Szykujmy się na wojnę… cenową!

15.12.2015

Mądry Polak po szkodzie? Oba­wiam się, że w budownictwie – jak napisał Jan Kochanow­ski – „nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.

 Kilka miesięcy temu zwróciłem uwagę w „Inżynierze Budownictwa” na niebezpieczeństwo powtórki z fali ban­kructw i potężnych problemów wielu firm budowlanych, będących następ­stwem spiętrzenia się inwestycji infra­strukturalnych na Euro 2012. Efektem był gwałtowny wzrost kosztów, w tym cen kluczowych materiałów, którego firmy, podpisując kontrakty, często nie uwzględniały w swoim biznesplanie. Wyniszczającą wojnę cenową zawdzię­czaliśmy także wielu zamawiającym, dla których jedynym kryterium oceny ofert była najniższa cena.

Liczyłem, że te złe doświadczenia cze­goś nauczą przedsiębiorców i zamawia­jących, że rynek budowlany ucywilizują nowe przepisy w Prawie zamówień pu­blicznych, które precyzują, kiedy cenę można uznać za rażąco niską. Tymcza­sem – jak podaje firma doradcza Deloitte w swoim najnowszym raporcie – w przetargach niewiele się zmieniło, czyli cena nadal jest głównym kryterium wyboru najkorzystniejszej oferty. W do­datku po raz kolejny grozi nam spiętrze­nie inwestycji w krótkim okresie.

W Deloitte twierdzą, że jedynie Gene­ralna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) próbuje temu zapo­biec, bo rozstrzygnęła już przetargi na 30 mld ze 107 mld zł planowanych do zainwestowania w latach 2014-2025. Dodam, że w większości są to kontrak­ty typu „projektuj i buduj”, co oznacza, że firmy zaczną je realizować najwcze­śniej w przyszłym roku. Do tego cza­su przetargi zacznie ogłaszać również PKP PLK oraz firmy energetyczne. Skumulowanie się dużych kontraktów drogowych, kolejowych i energetycz­nych mamy więc jak w banku. Rok 2018 może być krytyczny – mówił w czasie niedawnego spotkania z dziennikarza­mi prezes Budimeksu Dariusz Blocher Według Deloitte do 2020 r. tego typu inwestycje mogą pochłonąć nawet 310 mld zł. Ta międzynarodowa firma do­radcza ostrzega przed zaostrzeniem się wojny cenowej, bo w naszym kraju pojawią się najpewniej nowi zagraniczni gracze. W tej sytuacji nie wyobrażam sobie, by zamawiający nie weryfikowali firm ubiegających się o kontrakt: czy mają one odpowiednie doświadczenie i potencjał (sprzęt i pracowników) oraz czy za cenę, którą oferują, można ten kontrakt zrealizować. Niestety, na razie trudno o optymizm w tym względzie. Ale żeby nie było wyłącznie pesymistycz­nie, chcę zwrócić uwagę, że – póki co – branży powodzi się coraz lepiej. Deloitte podkreśla, że rosną przychody i marże giełdowych spółek budowlanych. Spada natomiast liczba upadłości. Cieszyć też może i to, że Polimex-Mostostal i PBG, kilka lat temu będące na krawędzi ban­kructwa, wracają do gry.

Najlepsza wiadomość jest jednak chy­ba taka, że znów rośnie zatrudnienie w budownictwie. Wiele wskazuje na to, że już niebawem firmy budowlane będą musiały powalczyć o dobrych fachow­ców. Np. nawet 1000 zamierza za­trudnić w tym roku Skanska. W pierw­szym półroczu utworzyła 570 nowych etatów. Firma poszukuje specjalistów z uprawnieniami nie tylko w obszarze budownictwa ogólnego, drogowego i mostowego, ale także w branży elek­trycznej: menadżerów projektów, kie­rowników robót, inżynierów i majstrów z doświadczeniem w wykonawstwie oraz realizacji sieci wewnętrznych i zewnętrznych.

Z kolei Budimex planował przyjęcie do pracy 800, ale do tej pory zatrudnił tyl­ko ponad 400 osób. Prezes tej firmy skarży się na problemy ze znalezieniem odpowiednich ludzi. Budimex chętnie zatrudnia młodych inżynierów, którzy odbywali staże w okresie studiów. Jed­nak przedsiębiorstwu najbardziej zależy na zaprawionych w bojach wysokiej kla­sy specjalistach.

Cóż, wypada mi życzyć budowlańcom, aby poprawa koniunktury trwała jak naj­dłużej i żeby odczuli to także w swoich portfelach.

 

Marek Wielgo

Gazeta Wyborcza

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in