Budujmy zdrowe domy!

21.11.2016

Od lat dużo dyskutuje się u nas o energooszczędności domów. Natomiast niedoceniany był do tej pory ich wpływ na ludzkie zdrowie. Czy słusznie?

Jak przekonują autorzy raportu „Barometr zdrowych domów 2016″, na co dzień aż ok. 90% czasu spędzamy w budynkach, więc środowisko wewnętrzne jest absolutnie kluczowe dla naszego zdrowia. Z europejskiego badania, które na zlecenie Grupy Velux przeprowadzili socjologowie z berlińskiego Uniwersytetu Humboldta i Politechniki Darmstadt, zaś w Polsce – naukowcy z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej i Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, jasno wynika, że te osoby, które są bardziej zadowolone ze swoich domów i mieszkań, mają dużo wyższą samoocenę zdrowia oraz więcej energii życiowej. Niestety, Polacy częściej niż Europejczycy skarżą się na złe warunki mieszkaniowe oraz na ich szkodliwość dla zdrowia. Największym problemem, na który wskazał w naszym kraju co drugi badany, jest zagrzybienie i pleśń w domu. Obawiamy się też negatywnego wpływu złej jakości powietrza oraz zbyt małej ilości światła dziennego, hałasu, przeciągów i chłodu. Skutkiem złych warunków mieszkaniowych mogą być takie dolegliwości, jak: częste bóle głowy, katar sienny, alergiczny nieżyt nosa czy astma.

Szef polskiej grupy badawczej prof. Włodzimierz Piątkowski zwraca uwagę, że Polacy są reprezentantami najbiedniejszego społeczeństwa w tym badaniu, co implikuje m.in. różnice w standardzie wyposażenia domów i mieszkań, szczególnie na wsi. Zgoda. Prawdą jest też i to, że w wielu przypadkach sytuację mogłaby nieco poprawić zmiana naszych codziennych zachowań i nawyków. W pełni się jednak zgadzam z Jackiem Siwińskim z Veluksa, że potrzebne są także działania ze strony państwa i samorządów. Np. w publicznych programach pomocowych, których celem jest poprawa parametrów energetycznych starych domów, a także przy projektowaniu nowych, powinno się brać pod uwagę także aspekt zdrowotny. Tymczasem – jak przyznała w czasie niedawnej konferencji prof. Elżbieta Dagny Ryńska z wydziału architektury Politechniki Warszawskiej – dla architektów najważniejsze są wciąż kwestie techniczne i wygląd projektowanych domów.

Na szczęście parametry energetyczne okien są już tak dobre, że Polacy budujący domy decydują się na coraz większe przeszklenia, by jak najmniej korzystać ze światła sztucznego, a w efekcie płacić niższe rachunki za prąd. O wiele gorzej sprawa wygląda z hałasem. Najpewniej mało kto kupując od dewelopera nowe mieszkanie zwraca uwagę na jego parametry akustyczne. To błąd, bo częstą przyczyną dokuczliwych hałasów zza ściany czy klatki schodowej nie jest złośliwy sąsiad, ale błąd projektanta budynku albo fuszerka wykonawcy. Leszek Dulak, który jest pracownikiem laboratorium akustycznego na wydziale budownictwa Politechniki Śląskiej, narzeka na ich niską świadomość w tej kwestii. Np. w budynkach, w których montowane są podłogi pływające, często zapominają o wymogu stosowania dylatacji. Stąd późniejsze problemy z hałasem, za który najczęściej winimy sąsiadów.

Zresztą ważne jest nie tylko to, jak zaprojektowane są podłogi pływające, ale też przegrody. I jakie materiały użyto do ich budowy. Leszek Dulak radzi patrzeć na ręce fachowcom, którzy przyklejają płytki w łazience, kuchni i przedpokoju, czy nie zniszczyli dylatacji. Partactwo może być zarzewiem konfliktów z sąsiadami, bo to oni odczują jego skutki. W Niemczech po wykonaniu tego typu prac wykończeniowych sprawdzana jest ich poprawność za pomocą prostego badania. Do ściany przyklejany jest czujnik drgań. Sprawdzający stuka młotkiem w podłogę i obserwuje na mierniku poziom drgań. Jeśli jest niewłaściwy, niedoróbki są poprawiane. Warto byłoby promować taką praktykę także i u nas.

 
Marek Wielgo
Gazeta Wyborcza

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in