Nie wszystko do wyrzucenia

09.07.2010

Co da się uratować ze stolarki okiennej po powodzi.

Co ze stolarki drewnianej da się uratować, zależy od tego, jak długo okna czy drzwi były zalane, jak długo stały w wodzie. Jeżeli było to kilka godzin, to jest szansa, że drewno nie zdążyło się nasączyć i po intensywnym wietrzeniu okna lub drzwi wrócą do pierwotnego stanu. Oczywiście inaczej to będzie w przypadku drewna litego, a inaczej tam, gdzie materiałem są płyty drewnopochodne.

Drzwi i ich ościeżnice najczęściej wykonane są z płyt drewnopochodnych, pilśniowych, wiórowych lub mdf-u. Nasiąknięcie tych materiałów wodą z pewnością spowoduje ich spuchnięcie i trwałe odkształcenie. Płyty drewnopochodne są bowiem takim materiałem, który po spuchnięciu nie powróci już do swojego pierwotnego kształtu. Jeżeli są pokryte folią dekoracyjną, dekorem papierowym lub laminatem, to te warstwy prawdopodobnie się odkleją. Podobnie zachowają się ościeżnice blokowe, opaski maskujące czy ościeżnice regulowane, obejmujące mur, a wykonane w większości z mdf-u. Jeżeli takie drzwi z ościeżnicami stały w wodzie przez dłuższy czas, nie ma już o co walczyć. Trzeba je zdemontować, wyjąć klamki i ewentualnie zamki i szyby, a resztę wyrzucić.

Jeśli drzwi były wykonane z drewna litego, są szanse, że powłoka lakierowa powstrzymała nieco penetrację wody i drewno nie nasączyło się w stu procentach. Takie skrzydła drzwiowe należałoby zdjąć z zawiasów, oczyścić je z osadów, odkazić, zdemontować klamki i zamki, a skrzydła ułożyć poziomo na kobyłkach w przewiewnym miejscu, przekładając kolejne skrzydła drewnianymi podkładkami, łatami. Dobrym miejscem dla takiego suszenia jest strych, gdzie zazwyczaj jest sucho i przewiewnie, a jednocześnie nie operuje tam słońce. Tak spryzmowane skrzydła drzwiowe należy codziennie sprawdzać, czy się nie wyginają, a w  przypadku odchyłek od płaszczyzny można je obciążyć, odpowiednio manewrując przy tym podkładkami drewnianymi. Zamki i klamki należy również oczyścić i odkazić, a następnie dobrze nasmarować i zostawić owinięte papierem pakowym, żeby smar nie wysechł.

 

Fot. Wojciech Świtalski

 

Czy suszenie będzie skuteczne? Drewno się wysuszy, ale ramiaki drewna są ze sobą klejone i to najczęściej klejem nieelastycznym. Jeżeli więc drewno mocno nasączyło się wodą, spęczniało, to jest duże prawdopodobieństwo, że puściły również połączenia klejowe ramiaków. A to by oznaczało, że skrzydło drzwiowe straciło swoje własności konstrukcyjne i wcześniej czy później rozsypie się. Niestety możemy to stwierdzić dopiero po całkowitym wysuszeniu. Spójrzmy i oceńmy wówczas powstałe szczeliny w narożnikach łączenia ramiaków, użyjmy siły, żeby stwierdzić, czy się przesuwają względem siebie. Jeśli tak, to niestety takie skrzydło także będzie do wyrzucenia.

Futryny najlepiej zostawić tam, gdzie są. Należy je oczywiście oczyścić, odkręcić blachę zaczepową, wyczyścić gniazdo i odkuć tynk wokół nich, także od strony muru. Ościeżnice najczęściej mają kilka punktów mocowań z murem i te dyble będą je w dalszym ciągu utrzymywać. Jeżeli proces suszenia nie będzie następował zbyt intensywnie, to jest szansa, że ościeżnice wykonane z drewna powrócą do swojego pierwotnego kształtu. Ale przekonamy się o tym ostatecznie dopiero wówczas, kiedy ponownie będziemy zawieszać na nich wysuszone już skrzydła.

Drewniane ramy okien nasączone wodą zapewne spuchną na tyle, że skrzydła nie dadzą się otworzyć. Jeśli tak, to nie otwierajmy ich na siłę – niech w takim stanie schną. To, co możemy zrobić, to oczyścić je silnym strumieniem wody, wymyć i odkazić. Tynk w ościeżu powinniśmy skuć, a ocieplenie wokół okna wydłubać. Dotyczy to także strefy podparapetowej, a więc powinniśmy zdemontować parapet wewnętrzny i zewnętrzny. Powstała szczelina pozwoli nie tylko doprowadzić powietrze do pomieszczenia, ale także pozwoli schnąć zarówno ramie okiennej, jak i murowi wokół okna. Rama okienna od strony muru nie była zazwyczaj zabezpieczana impregnatami czy lakierami, od tej strony więc szczególnie była narażona na wnikanie wody. Dobrze też by było, gdybyśmy osłonili takie okno przed bezpośrednim działaniem słońca, gdyż zbyt intensywne nagrzanie może spowodować pęknięcie ramiaka okiennego.

Jeżeli takie zalane okno da się otworzyć, to i tak należy je zamknąć. Drewno w trakcie schnięcia ma tendencje do paczenia się. Jeśli skrzydło okienne będzie otwarte, to siły działające na nie pod wpływem ciężaru własnego spowodują, że opadnie w dolnym narożniku. Jeżeli rama skrzydła schnąć będzie inaczej niż rama ościeżnicy, jest duże prawdopodobieństwo, że nie będziemy w stanie ich spasować już po wyschnięciu. Tak więc niech skrzydło i ościeżnica schną razem, w jednakowych warunkach.

Wentylację pomieszczenia przy zamkniętym oknie zapewniamy przez szczelinę wokół okna, z której wydłubiemy materiał izolacyjny (piankę montażową lub wełnę mineralną). Oczywiście przy założeniu, że okno jest zamocowane na kotwach, a oparte jest na progu podościeżnicowym. Jeśli kotew nie ma, prowizorycznie chociaż zamocujmy je 2–3 dyblami, a pod dolny ramiak wstawmy klocki drewniane. Jeżeli okno montowane było bez szczeliny dylatacyjnej, co kiedyś było wręcz normą, niestety będziemy zmuszeni do otwierania okien dla wentylacji pomieszczeń. Ale jeśli tak, to zalecam raczej otwieranie ich na 10–15 minut dla stworzenia przeciągu i wymiany powietrza, a następnie ponowne zamknięcie na czas schnięcia. Kilkakrotny przeciąg w ciągu doby powinien być wystarczający do usunięcia wilgoci, a taki sposób postępowania daje przynajmniej szanse na uchronienie tych okien przed wypaczeniem.

Niestety drewno jest żywym i wielce zróżnicowanym materiałem, dlatego różnie może się zachowywać w różnych warunkach. Niemniej nie sprawdzimy tego, dopóki nie zakończymy procesu suszenia. I tutaj podobnie jak w przypadku skrzydeł drzwiowych musimy ocenić szczeliny na łączeniach ramiaków i sprawdzić, czy nie są ruchome. Jeżeli stwierdzimy, iż ramiaki ruszają się względem siebie, że puściło łączenie klejowe, to możemy być pewni, że takie okno długo już nam nie posłuży.

Okna są znacznie droższe niż drzwi wewnętrzne, dlatego wszystko zależy od tego, jakimi środkami finansowymi dysponujemy. Po powodzi potrzeby są ogromne, stąd można zaryzykować pozostawienie starych, rozklejonych okien, a ich wymianę odłożyć na późniejszy czas. Nawet stare okno odpowiednio uszczelnione spełniać będzie nadal swoje funkcje ochrony pomieszczeń przed zimnem, wiatrem czy deszczem.  Oczywiście w takim przypadku należy po wyschnięciu zapianować szczelinę między oknem a murem, wkleić uszczelki na skrzydłach okiennych, a na zewnątrz zamontować jakiś prowizoryczny, choćby stary, parapet z blachy. Używając takich okien, należy jednak zachować dużą ostrożność i trzeba unikać otwierania skrzydeł na oścież. Ościeża wokół okna można nawet na razie nie tynkować. Wymianę okien można odłożyć na przyszły sezon, bo nie jest to proces skomplikowany, trwa jeden, dwa dni i nie jest nadmiernie uciążliwy dla codziennego funkcjonowania.

 

Grzegorz Dużyński

technolog drewna, budowniczy domów kanadyjskich, firma Irbis

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in