O ludzkich postawach mówi się różnie. Na ogół wymieniane są postawy życiowe, moralne, ideologiczne, filozoficzne, polityczne itp.
O ludzkich postawach mówi się różnie. Na ogół wymieniane są postawy życiowe, moralne, ideologiczne, filozoficzne, polityczne itp. Zawsze jednak – wg Słownika Języka Polskiego – chodzi o stosunek człowieka do życia lub do pewnej wyróżnionej sfery zjawisk; ustosunkowanie się do czegoś, czyjeś nastawienie, poglądy. Nigdzie jednak nie trafiłem, by czyjąś postawę określano jako „inżynierską”, czyli w moim rozumieniu łączącą wiedzę techniczną nie tylko z ludzką przyzwoitością, ale także z wszechstronnym, otwartym, żywym i konstruktywnym podejściem do otaczających zjawisk życia społecznego. Postawę daleko odbiegającą od technokratycznego zaślepienia będącego pożywką dla złośliwych o nas opinii, jakoby inteligencja dzieliła się na wrodzoną, nabytą i… techniczną.
Podnoszę tę kwestię, bowiem chciałem naszym P.T. Czytelnikom tu przypomnieć i podkreślić, że taką właśnie pozytywnie inżynierską postawę z pewnością wykazywali założyciele „Przeglądu Budowlanego” i to w całym okresie działalności ich Stowarzyszenia Zawodowego Przemysłowców Budowlanych. Postawę szczególnie wyrazistą w czasie wojny, gdyż w obliczu olbrzymich strat wojennych w budownictwie, a w trosce o rozwój i należyte ujęcie zagadnień budownictwa Stowarzyszenie Zawodowe Przemysłowców Budowlanych od pierwszej chwili okupacji zorganizowało na swoim terenie pracę – o charakterze naukowym przez przygotowanie literatury zawodowej oraz o charakterze społeczno-gospodarczym, aby przygotować zawód do sprostania powojennym potrzebom przy odbudowie kraju. Temu, co ta prawdziwie inżynierska postawa przyniosła w postaci konkretnych rezultatów, które w istocie są dowodem tejże właśnie inżynierskiej postawy, poświęcone jest powojenne sprawozdanie pt. „Nasze prace z okresu okupacji” opublikowane w „Przeglądzie Budowlanym”, w pierwszych numerach wydanych po sześcioletniej przerwie.
W ślad za tym sprawozdaniem przypomnijmy, że niestety – prace o charakterze naukowym zaginęły podczas powstania warszawskiego. Szczęśliwie uratowały się jednak opracowane podczas okupacji niemieckiej, na zlecenie i kosztem Stowarzyszenia Zawodowego Przemysłowców Budowlanych RP podręczniki. Łącznie 37 pozycji, w tym wykorzystywane do dzisiaj książki autorstwa profesorów Wierzbickiego, Żenczykowskiego czy Tołwińskiego. Na marginesie dodam tu, że autorem jednej z tych książek był prof. Lalewicz, z którym razem kryliśmy się w piwnicy w czasie walk powstańczych, ale, gdy Niemcy nas ogarnęli, jego – jako starszego człowieka – na miejscu rozstrzelali, nas młodszych natomiast oszczędzili i pogonili do obozu w Pruszkowie.
Prace społeczno-gospodarcze zachowały się w pełni (…) i złożyło się nań 14 prac, jako rezultat zespołowych narad i dyskusji.Pracowały nad tym 22 osoby, w tym m.in. takie tuzy myśli inżynierskiej, jak profesorowie Paszkowski, Nechay czy Dyżewski. Wynikiem były następujące prace: 1. Tezy generalne i ogólne; 2. W sprawie Najwyższej Rady Gospodarczej; 3. Organizacja Naczelnych Organów Państwowych; 4. Samorząd Gospodarczy; 5. Projekt nowej Ustawy Budowlanej; 6. Zagadnienie materiałów budowlanych; 7. Program Odbudowy;8. Zagadnienie Robót Publicznych; 9. Przemysł budowlany i wojna: 10. Wytyczne kształcenia pracowników w zawodzie budowlanym; 11. Kodeks etyki zawodowej Przemysłowców Budowlanych; 12. Naczelna Izba Własności; 13. Warunki ogólne, obowiązujące przy robotach budowlanych; 14. Uwagi w sprawie struktury Organów Administracyjnych.
Zadziwia wręcz, jak rozległą tematyką zajmowało się tak szczupłe grono osób. Praktycznie o każdym z tematów tych opracowań warto by było dzisiaj podyskutować, niektóre bowiem nic nie straciły na aktualności. Weźmy choćby postulat dotyczący utworzenia w strukturze sądownictwa wyspecjalizowanej izby zobowiązanej do rozstrzygania powojennych kwestii własnościowych. W związku z komplikacjami, jakie zrodziła na terenie własności osób prawnych i fizycznych okupacja niemiecka, w celu ułatwienia powrotu do praworządnych stosunków, proponuje się powołanie do życia Naczelnej Izby Własności dla rozpatrywania wszelkich spraw, powstałych w związku ze zmianami w tym zakresie. Naczelna Izba Własności miałaby charakter instytucji sądowej z prawem orzecznictwa w ostatniej instancji, jedynie z prawem kasacji przez Sąd Najwyższy.
Nie miejsce tu zresztą, by szerzej przybliżać P.T. Czytelnikom – historyczny, choć wciąż dla nas wartościowy – dorobek dawnego Stowarzyszenia Zawodowego Przemysłowców Budowlanych. Mam nadzieję, że znajdzie się miejsce na łamach dzisiejszego „Przeglądu Budowlanego”, by w przyszłości wrócić przynajmniej do pewnych spraw, które były w nim kiedyś przedmiotem publikacji. Ja przy okazji mogę tylko zdradzić, że podejmując przed ćwierćwieczem swą misję ministerialną, związaną też ze zmianą ustroju w odniesieniu do budownictwa, spenetrowałem stare roczniki właśnie „Przeglądu Budowlanego”, by zorientować się w problematyce naszego zawodu uprawianego w warunkach gospodarki rynkowej. Wtedy też trafiłem na „Kodeks etyki zawodowej przedsiębiorców budowlanych”, coś, co w pełni wyraża prawdziwie inżynierską postawę jego autorów i czego w swym życiu dali przykład następnym pokoleniom inżynierów budownictwa. Kilkadziesiąt lat zanim zaistniały konstytucyjne prawa i obowiązki zawodu zaufania publicznego.
Czy obecna młodzież inżynierska przyjmie to za swoje, czy jest to możliwe? Może natchnie nas optymizmem dość wyjątkowy epizod z 1984 roku. Wtedy dziś już nieżyjący prof. Klemens Szaniawski, z którym zresztą wcześniej miałem zaszczyt i przyjemność współpracować w „Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość”, skądinąd internowany w stanie wojennym, został demokratycznie wybrany na stanowisko rektora Uniwersytetu Warszawskiego.
W reakcji zaś na to jakiś wysoko postawiony towarzysz partyjny zapytał go ze złością: jak pan będąc rektorem socjalistycznej uczelni zapewni socjalistyczne wychowanie młodzieży studenckiej? Szaniawski krótko odpowiedział: własnym przykładem! – co oczywiście nie zmieniło faktu, że władza, socjalistyczna tylko w gębie, nie dopuściła do objęcia przez profesora Szaniawskiego urzędu rektora UW Historia ta jest wyzwaniem nie tylko dla moich rówieśników (80+), ale i wszystkich młodszych profesjonalistów budowlanych, by inżynierska postawa starszych była zachęcającym przykładem i wzorem dla inżynierskiej młodzieży, by w końcu ta właśnie postawa samorzutnie budziła zaufanie publiczne wobec zawodu inżyniera budownictwa.
Andrzej Bratkowski
Uwaga: artykuł został za zgodą autora przedrukowany z nr. 3/2017 „Przeglądu Budowlanego”.