Modernizacja zatoki rzecznej, czyli kranówka w rękach inżynierów

04.02.2021

W walce z wodą trzeba mieć podejście inżynierskie, cały czas mieć kontrolę nad stanem wody i prognozami pogody.

 

Dobiega końca modernizacja jednej z zatok na terenie Stacji Pomp Rzecznych Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w m.st. Warszawie SA. Dzielnica Śródmieście. Czerniakowska. Jesteśmy na ujęciu wody czystej. Jesienny plac budowy, plac kończącego się półtorarocznego remontu nadwiślańskiej zatoki. Zmagań natury z inżynierią. Albo odwrotnie.

Do dziś woda jest ujmowana promieniście ułożonymi rurami perforowanymi (drenami), umieszczonymi pod dnem Wisły przy lewym jej brzegu. Stolica może korzystać również z nadwyżki wody ujmowanej i przesyłanej rurociągiem pod dnem Wisły przez studnię infiltracyjną – tzw. grubą Kaśkę, wzniesioną w 1964 r., oraz dwoma ujęciami uzupełniającymi, zlokalizowanymi na prawym brzegu Wisły.

 

modernizacja zatoki rzecznej

Fot. 1. Poszerzony wlot do zatoki, na razie jeszcze odgrodzony od rzeki ściankami szczelnymi

 

I jeszcze kilka słów o grubej Kaśce. Jest to budynek studni miejskiej, zlokalizowany w korycie rzeki. Pobiera wodę z 15 drenów, które znajdują się ok. 6 m pod dnem, i 300-metrowym rurociągiem pompuje ją na brzeg. Ten rurociąg znajduje się w podwodnym tunelu, którym obsługa dostaje się do wnętrza budowli. Jest jedynym obiektem w Europie położonym w nurcie rzeki wykorzystującym naturalny proces infiltracji. Kaśka ma się świetnie, jest doceniana przez właściciela do tego stopnia, że czasem powiewają na niej sukienki.

 

Zanim o remoncie, zapraszam na krótki spacer w historię obiektu sięgającą lat 80. XIX w., kiedy powstawała Stacja Pomp Rzecznych. Początkowo mieściła się na 3 ha. Wskutek powodzi w 1884 r. koryto Wisły oddaliło się o ok. 300 m od brzegu, powiększając teren do – bagatela – blisko 54 ha. Na tym obszarze wzniesiono zespół hal pomp tłoczących wodę z ul. Czerniakowskiej do Stacji Filtrów przy ul. Koszykowej. Woda początkowo była pobierana z nurtu Wisły trzema tzw. smokami. Częste ich zapychanie się spowodowało konieczność budowy w latach 1906–1910 czterech zatok nadbrzeżnych, z których pobierano wodę (wśród nich jedna, omawiana w tym artykule, z wrotami śluzowymi). W latach 1924–1928 zbudowano odkryty osadnik o powierzchni 17,8 ha, mający służyć wstępnemu oczyszczaniu wody. Woda z Wisły była kierowana przez zatoki do osadnika, potem do hal pomp, a stamtąd tłoczona do Stacji Filtrów. Stacja została poważnie zniszczona we wrześniu 1944 r. (wysadzono hale pomp, zniszczeniu uległ jeden z budynków mieszkalnych). Praca obiektów została wznowiona już w maju 1945 r. W końcu XX w. ponownie zmieniono sposób czerpania wody

 

Modernizacja zatoki rzecznej w Warszawie

Inwestor: Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji m.st. Warszawie
Projekt: SDM Smith Warszawa, BSiPBW Hydroprojekt Poznań
Wykonawca: konsorcjum Hydrobud Kielczyk Białystok (roboty hydrotechniczne) i Agrobud Warszawa (elementy udźwigowienia, sterowanie)
Kierownik budowy: Oskar Kielczyk, Hydrobud Białystok
Kierownik robót: Jan Monachowicz, Hydrobud Białystok
Nadzór: Grzegorz Gołaszewski, MPWiK Warszawa

Fot. Ekipa realizująca inwestycję

 

Czytaj też:

Wracamy na zatokę

– Każdego dnia dostarczamy mieszkańcom Warszawy oraz okolicznych miast i gmin ponad 350 mln litrów wody, z czego większość, bo aż 70% jest ujmowana właśnie tu, spod dna Wisły – mówi Marta Pytkowska, zastępca rzecznika prasowego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji (MPWiK) w Warszawie. – O prawidłową pracę drenów dbają marynarze MPWiK. Pod banderą MPWiK pływa sześć statków śródlądowych i kilkanaście pomocniczych jednostek towarzyszących, w tym najbardziej znane spulchniacze hydrauliczne tzw. chude Wojtki, którymi, jak wskazuje ich nazwa, spulchnia się i oczyszcza dno rzeki.

Jednostki te są cumowane w omawianych zatokach. Zarówno zatoki rzeczne, jak i brama wałowa stanowią ważny element infrastruktury hydrotechnicznej m.st. Warszawy i podlegają regularnym modernizacjom. Dzięki prowadzonemu obecnie remontowi MPWiK zyska dodatkowe miejsce do dokowania większej liczby jednostek stacjonujących w zatoce w sezonie zimowym. Modernizacja bramy ma na celu dodatkowe wzmocnienie ochrony przeciwpowodziowej obiektów MPWiK i terenów miejskich zlokalizowanych nad rzeką.

 

modernizacja zatoki rzecznej

Fot. 2. Ściana bramy wałowej po renowacji i wrota. Wszystko jeszcze w towarzystwie rusztowań. Fot. 3. Naprawiona ściana bramy wałowej

Walka z wodą na budowie wymaga ciągłych zmian zakładanych rozwiązań i dostosowywania się do bieżącej sytuacji


Projekt zakładał odmulenie zatoki przy prowadzeniu robót „na sucho” po jej całkowitym odwodnieniu przy stanach niskich i średnich w Wiśle. Zaprojektowane ścianki szczelne VL 605 wraz z kotwami zostały policzone w ten sposób by wytrzymywały parcie gruntu po całkowitym odwodnieniu zatoki. Zaprojektowało ścianki o głębokości 12 m (w gruncie ponad 6 m), co miało uniemożliwić wypłukiwanie gruntu spod ścianki. Wykonawca wniósł o zmianę na Gu20N na co projektant nie wyraził zgody. Ostatecznie zastosowano Gu20N CFR, która spełniała parametry SST i którą zatwierdził Inwestor (Inspektor Nadzoru).

 

Rzeczywistość na budowie okazała się skomplikowana i wymagała jeszcze innych zmian. Dno było bardzo rozluźnione na środku zatoki, nawet poniżej projektowanego poziomu dna. Mimo wcześniejszych badań grunt jest zawsze jedną wielką niewiadomą i wymaga reakcji i dostosowania się do sytuacji na bieżąco na budowie. Nawet przy średnim poziomie wody w Wiśle pojawiały się wypływy z dna wykopu w postaci gejzerów, na co zareagowano kontrolowanym zalewaniem wykopu. Okazało się również, że istniejące brusy stalowe nie są tak długie i w tak dobrym stanie jak pierwotnie zakładano, dlatego tymczasowe podparcie okazało się niezbędne na całości. W tym trudnym projekcie było dużo okoliczności, których nie dało się przewidzieć na etapie projektowania.

Modernizacja zatoki rzecznej – przebieg prac

Prace zaczęty się w kwietniu 2019 r. Stan zastany: za płytko (maks. 2,5 m), za wąskie gardło wejściowe (10 m), a okalające zbiornik ścianki szczelne nie do końca szczelne. Część elementów żelbetowych zaczęta pękać i tracić stateczność. Powierzchnia po modernizacji – 2220 m2.

– Mieliśmy całość zabezpieczyć dookoła ścianką szczelną z grodzic GU 20, łącznie ponad 300 metrów bieżących ścianek – opowiada Oskar Kielczyk, kierownik budowy z ramienia generalnego wykonawcy firmy Hydrobud z Białegostoku. – Ścianki były długie, 12 m, ale wystawały dosyć wysoko, więc samo ich zakotwienie w gruncie było niewystarczające. Co 2,4 m wykonywaliśmy ściągi w postaci kotew gruntowych oraz bezpośrednie ściągi w miejscach, gdzie ścianki były blisko siebie. Potem realizowany był oczep żelbetowy na ściankach i płyta skarpowa ze schodami w niektórych miejscach. Na koniec należało wykopać grunt ze środka zatoki.

Niby proste, a w praktyce bardzo problematyczne zadanie. Kłopoty się pojawiły od razu, na etapie rozbiórek i pogrążania ścianek. Mimo wcześniejszych badań grunt jest zawsze jedną wielką niewiadomą. Przykład: stary rurociąg, który według projektu miał być nieczynny i przebiegać inaczej.

– Przewidywaliśmy, że jest zaślepiony i połączony z Wisłą – kontynuuje kierownik. – Mieliśmy go przeciąć i zaspawać. Gdybyśmy nie podeszli do tematu w inżynierski sposób i ucięli, to spuścilibyśmy zbiornik wody surowej (wstępnie oczyszczonej), fundując posuchę dla Warszawy. Okazało się bowiem, że był on czynnie połączony ze zbiornikiem i miał normalnie ciśnienie wody. Musieliśmy podejść do niego zupełnie inaczej, zrobiliśmy komorę, odcięliśmy go i wykonaliśmy dodatkowo betonowy korek zabezpieczający przed przeciekami. Mieszkańcy mieli wodę w kranach (uśmiech).

Nowe ścianki wbijane były w osłonie starych, przesuwając się bliżej gruntu. Ta część prac też musiała odbiegać od założeń projektowych.

– Zmodyfikowaliśmy projekt, który zakładał, że tam gdzie były dotychczasowe brusy stalowe, zabezpieczenia nie są wymagane – wyjaśnia inż. Kielczyk. – Stosując się do tego, wszystko by nam się powywracało. Kotwienie wykonywaliśmy w ciekawy sposób, ze względu na trudność dostania się do ścian. Mogliśmy się wreszcie wykazać, tym co najbardziej lubimy. Mamy jednostki pływające i dużo prac wykonywaliśmy z pontonów, np. montowaliśmy rusztowania i wierciliśmy otwory pod kotwy.

Na koniec zostało wyjęcie hałd urobku. Jedna z łach ziemi była tak daleko, że najdłuższe longi (koparki z najdłuższym wysięgiem) jej nie sięgały.

– Musieliśmy tam wjechać – wspomina kierownik budowy. – Zostawiliśmy sobie jeden bliższy nasyp i po nim, okalając go ściankami szczelnymi, zrobiliśmy stanowisko, koparka podjechała bliżej. Na przerzuty, kłopotliwa łacha została wybrana. Łącznie mieliśmy do usunięcia ok. 2,5 tys. m3 ziemi w celu pogłębienia zatoki do 3,5 m od średniego stanu wody. Działamy tak jak zawsze, wykorzystując wodę, i to jest nasza pasja. To, co dla innych stworzyłoby sporo problemów, dla nas jest wyzwaniem i przyjemnością.

Ale prace nawet te końcowe teraz są trudne i musimy być wciąż czujni. To jest woda. Możemy zrzucić wodę z zatoki, można wrzucić sześć pomp, osiem i mamy suchy plac budowy, ale nic bardziej mylnego. Zbyt wysoki poziom wody w Wiśle, za duża różnica poziomów, szybko naruszy stateczność całej nowej budowy. Filtracja jest bardzo duża, spod spodu wypływa woda, niosąc piach. Odkopaliśmy dno, a ono znowu może nam „przypłynąć”. A poza tym, ten grunt skądś się przecież bierze. Tylko patrzeć, jak zaraz zaczną nam się te ścianki składać. Trzeba mieć podejście inżynierskie w tej walce z wodą. Cały czas musimy mieć kontrolę nad stanem wody i prognozami pogody. Kierownik robót non stop tego pilnuje, jedna z pierwszych rzeczy, które robi codziennie rano to rzut oka na królową polskich rzek i prognozy.

 

Mimo że skupiliśmy się na zatoce, przyjrzyjmy się jeszcze bramie wałowej – to najciekawsza konstrukcja hydrotechniczna na tym terenie. – Jest bardzo duża, na Podlasiu, gdzie mieści się nasza firma, nie ma takiej – oceniają przez pryzmat swojego podwórka wykonawcy.

 

Fot. 4. Wrota bramy wałowej

 

Brama watowa przy rozpiętości 7,5 m ma 10,2 m piętrzenia. Łączy zatokę ze zbiornikiem wody czystej, od którego oddziela ją wat przeciwpowodziowy. Brama jest jakby potową śluzy, więc przepłynięcie przez nią jest trudne. Tradycyjne śluzowanie polega na wprowadzeniu statku do komory śluzy, zamknięciu jej i wyrównaniu poziomów. Tu są tylko jedne wrota, stąd nazwa brama. W sytuacji gdy wyrówna się poziom wody w zbiorniku i Wiśle, wtedy można próbować wrota otworzyć i przepływać. Naprawa bramy watowej polegała na jej kapitalnym remoncie.

Trzeba było skuwać ściany, naprawiać tynki i cegły.

Cegły naprawialiśmy punktowo – wyjaśnia Jan Monachowicz, kierownik robót. – Wyciągaliśmy sole specjalnymi preparatami. To ciekawa technologia. Nakładaliśmy na mur na kilka tygodni słabe tynki mineralne. One wyciągały sól z cegły, po czym zbijaliśmy je i czynność się powtarzała.

Odrestaurowania wymagało również udźwigowienie śluzy. Pracuje tu suwnica ramownicowa z dwiema wciągarkami, które wyciągają, w razie potrzeby, ciężkie szandory, przenoszą je na placyk składowy z boku, skąd już wygodnie można je zabrać. Zastosowanie tej suwnicy wynika z usytuowania bramy na koronie wału, gdzie nie ma miejsca na podjazd dużym vdźwigiem.

Wymieniona została także instalacja elektryczna.

Opisana inwestycja jest finansowana ze środków własnych spółki, a łączna wartość zaciągniętych dotychczas przez MPWiK zobowiązań wynosi nieco ponad 11,6 mln zł.

 

Fot. 5. Widok na zatokę z wału przeciwpowodziowego

 

Barbara Klem
Zdjęcia: autorka i Hydrobud Kielczyk

 

Sprawdź: Produkty budowlane

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in