Rozmowa z Tomaszem Żuchowskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa.
Czy resort zamierza włączyć się w umożliwienie firmom z polskim kapitałem udziału w przetargach na duże inwestycje?
Nie musimy się przekonywać o słuszności tej sprawy, zadaniem każdego rządu w każdym kraju jest wspieranie rodzimych podmiotów poprzez stwarzanie odpowiednich warunków do udziału w konkurencji rynkowej, przy zachowaniu ogólnych zasad rzeczywistości przetargowej.
Firmom nie trzeba pomagać, są przygotowane do realizacji dużych inwestycji, wystarczy zapewnić kredyty lub gwarancje bankowe, jakimi operują i wygrywają przetargi konsorcja zagraniczne.
Jest to bezdyskusyjne i będziemy dążyć do tego, by w tej transzy funduszy unijnych firmy z polskim kapitałem takie wsparcie otrzymały. Aby miały szansę konkurować na rynku inwestycyjnym.
Kiedy ktoś przekona stosowny urząd, by zakończyć rozstrzyganie przetargów najniższymi cenami? Dotyczy to firm, projektantów, kierowników budów, inspektorów nadzoru. Kryterium ceny jest najłatwiejszym i najprościej mierzalnym sposobem rozstrzygania przetargów. W praktyce okazało się niezbyt szczęśliwe, trudno z krytycznymi opiniami dyskutować, sporo podmiotów poszło na łatwiznę stosując to kryterium jako jedyne i najważniejsze, co nie oznacza, że, jeśli nawet zamawiający proponuje pewną kwotę za wykonanie zadania, np. projektantowi lub inspektorowi nadzoru, to nie zwalnia ich z obowiązku zachowania wszelkich standardów zarówno wiedzy technicznej, jak i staranności, rzetelności i etyki zawodowej. Spotykana jest reakcja i tłumaczenia, że za tak niską kwotę czegoś ktoś nie zrobi albo wykona to gorzej. Nie dostrzega się uwarunkowań wynikających z norm i przepisów technicznych.
Fot. MIiB
Dlaczego nie dzieli się dużych inwestycji na mniejsze, aby mogły startować o nie rodzime firmy? Wymóg np. wykonania inwestycji rzędu 110 mln euro lub dwóch po 55 mln euro jest barierą zaporową.
Trudno nam z ministerstwa bezpośrednio rozstrzygać tego typu sprawy. To zamawiający decyduje, na ile może podzielić inwestycje na mniejsze, uwzględniając wydatkowanie pieniędzy, dotrzymanie terminu wykonania, a przede wszystkim spójność technologii, aby wszystkie odcinki stanowiły jedną całość. Łatwiej jest uzyskać dokumentacje, decyzje środowiskowe dla jednej inwestycji niż dla kilku odcinków oddzielnie. O wszystkim decyduje optymalizacja kosztów i spraw organizacyjnych. Zdaję sobie sprawę z tego, iż dzielenie dużej inwestycji na mniejsze odcinki umożliwia większej liczbie mniejszych firm wzięcie udziału w realizacji danej inwestycji, nie tylko w roli podwykonawców.
Jest szansa na poprawienie płatności w branży budowlanej?
Jest to ważny aspekt, zgadzamy się, że opóźnione płatności są powodem bankructw firm. Będziemy czynić starania wspólnie z innymi instytucjami, by doprowadzić do solidniejszego egzekwowania terminowych płatności. Ideą rządu jest, by do takich sytuacji nie dochodziło.
Polskie firmy planują powrócić po latach do realizacji inwestycji za granicą. Czy mogą liczyć na wsparcie rządu w kwestiach gwarancji, kredytów bankowych?
Ekspansja na rynki zagraniczne jest także naszym priorytetem, którym przewodzi minister rozwoju. Niektóre działania już są podejmowane, jeśli idzie o kontrakty i programy pilotażowe, promowanie naszych firm za granicą. Pierwszym przedsięwzięciem naszego resortu będzie Szwecja. Moi współpracownicy byli już na rozmowach, Szwedzi są zainteresowani kontaktami z polskimi firmami, w tym budowlanymi. Chcemy, by najlepsze nasze firmy zaprezentowały się w tym kraju nie jako podwykonawcy, ale również jako generalni wykonawcy inwestycji.
Po dotychczasowych doświadczeniach z przygotowaniem kodeksu budowlanego nie sądzi Pan, że przedstawiciele środowisk budowlanych powinni aktywniej uczestniczyć w tych pracach?
Mogę zapewnić, że przedstawiciele budowlanych są i będą uczestniczyć we wszystkich zespołach przygotowujących projekt kodeksu. Uważam jednak, że z ciągłych dyskusji nic nie powstanie, musi być ktoś, kto przygotuje wersję roboczą, do której będzie można odnosić uwagi i zmiany. Kodeks jest sprawą interdyscyplinarną, poszczególni gracze procesu inwestycyjnego będą musieli dokonać autorefleksji i zejść ze swych oczekiwań wobec nowych przepisów, na zasadzie przerzucania się odpowiedzialnością, w kontekście rozwiązań, w których uczestniczą. Dlatego postanowiliśmy napisać to sami w ministerstwie. Nie chcemy też być niewolnikami dotychczasowego systemu, w pewnych aspektach mamy całkowicie nowe spojrzenie, które może pozwolić na stworzenie nowego systemu od początku. Dopiero gotowy produkt będziemy konsultować ze środowiskami, przedstawiając im tekst oraz wizję, jaka nam przyświecała przy jego opracowaniu.
Dobrze, czy pojawiający się od dawna wniosek o przywrócenie wykonawcy do składu uczestników procesu inwestycyjnego jest realny?
To jest jeden z wątków, który można rozważyć przy opracowaniu kodeksu.
Rola kierownika budowy?
Znane są wątpliwości, na ile dzisiaj kierownik budowy jest nim faktycznie, a jak często się dzieje, że bywa on sporadycznie na danej budowie i dokonuje wpisu do dziennika budowy. Jeśli się dzieje coś niewłaściwego, zawsze może wpisać „wstrzymuję budowę” lub w najgorszym przypadku rezygnuje z pełnienia tej funkcji. Przecież nie jest tajemnicą, że są kierownicy mający jednocześnie 15-20 budów od Szczecina po Rzeszów. Tłumaczenie małymi zarobkami jest nie do przyjęcia, bowiem wziął na siebie obowiązki, z których rzetelnie powinien się wywiązać za uzgodnioną kwotę.
Ponawiane są postulaty podzielenia specjalności sanitarnej grupującej fachowców sześciu branż. Jest to problem kierowników budów jak i zdających na uprawnienia budowlane.
Szufladkowanie specjalności nie jest dobrym rozwiązaniem. Przy posiadaniu uprawnień bez ograniczeń we wspomnianej specjalności inżynier wie, co potrafi, co może zaprojektować lub wykonać, a na czym się nie zna. Być może w przyszłości należałoby rozważyć kwestie rozszerzenia uprawnień. Mając uprawnienia konstrukcyjno-budowlane pójdę do biura projektów drogowych, douczę się i po dwóch latach będę mógł projektować drogę. Bo takie jest zapotrzebowanie, a podstawę wiedzy w tym zakresie mam.
Reforma uprawnień?
Stajemy przed dylematem, na ile jest przełożenie tego, co robi się podczas praktyk zawodowych, na zakres tematyczny pytań na egzaminie na uprawnienia. Dopóki będzie system testowy z przepisami, ustawami i rozporządzeniami, w którym należy zakreślić jedną z podanych odpowiedzi, dotąd będzie sytuacja niezrozumiała. Egzamin ma być sprawdzianem problemowym wiedzy praktycznej kandydata na specjalistę, a przepisy to sobie doczyta. Powinien jednak umieć interdyscyplinarnie zastosować te przepisy, które i tak często się zmieniają. Kluczem jest inne podejście izb inżynierów do funkcjonowania uprawnień. W rozmowach z osobami, które zdobyły uprawnienia, usłyszałem, że system egzaminowania nie daje rękojmi, iż posiadacze uprawnień mają wystarczającą wiedzę do wykonywania funkcji technicznych w budownictwie.
Tu jesteśmy zgodni. A co z oświadczeniami o praktykach? Książki były bardziej wiarygodne.
Nic nie przeszkadza, by komisja rozpatrująca zgłoszenie do egzaminu w razie wątpliwości poprosiła kandydata o szczegółowe wyjaśnienie, przy jakich robotach uczestniczył, na jakich budowach, aby dostarczył wszystkie projekty. Na podstawie tych dokumentów komisja może przepytać osobę, czy zna zagadnienia techniczne. Wystarczy przygotować do wylosowania trzy pytania z zakresu praktyki, indywidualnie dla każdej osoby. Trzeba też wspomnieć, że, jeżeli chcemy być traktowani jako przedstawiciele zawodu zaufania publicznego, to takim zaufaniem musimy darzyć inżyniera – patrona podpisującego się na oświadczeniu o praktyce kandydata.
Zadanie dla izb?
Jest to okazja dla samorządu zawodowego wykreowania nowego spojrzenia na egzaminy, by nie kierować się wynikami zdawalności, lecz uprawnienia przyznawać tym, którzy zapewniają rzetelne wykonywanie zawodu.
Co z utrudnieniami w kontaktach inżynierów i projektantów z administracją budowlaną? Czy spowoduje Pan „odchudzenie” wniosku o pozwolenie na budowę?
Nowelizacja jest przygotowana, wchodzi do konsultacji wewnątrz- resortowych. Będzie nowa forma wniosku o pozwolenie na budowę, na zgłoszenie i oświadczenia o dysponowaniu nieruchomością. Skończą się kłopoty. Od początku, jak tu przyszedłem, starałem się, by wniosek nie był PIT-em, żeby miał użyteczną formę zrozumiałą dla wszystkich.
Są jeszcze narzekania na prawo geodezyjne.
Też mamy na uwadze, zajmiemy się tym niebawem, po konsultacji ze środowiskami, by uwzględnić krytyczne opinie. To samo dotyczy map do celów projektowych. W kodeksie będzie wpisana forma elektroniczna oraz czas na wydanie mapy. Opracowujemy także warunki techniczne, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, bo są przepisy przestarzałe, które trzeba wymienić, aby dostosować je do nowych technologii i funkcji obiektów.
Rozmawiał Andrzej Orlicz.
Wywiad ukazał się w „Biuletynie Świętokrzyskim” nr 2/2016.