Niebezpiecznie jak na budowie

10.02.2016

Od pięciu lat dużo się u nas mówi o bezpieczeństwie na budowach. Ale czy dużo się w tej sprawie robi?

W 2010 r. uczestniczyłem w konfe­rencji prasowej po podpisaniu „De­klaracji w sprawie porozumienia dla bezpieczeństwa pracy w budownic­twie” przez sześciu potentatów bu­dowlanych (później dołączyło jeszcze czterech). W „Wyborczej” przytoczy­łem wówczas słowa wtedy przewodni­czącego, a obecnie sekretarza gene­ralnego Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa Wiktora Piwkowskiego: „Już nie w dzwonek, ale w wielki dzwon musimy uderzyć, żeby przeciwdziałać temu zjawisku”. Oczywiście miał on na myśli plagę wy­padków na budowach. Był to okres, w którym przedsiębiorcy budowlani robili łapanki do pracy, a efekt tego był taki, że rosła liczba wypadków, w tym tych najgorszych – śmiertelnych! We­dług GUS w 2009 r. na polskich budo­wach zginęło aż 117 robotników. Wiktorowi Piwkowskiemu marzyło się, że w Polsce będzie jak w Wielkiej Brytanii, gdzie dzięki podobnemu po­rozumieniu 23 największych firm bu­dowlanych liczba wypadków śmiertel­nych na budowach stopniała w ciągu dziesięciu lat o połowę (ze 105 do 53 rocznie). Tymczasem ten cel udało się nam osiągnąć w czasie o połowę krótszym. Już w 2014 r. GUS informował o 55 przypadkach śmierci na budowie. Niestety, wiele wskazuje na to, że znów trzeba zacząć bić, jeśli nie w wielki dzwon, to przynajmniej w dzwonek. 45 wypadków śmier­telnych na budowach to bilans tylko dziewięciu miesięcy ubiegłego roku. Dodam, że w analogicznym okresie 2014 r. GUS odnotował 43 takie wy­padki. Obawiam się, że wraz z popra­wą koniunktury, a w efekcie rosnącą liczbą budów, zaczną one zbierać co­raz większe śmiertelne żniwo.

W największych firmach standar­dy BHP są na ogół wysokie. O wiele gorzej wygląda to w małych firmach podwykonawczych. Firma Allcon Bu­downictwo, która jest jednym z tego­rocznych laureatów organizowanego przez Okręgowy Inspektorat Pracy w Gdańsku konkursu „Buduj Bezpiecz­nie”, poinformowała o przeprowadze­niu wśród swoich podwykonawców ponad 150 audytów zachowań robot­ników. Okazuje się, że nagminnie nie zakładają kasków, masek przeciwpy­łowych, okularów czy ochronników słuchu. Co gorsza, lekceważą też oni ryzyko upadku z wysokości, np. pra­cując bez szelek bezpieczeństwa. Dochodzi do tego brak barierek i po­ręczy. Również prace w wykopie dość często prowadzone są bez zabezpie­czeń przed osunięciem gruntu.

Jak przemówić budowlańcom do ro­zumu? Allcon Budownictwo zaleca system audytów behawioralnych BHP (tzw. audytów ABC). Polegają one na tym, że kadra nadzoru budowy w roz­mowach z robotnikami uświadamia im ryzyka i skłania ich do zmiany zachowań. Podobno to skuteczniejsza metoda od kontroli i kar. Przyznam, że jakoś trud­no mi sobie wyobrazić tego typu „po­gadanki” na dużych budowach. A może by sięgnąć po brytyjskie rozwiązania? Kiedy zawierano porozumienia dla bez­pieczeństwa w budownictwie, firmy za­chwalały wprowadzony w Wielkiej Bry­tanii obowiązek uzyskania specjalnego certyfikatu pracownika budowlanego. Taki dokument to plastikowy kartonik z paskiem magnetycznym, w którym zapisane są informacje o kwalifika­cjach pracownika. Podstawa to szko­lenie i egzamin z BHP To oznaczałoby również ograniczenie szarej strefy. Ale czy przedsiębiorcom byłoby to na rękę? W Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) można usłyszeć, że nieprawidłowości są często efektem pogoni wielu z nich za zyskiem. Dla takich firm wymogi BHP są kosztowną fanaberią. Niestety, PIP nie jest w stanie monitorować wszyst­kich budów, a związki zawodowe w tej branży praktycznie nie istnieją. Dlatego chyba musimy pogodzić się z tym, że wypadki będą się zdarzały. Oby w tym roku było ich jak najmniej.

 

Marek Wielgo

Gazeta Wyborcza

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in