Wpływ wojny w Ukrainie na budownictwo w Polsce

15.04.2022

Niedobór materiałów, wzrost cen, wyhamowanie inwestycji i odpływ ukraińskich pracowników to piętrzące się problemy w sektorze budownictwa od czasu inwazji Rosji na Ukrainę.

 

Wojna w Ukrainie ma negatywny wpływ na branżę budowlaną w naszym kraju. Zagrożone są łańcuchy dostaw, czego konsekwencją jest już odczuwalny w tym sektorze niedobór materiałów oraz kolejna fala wzrostu cen surowców. Ukraina jest ważnym producentem stali, jednego z podstawowych materiałów w budownictwie. Do tego dochodzi odpływ pracowników z kraju objętego wojną. Czy polskim firmom budowlanym grozi wyhamowanie inwestycji? Jakie jeszcze konsekwencje czeka sektor budownictwa w związku
z obecną sytuacją geopolityczną?

Nie sposób nie zgodzić się z potwierdzającymi się ocenami wpływu wojny w Ukrainie na polski rynek budowlany – mówi prof. dr hab. inż. Zbigniew Kledyński, prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa. – Niewątpliwie czeka go trudny czas. Już w pierwszych dniach wojny, kiedy zastanawialiśmy się w Polskiej Izbie Inżynierów Budownictwa, jak wspomóc uciekinierów z Ukrainy,  odnotowywaliśmy ubytek pracowników z tego kraju na polskich budowach. Tak więc do znanych już przed wojną problemów pracodawców w budownictwie dołączą jeszcze większe braki kadrowe. Do tego dochodzi rynek finansowy, a więc droższe kredyty dla inwestorów i wykonawców. Wzrosną stopy procentowe, a dodatkowo spadną apetyty na nowe przedsięwzięcia obarczone większym ryzykiem. Pachnie to dekoniunkturą i nowymi poziomami równowagi, niekoniecznie akceptowalnymi dla wszystkich dotychczasowych uczestników rynku budowlanego.

 

>>> Deweloperzy mają małe długi, ich podwykonawcy olbrzymie

>>> Rynek asfaltu w Polsce – stabilnie mimo wojny

>>> Polska jako drugi największy rynek budowlany w Europie Środkowej

 

wpływ wojny na budownictwo

Fot. stock.adobe.com/Miha Creative

 

Czy firmy z branży budowlanej straciły kontrakty w Ukrainie w wyniku trwającej wojny?
Niektóre z firm wstrzymały realizacje inwestycji przez trwające konflikty na wschodzie…

 

Nasza aktywność w Ukrainie w ciągu ostatnich kilku lat była stosunkowo mała – mówi Artur Gaszewski, dyrektor naczelny, członek zarządu Keller Polska. W ubiegłym roku realizowaliśmy jeden projekt – palowanie na potrzeby budowy farmy wiatrowej w okolicach Zaporoża. Budowa została zawieszona przez inwestora na kilka miesięcy przed wybuchem wojny, w momencie, kiedy napięcie między Ukrainą i Rosją zaczęło rosnąć.

Firma Keller wycofała się z Rosji w roku 2016 i od tego czasu nie prowadziła tam działalności.

Decyzja o wycofaniu spowodowana była sankcjami nałożonymi na część rosyjskich podmiotów gospodarczych po aneksji Krymu oraz konflikcie w Doniecku i Ługańsku – dodaje dyrektor Gaszewski.

 

Inwestycje na wschodzie z oczywistych względów stanęły.

Praktycznie wygasiliśmy naszą działalność na rynkach wschodnich: białoruskim i ukraińskim – mówi Wojciech Jarmołowicz, rzecznik prasowy firmy UNIBEP.

Ale pragniemy podkreślić, że chcemy pracować w Ukrainie – widzimy tam potencjał, mamy podpisane wstępne porozumienia, lecz oczywiście dziś nie ma żadnych możliwości, by prowadzić tam działalność. Wierzę, że konflikt za naszą wschodnią granicą zakończy się szybko i pomyślnie. I trzeba zrobić wszystko, by tak się stało.

 

Stal ze wschodu nie dojedzie na polskie budowy

„Napaść Rosji na Ukrainę może przysporzyć polskim firmom bardzo poważnych problemów z płynnością dostaw z Ukrainy, Rosji i Białorusi. Mogą one doprowadzić do zaburzeń w realizacji niektórych inwestycji i wywierać dodatkową presję na wzrost cen materiałów na rynku polskim. Ograniczenia będą dotyczyły importu kruszyw, cementu oraz wyrobów z drewna, aluminium i stali. Według danych Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH) w 2021 r. blisko 20% zużytej w Polsce stali pochodziło z Ukrainy (ok. 1,37 mln t), Rosji (ok. 1,36 mln t) i Białorusi (ok. 0,3 mln t). Stowarzyszenie Producentów Cementu (SPC) podaje, że w latach 2016–2020 import cementu z Białorusi wzrósł o prawie 300% do ok. 400 tys. t. Jednocześnie spore wzrosty odnotowano w    imporcie cementu z Ukrainy. Ponadto Polska importuje z Ukrainy i Białorusi duże ilości wysokogatunkowych kruszyw niezbędnych do budowy dróg i linii kolejowych oraz do produkcji betonu i prefabrykatów” – podaje w swoim raporcie Polski Związek Pracodawców Budownictwa („Potencjalne skutki agresji Rosji na Ukrainę dla polskiego sektora budownictwa”, autor: dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista PZPB).

 

Brak surowców i wzrost cen w branży budowlanej był odczuwalny już w okresie pandemii. Jednak sytuacja w Ukrainie niestety pogłębiła tylko ten problem.

O tym, że bez wątpienia wojna za wschodnią granicą ma konsekwencje dla polskiego rynku inżynierii i budownictwa, są przekonani przedstawiciele branży budowlanej.

 

Inwestycje, w których uczestniczymy, nie zostały wstrzymane z powodu inwazji Rosji na Ukrainę. Kluczową zmianą natomiast są wzmożone problemy z dostępnością surowców – brakuje m.in. materiałów z hut oraz kruszyw pozyskiwanych z ukraińskich kopalni – mówi Kamila Kurowska-Gawryś, CEO SAFEGE S.A.S. Oddział w Polsce. – Konsekwencją są wzrosty cen i przesunięcia w zamówieniach u dostawców. Wykonawcy robót czekają dłużej na materiały, co powoduje opóźnienia zwiększające koszty inwestycji. Kluczowe są również rosnące ceny paliw, które determinują praktycznie każdy koszt na budowie. Na podstawie obecnych cenników do kosztorysowania widać wzrost cen robót o około kilka procent. Wiele również zależy od polityki pieniężnej, ponieważ materiały specjalistyczne są wyceniane przez zagranicznych producentów, których ceny opierają się na euro. Najbliższe tygodnie z pewnością pozwolą na bardziej precyzyjne przewidywania dotyczące sytuacji rynkowej.

 

A sytuacja jest bardzo poważna. Zdaniem dyrektora Keller Polska obecne trudności wydają się znacznie większe niż konsekwencje ekonomiczne epidemii COVID-19.

Poprzerywane łańcuchy dostaw, inflacja oraz duży popyt na usługi i materiały budowlane jeszcze przed wybuchem wojny powodowały wzrost kosztów – mówi Artur Gaszewski, dyrektor naczelny, członek zarządu Keller Polska.

Po napaści Rosji na Ukrainę obserwujemy nadzwyczajnie wysokie wzrosty cen stali oraz paliw. Drożeją również inne materiały budowlane, między innymi cement, beton, kruszywa. Drogie paliwo podnosi koszty transportu. Mechanizacja prac szczególnie w budownictwie infrastrukturalnym jest bardzo wysoka. W związku z tym udział kosztów paliwa oraz energii w procesie produkcji jest znaczący, co wpływa na wzrost naszych kosztów.

Zdaniem przedstawiciela firmy Keller z podobnymi trudnościami mierzą się rynki budowlane w całej Europie.

Sieć relacji między gospodarkami krajów UE, Rosji oraz Ukrainy była bardzo silna – dodaje. – Uzależnienie Europy od surowców energetycznych Rosji jest wiedzą powszechną. Rosja i Ukraina to również znaczący eksporterzy stali oraz innych materiałów budowlanych. Sytuacja jest bardzo zmienna i dzisiaj trudno jest cokolwiek przewidywać, ale wydaje się, że nie doceniamy przyszłych negatywnych konsekwencji wojny dla gospodarek krajów europejskich.

 

Zdaniem prezesa PIIB również trudności w zaopatrzeniu z kierunku wschodniego będą miały negatywny wpływ na rynek budowlany.

Przeorientowanie łańcuchów dostaw zajmie czas i wpłynie na ceny uważa prof. dr hab. inż. Zbigniew Kledyński, prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa. – Nawet jeśli krajowy przemysł zaspokoi część tych niedoborów, to z opóźnieniem i po wyższych cenach – dodaje. – Czynniki te spowodują opóźnienia w realizacji inwestycji i wzrost kosztów. Jak tymi efektami „podzielą się” wykonawcy z inwestorami, zależy od wielu okoliczności. Szczególnie dobrych przykładów w tym zakresie z przeszłości nie mamy.

 

Na ceny i dostępność materiałów narzeka obecnie większość firm z branży budowlanej.

 

Śrubujemy kolejne, historyczne, absurdalne wręcz rekordy cen, jeśli chodzi o stal, asfalt, cement – w zasadzie wszystkie materiały budowlane – mówi Bartosz Sawicki, public relations manager firmy Gülermak. – Już w okresie pandemii wzrosty były niewyobrażalnie wysokie. Jeśli w pandemii sięgały nieba, to obecnie jest to kosmos. Konsekwencje? Trudno je dziś oszacować. Obecnie część dostawców w ogóle nie odpowiada na nowe zapytania ofertowe. Realizują te zamówienia, które już mają. Zostaje ogromna niepewność i presja cenowa wywierana na każdego z uczestników rynku.

 

Budimex nie współpracuje z kontrahentami z Rosji i Białorusi, ale wojna przekłada się na eksport surowców z rynku wschodniego.

Nie mieliśmy bezpośrednich dostawców z tych państw, natomiast wiele materiałów budowlanych było sprowadzanych do Polski właśnie z tego kierunku, np. 30% całej stali, bardzo duża część aluminium – mówi Michał Wrzosek, rzecznik prasowy Budimex. – Wykluczenie z obiegu tak ważnych eksporterów naturalnie przekłada się na bardzo wysokie ceny na rynku. To, wraz ze wzrostem cen węglowodorów, z których produkuje się m.in. asfalt, będzie ogromnym wyzwaniem dla firm budowlanych w Europie.

 

STRABAG nie prowadził w ostatnich latach aktywnej działalności biznesowej w Ukrainie i nie realizował na jej terenie kontraktów budowlanych.

Niewątpliwie wojna w Ukrainie będzie miała znaczący wpływ na branżę budowlaną, łańcuchy dostaw i ceny surowców na rynkach światowych, dlatego nie można wykluczyć skutków pośrednich – informuje Maciej Tomaszewski, rzecznik prasowy firmy STRABAG.

Nasz sąsiad jest ważnym producentem stali, jednego z podstawowych materiałów w branży. Sytuacja na rynkach międzynarodowych jest bardzo dynamiczna, przez co szybkie znalezienie alternatywnego kierunku dostaw jest procesem obecnie skomplikowanym.

 

>>> Gwałtowny wzrost cen materiałów budowlanych w 2021 r.

>>> Wojna jako siła wyższa w trakcie realizacji zamówienia publicznego

 

Odpływ z polskich budów pracowników z Ukrainy

W firmach budowlanych w Polsce często od 5 do 60% wszystkich pracowników to Ukraińcy. Brak rąk do pracy dotknie wiele przedsiębiorstw.

 

Odpływ pracowników jest widoczny i będzie dużym problemem dla całej branży – mówi Michał Wrzosek, rzecznik prasowy Budimex SA. – Ukraińcy stanowili ok. 30% zatrudnionych w budownictwie. Na budowach Budimeksu wśród podwykonawców pracuje blisko 22 tys. osób z Ukrainy. W tym momencie odpływ pracowników to prawie 1/10 tego stanu, czyli ok. 2 tys.

 

Zdaniem przedstawiciela firmy Gülermak to niezwykle trudny czas dla całej branży budowlanej.

 

Obserwujemy przede wszystkim bardzo dużą rotację pracowników, zwłaszcza u podwykonawców – mówi Bartosz Sawicki, public relations menager firmy Gülermak. – Mierzymy się ze złożonym problemem. Rzeczywiście wielu obywateli Ukrainy powróciło do ojczyzny, by walczyć o swój kraj. Za chwilę sezon budowlany ruszy w pełni, co jeszcze bardziej uwidoczni braki kadrowe. Podwykonawcy już sygnalizują, że będą mieli problemy ze skompletowaniem ekip. Z oczywistych względów nie ma szans, by jak co roku nasz rynek zasiliła olbrzymia grupa pracowników zza wschodniej granicy.

 

Zdaniem wielu w tej chwili najważniejsze jest, żeby wspierać tych, którzy ściągają do Polski swoje rodziny, oraz tych, którzy zdecydowali się wyjechać, żeby walczyć.

 

W ciągu najbliższych tygodni kluczowe będzie takie przeorganizowanie działań, żeby sytuacja w Ukrainie nie sparaliżowała polskiej budowlanki – twierdzą eksperci ze Stowarzyszenia Wykonawców Elewacji.

 

Wielu pracowników z Ukrainy zatrudnionych na polskich budowach dostało powołania do wojska. Część z nich już wyjechała, inni przygotowują się do opuszczenia naszego kraju.

 

Firmy zrzeszone w Stowarzyszeniu Wykonawców Elewacji wspierają decyzje wszystkich swoich pracowników, także te dotyczące powrotu do Ukrainy. Obecna sytuacja to jednak spore tąpnięcie w strukturze zatrudnienia wielu firm budowlanych, które może zagrozić nie tylko terminowości realizacji budów, ale wręcz istnieniu wielu firm – mówi Grzegorz Tymoszewski, prezes Stowarzyszenia Wykonawców Elewacji, i dodaje, że branża budowlana nie była wcześniej w podobnej sytuacji i powinna wypracować nowe zasady działania.

 

Firma Technonicol, która historycznie wywodzi się z Rosji, od prawie trzydziestu lat działa w 117 krajach. W Polsce jako całkowicie polskie spółki wchodzące w skład międzynarodowej firmy TN International.

Zatrudniamy w naszym kraju około 250 pracowników: Polaków, Ukraińców, Białorusinów, a także kilku Rosjan – mówi Roman Milewski, CEO TN International Polska. – Dla nas wszystkich wojna w Ukrainie była wielkim szokiem, z którego wciąż nie możemy się otrząsnąć. Wiemy, że wszyscy poniesiemy koszty ekonomiczne (wzrost cen energii i surowców, zakłócenia w transporcie) oraz psychologiczne tej wojny. Pomagamy naszym ukraińskim kolegom pracującym w Polsce sprowadzać swoje rodziny i wspieramy ich w pełni w tym trudnym czasie.

 

Jednak nie we wszystkich przedsiębiorstwach budowlanych odpływ osób zatrudnionych przełoży się na opóźnienie na budowach.

 

Jeśli chodzi o odpływ pracowników, mamy ich w samym Erbudzie niewielu, ale u naszych podwykonawców pracują obywatele Ukrainy – to 8% wszystkich pracowników – informuje Dariusz Grzeszczak, prezes Grupy ERBUD. – Na początku wojny część z nich nie przyszła do pracy – albo wrócili do rodzin, albo bronić ojczyzny, ale często jechali na granicę, by odebrać rodzinę, i znów stawiali się na budowach. Niektórzy wzięli też urlop, żeby dojść do siebie, bo nie w głowie była im praca, co jest ludzkie i zrozumiałe, zresztą zaoferowaliśmy im oprócz pomocy finansowej, także tę psychologiczną. Mija prawie miesiąc od wybuchu wojny, a wszystkie budowy Erbudu pracują zgodnie z planem.

 

Nie wszyscy ukraińscy pracownicy porzucili budowy, by wrócić na front w obronie ojczyzny.

 

Z powodu mniejszego zapotrzebowania na nasze usługi w Ukrainie nasi ukraińscy koledzy pracowali głównie w Polsce oraz Kazachstanie, gdzie również posiadamy spółkę. Większość z nich kontynuuje pracę na naszych budowach – mówi Artur Gaszewski, dyrektor naczelny, członek zarządu Keller Polska. Kilku kolegów zostało zmobilizowanych i obecnie służy w ukraińskiej armii. Myślami nieustannie jesteśmy z nimi. Marzymy o zakończeniu tej wojny i ich szczęśliwym powrocie.

 

Unibep SA – jak większość firm z branży budowlanej działających w naszym kraju – korzysta z usług podwykonawców, u których są zatrudnieni obywatele Białorusi czy Ukrainy.

Niestety, część pracowników tych firm – na szczęście w naszym przypadku na razie są to nieliczne sytuacje – rozwiązuje umowy o pracę, bo zamierza wrócić do Ukrainy, by bronić ojczyzny – wyjaśnia rzecznik firmy. – Z uwagą monitorujemy sytuację w tym obszarze.

 

W STRABAG w Polsce, w grupie ponad 6500 pracowników zatrudnionych było ok. 100 obywateli Ukrainy, którzy zostali objęci specjalnym programem wsparcia.

Nasi koledzy mogą skorzystać z płatnego urlopu, jeżeli chcą wrócić do ojczystego kraju – otrzymali też gwarancje powrotu do pracy. Zapewniliśmy również mieszkania dla ich rodzin ewakuowanych z Ukrainy, a także zabezpieczyliśmy ich podstawowe potrzeby bytowe – mówi Maciej Tomaszewski, rzecznik prasowy STRABAG.

 

Jak informuje przedstawiciel Budimeksu, wszystkie osoby zatrudnione, które chcą wrócić do Ukrainy, mogą to zrobić, a firma wesprze je finansowo w czasie nieobecności w Polsce i zagwarantuje, że miejsca pracy będą na nie czekały.

 

Jakie konsekwencje dla branży budowlanej będzie miała trwająca w Ukrainie wojna?

Zdaniem przedstawicieli branży budowlanej negatywne konsekwencje są nieuniknione, jednak ich skala zależy od wielu czynników.

 

Jeśli realia rynkowe się nie poprawią, to przy tak wysokich kosztach, bez waloryzacji naszego wynagrodzenia, nie będziemy w stanie kontynuować podpisanych kontraktów – informuje Artur Gaszewski, dyrektor naczelny, członek zarządu Keller Polska. – Jeżeli chodzi o wyceny nowych zadań, to w tej chwili rynek jest na tyle rozchwiany, że ceny niektórych materiałów zmieniają się codziennie. Trudno podejmować decyzje inwestycyjne jak i zobowiązania kontraktowe przy takiej niepewności. Chciałbym mocno podkreślić, że w obecnej sytuacji niezbędna jest interwencja głównych inwestorów publicznych i wprowadzenie narzędzi, które pozwolą na waloryzację wynagrodzenia wykonawców o rzeczywiste wzrosty kosztów. Bez tych narzędzi branża będzie mieć olbrzymie kłopoty.

 

Niektóre firmy radzą sobie z tymi realiami, ale niepewna i dynamicznie zmieniająca się sytuacja zdecydowanie wprowadza niepokój.

 

Uważnie monitorujemy sytuację i reagujemy na nią z wyprzedzeniem, zabezpieczamy obecnie dostawy materiałów – mówi Maciej Tomaszewski, rzecznik prasowy STRABAG. – Natomiast niepewność w zakresie dostępności materiałów i surowców może mieć wpływ na wartość składanych ofert oraz budzi niepokój całej branży budowlanej.

 

Już przed wojną sytuacja na rynku pracy i materiałów budowlanych była dla branży bardzo wymagająca, choć ta poradziła sobie doskonale, pomimo walki z pandemią. Czy teraz będzie podobnie?

 

Wojna bardzo zintensyfikowała te ryzyka. Ceny stali, które wydawały się już stabilizować, wystrzeliły. O ile duże firmy, takie jak nasza, posiadają system zakupowy i długoterminowe hurtowe kontrakty, np. z dostawcami paliw, o tyle dla mniejszych firm będzie to duży problem. Pytanie, jak poradzą sobie producenci asfaltu czy bitumu – mówi Michał Wrzosek, rzecznik prasowy Budimex SA.

Będzie trzeba zastąpić dostawców z Rosji i Białorusi. Współpracując z zamawiającymi, poradzimy sobie z tą sytuacją. Rynek budowlany w Polsce ma doświadczenie silnych wstrząsów kosztowych z lat 2010–2012 czy 2018–2020.

 

Doraźnie obserwujemy objawy niepewności, brak wiarygodnych prognoz i trudności typowe dla prób dostosowania się do zmienionych gwałtownie warunków – mówi dr hab. inż. Zbigniew Kledyński, prezes PIIB. – Zanim wykonawcy odzyskają swoje moce produkcyjne, minie trochę czasu. Przy wahaniach cen decyzje będą podejmowane ostrożniej w oczekiwaniu na jakąś stabilizację, przy czym nie wiadomo, o jakim poziomie stabilizacji możemy teraz myśleć.

 

Większość przedsiębiorstw budowlanych analizuje, jaki wpływ na ich działalność będzie miał wzrost cen materiałów i produktów.

 

Dziś sytuacja jest bardzo dynamiczna, dlatego trudno jednoznacznie określić, jak wpłynie to m.in. na marże realizowanych projektów – mówi Wojciech Jarmołowicz, rzecznik prasowy UNIBEP.

Życzymy sobie, by konflikt szybko się skończył głównie ze względów ludzkich, ale także dlatego, byśmy mogli prowadzić działalność w bardziej stabilnych warunkach. Jednak – co warte podkreślenia – pojawiają się już pierwsze opracowania, które pokazują, że ten konflikt zbrojny uderza w całą gospodarkę – nie tylko polską – w tym branżę budowlaną.

 

Zdaniem przedstawicieli sektora budowlanego bardzo trudno dziś wyrokować i jednoznacznie określić, co się wydarzy, ponieważ nie wiadomo przede wszystkim, jak długo potrwa wojna.

 

Jest dużo wątków: inflacja, napływ uchodźców, którzy w jakimś stopniu będą się tu osiedlać, być może na stałe, fundusze unijne, ceny materiałów, humory inwestorów, intensyfikacja uniezależnienia energetycznego od Rosji i tak dalej – uważa Dariusz Grzeszczak, prezes Grupy ERBUD. – Rozważamy oczywiście różne scenariusze, na pewno jesteśmy ostrożniejsi w czarnowidztwie niż w marcu 2020 r. Wówczas też wieszczono wielki krach, a właściwie wszyscy gracze na rynku budowlanym osiągnęli świetne, a nawet rekordowe wyniki za ten pandemiczny rok. Wyznaję zawsze zasadę: bądź optymistą, ale przygotowanym na najgorsze. Działa od 32 lat.

 

Czy to jedyne konsekwencje wojny w Ukrainie, które czekają branżę budowlaną? Pozostaje mieć nadzieję, że „czarne scenariusze” – podobnie jak podczas pandemii – nie zrealizują się i znów branża wyjdzie z trudnej sytuacji obronną ręką.

 

 

Aneta Grinberg-Iwańska
redaktor naczelna „Inżyniera Budownictwa”

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in