Refleksje po chorzowsko-katowickiej katastrofie budowlanej

10.04.2007

28 stycznia 2006 r. o godzinie 17.15 uległa zniszczeniu stalowa konstrukcja przekrycia hali nr 1 zlokalizowanej na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie przy ul. Bytkowskiej 1.

28 stycznia 2006 r. o godzinie 17.15 uległa zniszczeniu stalowa konstrukcja przekrycia hali nr 1 zlokalizowanej na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie przy ul. Bytkowskiej 1.

Nie była to zwyczajna katastrofa budowlana zarówno ze względu na jej rozmiary (zniszczeniu uległ dach o powierzchni około jednego hektara), jak i na tragiczne skutki – na miejscu zginęło  65 osób, a 173 osoby zostały ranne.

W całym kraju została ogłoszona żałoba narodowa, a po upływie roku na miejscu tragedii nadal płoną znicze zapalane rękami osób, które straciły tu swoich najbliższych.

Fot. Marcin Kowalski, Grupa Ratownictwa Medycznego PCK

Przytaczając powyższe fakty, chciałbym zapoczątkować dyskusję w środowisku kadry technicznej budownictwa. Nie możemy bowiem milczeć w obliczu wydarzeń, które – jakkolwiek  na to patrzeć – kładą się cieniem na społeczne postrzeganie naszego zawodu.

W pierwszej kolejności jednak powinniśmy poznać prawdę obiektywną. Nie powinno być z tym większych trudności, albowiem miesięcznik PZITB „Inżynieria i Budownictwo” już w kwietniu 2006 r. opublikował bardzo dobry artykuł [1] pióra wrocławskich profesorów Antoniego Biegusa i Kazimierza Rykaluka – autorów ekspertyzy, którą w marcu 2006 r. wykonali na zlecenie komisji Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, powołanej do wyjaśnienia przyczyn wspomnianej katastrofy.

Obaj profesorowie będący uznanymi ekspertami z zakresu konstrukcji stalowych nie szczędzili przy tym czasu, aby zapoznać z wynikami swojej pracy jak najszersze grono zainteresowanych osób. W ramach tej godnej pochwały akcji prof. Antoni Biegus we wrześniu 2006 r. w siedzibie Łódzkiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa wygłosił trzygodzinny wykład. Jako jeden z licznie przybyłych słuchaczy mogłem przy tej okazji utwierdzić się w przekonaniu, że nic nie jest w stanie zastąpić kontaktu z żywym słowem. Poznałem przecież problem już wcześniej dzięki publikacji [1], a jednak po wykładzie poczułem się wzbogacony nie tylko o pewne szczegóły związane ze specyfiką projektowania i realizacji konstrukcji stalowych, lecz także o pewne spostrzeżenia natury ogólnej.

Właśnie te spostrzeżenia, przekazane w formie rozwinięcia trzech głównych myśli sformułowanych przez autora wykładu, mogą stać się przyczynkiem do dyskusji, w której – mam nadzieję – zabiorą głos osoby pełniące na co dzień samodzielne funkcje techniczne w budownictwie.{mospagebreak}
Myśl pierwsza:
Projektant konstrukcji musi potrafić czasem powiedzieć polskiemu architektowi stanowcze NIE.
Nie wdając się w szczegóły, chodzi tu o uświadomienie bezspornego faktu, że dobrze zaprojektowany obiekt może powstać jedynie w wyniku partnerskiej współpracy architekta i konstruktora. Jeżeli ten pierwszy, który przeważnie jest kierownikiem zespołu projektantów, narzuca bezpardonowo swoją wolę temu drugiemu – to na ogół cierpi na tym bezpieczeństwo konstrukcji. Spektakularnym przykładem takiego stanu rzeczy była katastrofa budowlana, która miała miejsce w końcu 2000 r. na budowie Centrum Handlowego Carrefour – Turzyn w Szczecinie [2]. Praprzyczyna tego nieszczęścia była prozaiczna – architekt nakłonił konstruktora do usunięcia na parterze jednego ze słupów kilkukondygnacyjnego szkieletu żelbetowego. W efekcie katastrofy na miejscu zginęły dwie osoby, a dziesięć zostało rannych. Odpowiedzialność karną ponieśli wyłącznie konstruktorzy: projektant i weryfikator [7].

W przypadku chorzowskim dach pawilonu wystawienniczego o powierzchni bez mała jednego hektara zaprojektowany został bez żadnego spadku! Jest to jawne pogwałcenie zasad sztuki budowlanej, zgodnie z którymi dach płaski to w naszej strefie klimatycznej dach o nachyleniu co najmniej trzyprocentowym. Oczywiście na dachu zrealizowanego obiektu musiały utworzyć się niecki, w których gromadziła się woda, co stanowiło dodatkowe obciążenie, zwłaszcza w okresie zimowym. W dodatku zaprojektowanie znacznej liczby świetlików umożliwiało tworzenie się licznych zasp śnieżnych (zwanych do niedawna „workami śnieżnymi”). Bez komentarza natomiast pozostawiam fakt zaprojektowania rur spustowych o średnicy 60 mm (sic!), które w okresie zimowym (również w dniu katastrofy) były zaczopowane korkami lodowymi.

Pierwszym odczuciem osoby spoglądającej na rzut przyziemia feralnego pawilonu wystawienniczego jest zdziwienie wyrażające się pytaniem: dlaczego obiekt o wymiarach bardzo zbliżonych do kwadratu (97,360 m x 102,875 m) nie mógł mieć dwóch wzajemnie prostopadłych osi symetrii? Przecież właśnie konstrukcje stalowe bardzo lubią symetrię; wręcz wymagają typizacji. Nie mówiąc już o tym, że optymalnie zaprojektowana konstrukcja charakteryzuje się prostym i czytelnym sposobem przekazywania obciążeń, czego nie można powiedzieć o tymże obiekcie, przede wszystkim dlatego, że architekt narzucił w rzucie poziomym nielogiczny i bardzo trudno poddający się typizacji układ elementów konstrukcyjnych.  Na przykład kratownice w jednej z naw miały wybitnie nietypową rozpiętość równą 24,375 m.

W tym miejscu gorąco zachęcam do lektury artykułu prof. Stanisława Kusia [3], w którym autor zaprezentował na przykładzie feralnej hali, jak powinna wyglądać współpraca architekta i konstruktora, przedstawiając również własną koncepcję konstrukcji tego obiektu.
Myśl druga:
Komputer jest mądry naszą mądrością. Ludzi mądrych czyni mądrzejszymi, a niedouczonych wyprowadza w pole.
Sentencja ta jest adresowana przede wszystkim do młodszego pokolenia konstruktorów, którzy nie mają odpowiedniego wyczucia konstrukcyjnego, ponieważ nie przeszli twardej szkoły obliczania i projektowania „na piechotę”, czyli za pomocą dość prymitywnych narzędzi obliczeniowych, jakie jeszcze nie tak dawno były w powszechnym użyciu. Młodzi projektanci konstrukcji często bezkrytycznie ufają wydrukom komputerowym, które bezwzględnie wymagają praktycznego zastosowania – znanej z innych dziedzin życia – zasady ograniczonego zaufania. Bo przecież podczas wprowadzania danych nietrudno popełnić błąd, nie mówiąc już o tym, że stosowane oprogramowania nie zawsze dostatecznie wiernie odwzorowują rzeczywistość.

Fot. Marcin Kowalski, Grupa Ratownictwa Medycznego PCK

Trzeba przy tym mieć świadomość, że nawet tak doskonałe narzędzie, jakim jest komputer, nie jest w stanie zastąpić projektanta w procesie konstruowania, który wymaga nie tylko odpowiedniej dozy wiedzy i doświadczenia, ale również czegoś tak trudnego do zdefiniowania jak swoista erudycja konstrukcyjna [4]. Można by nawet postawić tezę, że komputer odciążając projektanta od żmudnych obliczeń pozwala mu więcej czasu poświęcić właśnie na konstruowanie. Kłopot w tym, że tezę tę jest bardzo trudno obronić w dobie ciągłego projektowania „na wczoraj”.

Wydaje się, że dobrze byłoby zapoznać się z opinią na ten temat prof. Tadeusza Godyckiego-Ćwirko, który w wywiadzie udzielonym redaktorowi naczelnemu „Kwartalnika Łódzkiego” przekazuje konstruktorom cenne rady i wskazówki [5]. {mospagebreak}
Myśl trzecia:
Konstruktor nie powinien bać się weryfikacji.
O tym, że błędy nieuchronnie towarzyszą każdej działalności człowieka, wiedzieli już starożytni, co wyrazili w znanej sentencji Errare humanum est (Błądzenie jest rzeczą ludzką). Rzecz w tym, że konstrukcja musi być bezpieczna, co powinno prowadzić do opracowania systemu gwarantującego wyłowienie i wyeliminowanie już na etapie projektowania błędów, jakie może popełnić konstruktor.

Obowiązujące obecnie prawo usiłuje dać taką gwarancję, nakładając określone obowiązki na wszystkich uczestników procesu budowlanego, w szczególności nakazując projektantowi (zgodnie z art. 20 ust. 2 ustawy [6]) sprawdzenie swego dzieła przez osobę posiadającą uprawnienia budowlane do projektowania bez ograniczeń lub przez rzeczoznawcę budowlanego. Ponieważ w praktyce bywa z tym różnie, coraz częściej pojawiają się głosy postulujące wprowadzenie instytucji, które zapewniałyby niezależną weryfikację zewnętrzną wszystkich sporządzanych projektów architektoniczno-budowlanych.

Fot. Marcin Kowalski, Grupa Ratownictwa Medycznego PCK

Wiele wskazuje na to, że również rząd RP dostrzegł konieczność wprowadzenia zmian w tym zakresie. Tym razem jednak zamiast kolejnej nowelizacji ustawy [6] zostanie przygotowany nowy akt prawny (nie będzie to, niestety, kodeks budowlany). W przygotowywanych aktualnie założeniach do projektu nowej ustawy – Prawo budowlane znalazł się m.in. taki zapis: „Projektant zapewnia sprawdzenie projektu przez uprawniony niezależny podmiot”.

Przy okazji chciałbym jeszcze dodać, że w toku dyskusji, jaka wywiązała się po wykładzie, prof. Antoni Biegus sprostował niektóre błędne informacje rozpowszechniane przez publikatory zimą 2006 r. Prawda zatem wygląda następująco:

obiekt w całości został zaprojektowany i wykonany w Polsce,
nie wybudowano w naszym kraju drugiego takiego obiektu (chciałoby się dodać: to dobrze),
nie było żadnego zagrożenia z tytułu posadowienia obiektu na terenie narażonym na występowanie szkód górniczych.

Mój głos w dyskusji chciałbym zakończyć przypomnieniem wiersza Ryszarda Krynickiego zatytułowanego „Minionej nocy”:
Minionej nocy
przyśnił mi się napis w nieznanym języku:
będąc człowiekiem
masz prawo do błędu –
ale masz prawo tylko do ludzkiego błędu,
ale masz prawo tylko do takiego błędu,
który potrafisz naprawić –
Lecz nie masz prawa do błędu nie do naprawienia,
błędu, który zabija
dr inż. Andrzej B. NOWAKOWSKI
Piśmiennictwo
[1] A. Biegus, K. Rykaluk, Katastrofa hali Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie, „Inżynieria i Budownictwo” nr 4/2006, str. 183–189.
[2] W. Kiernożycki, A. Adamczyk, Katastrofa na budowie centrum handlowego, Materiały XX Konferencji Naukowo-
-Technicznej „AWARIE BUDOWLANE” Szczecin–Między-zdroje, 22–26 maja 2001 r.
[3] S. Kuś, Katastrofa budowlana hali targowej w Katowicach, „Wiadomości Projektanta Budownictwa” nr 7/2006, str. 17–22.
[4] W. Starosolski, Konstrukcje żelbetowe wg PN-B-03264:2002 i Eurokodu 2, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006.
[5] Inżynier doskonały –  wywiad z prof. T. Godyckim-Ćwirko, „Kwartalnik Łódzki” nr III/2006(12), str. 5–8.
[6] Ustawa z 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane (t.j. Dz.U.
z 1 września 2006 r. Nr 156, poz. 1118).
[7] A.B. Nowakowski, O odpowiedzialności nie tylko projektanta konstrukcji, „Kwartalnik Łódzki” nr II/2005(7), str. 13–14.

ZAMÓW PRENUMERATĘ

Artykuł zamieszczony 
w „Inżynierze budownictwa”, 
marzec 2007. 

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in