Najlepszym odnawialnym źródłem energii jest to, które nie jest zużywane.
Wprowadzony przez polski rząd obowiązek certyfikacji energetycznej budynków nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Problemy dotyczą przede wszystkim szeroko opisywanej w prasie i literaturze branżowej kalkulacji energochłonności budynków według wytycznych i metod przygotowanych przez rząd. Według autora to niejedyne problemy, jakie pojawią się przy wprowadzaniu obowiązku certyfikacji energetycznej budynków. Nawet jeżeli uda się wprowadzić odpowiednie zapisy, normy i rozporządzenia, które będą prawidłowe i zaakceptowane przez zainteresowane strony, pozostaje jeszcze kwestia wprowadzenia ich w praktyce. Tutaj sytuacja się mocno komplikuje. O ile osoby, zajmujące się na co dzień realizacjami inwestycji od strony praktycznej, mogą zdawać sobie sprawę z nowych problemów, o tyle osoby odpowiedzialne jedynie za biurokratyczną stronę certyfikacji (polski rząd i podlegające mu ministerstwa) często nie mają na ten temat pojęcia.
Certyfikaty energetyczne i certyfikacja energetyczna budynków
Wprowadzeniu certyfikatów energetycznych oraz obowiązkowi certyfikacji energetycznej budynków miał przyświecać jeden cel, a mianowicie wzrost atrakcyjności budynków o niskich kosztach eksploatacji na rynku nieruchomości. Miało się to przyczyniać do mniejszego wpływu nowych budynków na środowisko naturalne.
Obecnie, nawet gdy uda się wprowadzić odpowiednie zapisy i rozporządzenia dotyczące kalkulacji energochłonności budynków, pozostanie problem wprowadzenia ich w życie. Zasadnicze problemy nasuwają się na każdym z etapów realizacji nowych budynków, od projektu aż po późniejsze użytkowanie obiektu.
Osoby zajmujące się administracyjną stroną wprowadzenia obowiązku certyfikacji energetycznej muszą zatem zadać sobie pytanie, czy wprowadzenie certyfikacji energetycznej jest celem samym w sobie lub też czy przyświeca temu wyższy cel, a mianowicie rzeczywiste zmniejszenie zużycia energii przez budynki. Jeżeli to drugie (bo taka jest w mniemaniu autora ich idea), to samo sformułowanie i uporządkowanie dokumentów według autora nie przyniesie żądanego efektu. Dlaczego? Aby odpowiedzieć na to pytanie, konieczne jest przedstawienie podstawowych problemów, które mają negatywny wpływ i będą utrudniały wprowadzanie w życie obowiązku certyfikacji energetycznej budynków.
Projekty instalacji sanitarnych
Z roku na rok jakość projektów się obniża. Otwierane są biura projektowe przez osoby często spoza branży i często nieznające się na problematyce systemów wentylacyjno-klimatyzacyjnych. Podobnie nawet w prestiżowych biurach projektowych coraz częściej zatrudniane są osoby zaraz po studiach, których wiedza i kompetencje pozostawiają wiele do życzenia. Wielu projektantów zdanych jest na wiedzę przedstawicieli producentów urządzeń, którzy wykorzystują niewiedzę nie tylko inwestorów, ale właśnie projektantów po to, by sprzedać z zyskiem dane urządzenie. Coraz częściej odbywa się to w sposób świadomy przez przedstawicieli producentów. Projektantom brakuje nie tylko wiedzy teoretycznej, ale często praktycznej. Skutkuje to tym, że nie są weryfikowane wydruki z programów doborowych lub nawet gdy dochodzi do podawania nieprawdy w kartach doborów technicznych przez przedstawicieli producentów urządzeń, projektanci nie są w stanie wychwycić nieprawidłowości. O ile wcześniej projektanci starali się, by popełniać jak najmniej błędów, o tyle obecnie nikt nie zwraca na nie uwagi. To przykre, ale projekty wykonywane są nie na jakość, ale na ilość. Często projektanci zdają się na firmy wykonawcze, które w ich mniemaniu mają wychwycić pewne braki, i odwrotnie – firmy wykonawcze zdają się całkowicie na projektantów. Powoduje to, że w przypadku wystąpienia pewnych niezgodności nie są one wychwytywane w odpowiednim momencie i później pozostaje wzajemne oskarżanie się, po czyjej stronie leży wina.
Najbardziej popularne są dobory urządzeń dosłownie w 15 minut i w ten sposób dobrane urządzenia są przyjmowane do projektu. Prowadzi to często do nieporozumień w późniejszych etapach realizacji inwestycji.
Oczywiście istnieje wiele biur projektowych, które podchodzą bardzo profesjonalnie do sztuki projektowania.
© Alexey Afanasyev – Fotolia.com
Wykonawstwo inwestycji
Firmy wykonawcze skupiają się niestety coraz częściej jedynie na wypracowaniu odpowiedniej marży bez ponoszenia konsekwencji za wprowadzane zmiany w projekcie. Tutaj wszelkie próby podawania nieprawdy w kartach doborów technicznych urządzeń przez niektórych przedstawicieli producentów urządzeń, nawet przy świadomej wiedzy firmy wykonawczej, odbywają się z przymrużeniem oka, gdyż zakupywane jest urządzenie tańsze, które teoretycznie na papierze posiada odpowiednie parametry techniczne. Firmy wykonawcze często startują w przetargach na urządzeniach zamiennych, które nie spełniają wymogów projektu. Na przykład agregaty chłodnicze wyposażone w jedną sprężarkę są traktowane na równi z wydanymi w projekcie urządzeniami czterosprężarkowymi itp. Jedyną wartością porównywaną często jest wydajność chłodnicza urządzeń. Niestety nie jest ona często weryfikowana dla zadanych parametrów projektowych. Jeżeli deklarowana jest przez danego producenta wydajność urządzeń, najczęściej kontrolowana jest jedynie cena takiego urządzenia. Jeżeli nawet czasami weryfikowane są parametry techniczne urządzeń, to odbywa się to nie na zasadzie realizacji zgodnie z projektem, ale jedynie chronienia interesu firmy wykonawczej przed procesami sądowymi za niezgodność z projektem.
Coraz częściej autor ma do czynienia z firmami wykonawczymi, które wygrały przetarg i zwracają się z zapytaniem o pomoc przy realizacji inwestycji.Po krótszej rozmowie okazuje się, że firma, która wygrała przetarg, jest firmą, która po raz pierwszy wykonuje instalację klimatyzacyjną. Firmy takie wygrywają często przetargi, ponieważ oferują najniższe kwoty. Autor był świadkiem instalacji, w których podłączenie agregatu wody ziębniczej do instalacji na dachu budynku odbywało się z wykorzystaniem węża ogrodowego wykorzystywanego do zraszania zieleni na działkach.
Oczywiście istnieją również wyjątki, są firmy, które rzetelnie i bardzo profesjonalnie podchodzą do swoich obowiązków.
Inwestorzy
Inwestorzy nie są świadomi dokonywanych zmian przez firmy wykonawcze, nie posiadają stosownej wiedzy oraz odpowiednio przygotowanych inżynierów do reprezentowania ich interesów. Coraz częściej menedżerowie odpowiedzialni za realizację kontraktu chcieliby pominąć proces analizowania proponowanych systemów i celowości ich zastosowania.
Podawanie nieprawdy w kartach doborów technicznych przez producentów urządzeń
Coraz częściej zaobserwować można zjawisko podawania nieprawdy w kartach doborów technicznych przez producentów urządzeń oraz swobodne żonglowanie danymi technicznymi przez przedstawicieli producentów urządzeń. Dochodzi do tego zjawiska zarówno w sposób świadomy, jak również nieświadomy przez przedstawicieli producentów, wynikający z niewiedzy oraz braku znajomości podstawowych zagadnień technicznych.
Przedstawiciele techniczno-handlowi mają coraz częściej znaczący wpływ na dobór odpowiedniego systemu przez projektantów urządzeń. Problemem jest brak stosownego wykształcenia w tym zakresie, ponieważ coraz częściej na stanowiskach przedstawicieli zatrudniane są osoby z wykształceniem handlowym, a nie inżynierskim.
Problemem jest to, że nikt nie analizuje pracy systemów aż do momentu wystąpienia rzeczywiście awaryjnych sytuacji. Wszelkie próby podawania nieprawdziwych danych technicznych przechodzą niezauważone, co powoduje, że dość często firmy dzięki małym modyfikacjom parametrów prezentują inwestorowi urządzenie tańsze, które jednak nie spełnia wymagań projektu, nie może też być porównywane z urządzeniami o rzeczywiście wysokich osiągach. Takie działania przeczą nie tylko zasadzie współzawodnictwa fair play pomiędzy producentami, ale i są niezgodne z prawem.
Programy certyfikacji
Jak wynika z doświadczenia autora, w wielu wypadkach urządzenia niecertyfikowane, posiadające bardzo korzystne parametry techniczne w katalogach i biuletynach technicznych, po przystąpieniu do badań technicznych, np. w laboratoriach jednostki niezależnej potwierdzającej parametry techniczne producentów urządzeń, uzyskiwały wartości w żaden sposób nieprzystające do pierwotnie deklarowanych.
Podsumowanie i wnioski
Mimo że opisywane sytuacje nie nastrajają zbyt optymistycznie, są one rzeczywistymi praktykami pochodzącymi z codziennych realizacji wielu inwestycji. Takie przypadki można mnożyć bez końca, przytaczając absurdy z życia codziennego, których wszyscy jesteśmy świadkami.
Dokonajmy zatem krótkiego podsumowania istotnych problemów mających wpływ na energochłonność budynków w Polsce:
– brak kompetencji ze strony projektantów do przygotowania certyfikatów energetycznych;
– brak kompetencji ze strony inwestorów oraz całkowita niewiedza w zakresie wyboru preferowanych przez nich rozwiązań;
– tendencje firm wykonawczych do wyboru urządzeń najtańszych lub preferowanie takich, na których można najwięcej zarobić;
– podawanie nieprawdy kartach doborów technicznych przez przedstawicieli technicznych producentów odbywające się nieświadomie na wskutek własnej niewiedzy przedstawiciela lub coraz częściej świadomie dla celowego wprowadzenia w błąd inwestora i projektanta;
– brak wiedzy ze strony projektantów do analizowania poprawności załączonych kart doborów technicznych przez przedstawicieli producentów i dystrybutorów;
– działanie pod presją czasu wszystkich stron zaangażowanych w projekt (inwestora na projektanta, projektanta na przedstawiciela w celu przygotowania karty doboru technicznego urządzenia itp.);
– brak możliwości analizy i przyjmowanie kart i biuletynów technicznych producentów urządzeń, które nie są certyfikowane, jako wiarygodnych przez projektantów i firmy wykonawcze.
W świetle powyższych praktyk idea nawet prawidłowo opracowanego i sporządzonego dokumentu dotyczącego poprawnej kalkulacji energochłonności budynku nie znajdzie zastosowania w polskich warunkach realizacji inwestycji. Konieczne jest wprowadzenie istotnych zmian w postaci odpowiednich przepisów prawnych, które odgórnie nakażą:
– stosowanie w obiekcie rozwiązań sprawdzonych o potwierdzonych w niezależnej jednostce badawczej (np. EUROVENT) parametrach technicznych gwarantujących wiarygodność parametrów podawanych przez producenta i deklaracji złożonych w biuletynach technicznych i katalogu (konieczność stosowania sprawdzonych i wiarygodnych technicznie urządzeń);
– stosowanie odpowiednich kar za próby fałszowania danych technicznych oraz podanie do publicznej informacji nazwisk osób lub nazw firm biorących udział w takim procederze (odpowiedzialność producenta lub dystrybutora);
– niezależnie od certyfikacji energetycznej wprowadzenie minimalnych wartości efektywności energetycznej urządzeń, np. najbardziej energochłonnych agregatów wody ziębniczej, jakie powinny one posiadać, by zostały dopuszczone do pracy w budynku (wskaźniki EER i ESEER zależnie od przeznaczenia budynków i ich cechach charakteryzujących). W ten sposób możliwa staje się redukcja zapotrzebowania energii elektrycznej na cele klimatyzacji. Bardzo dobrym posunięciem według autora było wprowadzenie rozporządzenia co do minimalnej wartości stosunku natężenia przepływu powietrza do poboru mocy elektrycznej przez centrale klimatyzacyjne. Problemem jest to, że w dalszym ciągu wprowadzane są rozwiązania niespełniające tego warunku i nie jest to przez nikogo egzekwowane (minimalne wymogi co do parametrów pracy stosowanych urządzeń i możliwość ich wyegzekwowania).
Innego zagadnienia wymaga sprawa podejścia projektantów do nauki i chęci dalszego kształcenia. Wszystko zależy oczywiście od predyspozycji danego człowieka oraz jego chęci. Rozsądne wydaje się wprowadzenie na etapie studiów powszechnej współpracy między uczelniami i praktykami, tak aby możliwe było wprowadzenie już na etapie studiów prezentacji nowoczesnych technologii i rozwiązań. Często na studiach rozpatrywane są zagadnienia czysto teoretyczne i zazwyczaj oderwane od rzeczywistości (współpraca uczelni technicznych z producentami urządzeń).
Wina leży również po stronie rządu, bo wszystkie decyzje przez niego podejmowane powinny być konsultowane z pracownikami naukowo-technicznymi uczelni technicznych, stowarzyszeniami oraz producentami urządzeń, a niestety tak nie jest. Można tutaj przytoczyć choćby sprawę wprowadzonego obowiązku gospodarki czynnikami ziębniczymi i ich odzysku z instalacji. Wprowadzony przez rząd przepis powodował, że bardziej opłacało się wypuścić szkodliwy czynnik chłodniczy do atmosfery, niż odzyskać go z instalacji i oddać do punktu skupu (odpowiedzialność rządu).
Wiadomo, czyją matką jest nadzieja, niemniej jednak autor, mimo wszystko, chętnie służy pomocą w formułowaniu niezbędnych zadań do prawidłowego przeprowadzenia procesu wdrażania certyfikatów energetycznych budynków w Polsce.
mgr inż. Bartłomiej Adamski
PZITS O/Kraków
Przedstawiony punkt widzenia autora jest zestawieniem jego uwag zawartych w listopadowych numerach magazynów „Chłodnictwo i Klimatyzacja” oraz „Rynek Instalacyjny”.