Brak kadry jest jednym z głównych problemów, z jakimi boryka się sektor budowlany w Polsce. Na rynku brakuje obecnie ponad 150 tys. wykwalifikowanych pracowników.
© stockphoto mania – Fotolia.com
Wśród których profesji deficyt jest największy? Jak taka sytuacja wpływa na branżę budowlaną w naszym kraju? Prezentujemy analizy i komentarze ekspertów.
W branży budowlanej braki kadrowe sięgają obecnie około 150 tys. pracowników na 400 tys. zatrudnionych. Według raportu Deloitte w całej branży wykonawczej w Polsce (wraz z małymi podmiotami zatrudniającymi poniżej 9 pracowników) pracuje ok. 700-800 tys. osób.
– To jest liczba szacunkowa – mówi Zbigniew Janowski, przewodniczący Związku Zawodowego „Budowlani”. – Na podstawie informacji, płynących zarówno z firm, jak i od zamawiających, a także z naszych związkowych źródeł, można stwierdzić, że potrzeby są jeszcze większe. Szacuję je na 180-200 tys. Prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa przypomina, że na przestrzeni ostatnich 6 lat liczba zatrudnionych konsekwentnie malała. – Tylko od 2012 do 2018 roku liczba pracowników zmniejszyła się o 100 tys. osób – mówi Jan Styliński, prezes PZPB.
Udział budownictwa w PKB w poprzednim roku wynosił blisko 7% i był o ok. 17% wyższy niż w roku 2017. W branży pracuje prawie 6% (1,2 mln) zatrudnionych w gospodarce narodowej oraz działa ok. 400 tys. firm budowlanych, w tym ponad 90% to firmy zatrudniające poniżej 9 osób.
– Ogólnie liczba zatrudnionych w sektorze budowlanym w roku 2018 spadła o prawie 1% – informuje prof. dr hab. inż. Adam Podhorecki, przewodniczący Sektorowej Rady ds. Kompetencji w Budownictwie. – Największy spadek odnotowano w grupie osób prowadzących działalność na własny rachunek, co wynika zwłaszcza z dynamicznego wzrostu płac (ok. 8-10% w stosunku do roku 2017) w dużych podmiotach.
Problem związany z niedoborem wykwalifikowanych pracowników jest tak poważny, że pojawia się wśród najważniejszych barier w prowadzeniu działalności gospodarczej w sektorze budowlanym, co potwierdza firma ASM – Centrum Badań i Analiz Rynku, która na bieżąco monitoruje rynek pracy.
– W ciągu minionych kilkunastu miesięcy przeprowadziliśmy 3 edycje telefonicznego badania koniunktury wśród firm wykonawczych i za każdym razem ten czynnik znalazł się na pierwszym miejscu – mówi Małgorzata Walczak-Gomuła, prezes zarządu ASM – Centrum Badań i Analiz Rynku. Według raportu ASM w lipcu 2018 r., podczas drugiej tury badania, aż 74% firm wykonawczych zgłaszało poważne braki kadrowe, a na początku bieżącego roku było to 65,7%. Aktualnie 38,3% badanych ocenia sytuację na rynku pracy w sektorze budowlanym jako złą, a 35,3% jako dobrą.
– Wśród respondentów, którzy aktualną sytuację na rynku pracy ocenili jako złą, 19,7% uznało, że jest ona zdecydowanie zła, zaś pozostałe 18,7% – raczej zła – dodaje prezes Walczak-Gomuła.
Przeczytaj też: Branża budowlana 2019
Co wpływa na taką sytuację w Polsce?
Jak obecne problemy z rynkiem pracy oceniają agencje analityczne branży budowlanej w Polsce? Zdaniem eksperta sektora budowlanego Spectis kluczowy wpływ na rynek pracy w branży ma sytuacja makroekonomiczna zarówno w kraju, jak i Europie. W opinii ośrodków analitycznych krajowa gospodarka szczyt koniunktury ma już za sobą, a spowolnienie, choć nieco opóźnione w stosunku do wcześniejszych oczekiwań, staje się faktem. – Prognozowane na 2019 rok wyhamowanie dynamiki PKB oraz produkcji budowlano-montażowej przyczyni się do początku stabilizacji sytuacji na rynku pracy – uważa Bartłomiej Sosna, ekspert SPECTIS. – Oczekujemy, że w tym roku bariera rynkowa związana z niedoborem pracowników będzie zyskiwać na znaczeniu już tylko nieznacznie.
W budownictwie nadal brakuje bowiem ok. 100-150 tys. pracowników. Tymczasem dopiero w 2018 roku większość kontraktów infrastrukturalnych, po okresie prac projektowych, weszła w fazę robót budowlanych, które potrwają 2-3 lata. Dodatkowo, utrzyma się wysoki popyt na pracowników w budownictwie kubaturowym.
Zdaniem przewodniczącego Sektorowej Rady ds. Kompetencji w Budownictwie boom na rynku budowlanym w roku 2018 nie przełożył się na poprawę wyników finansowych firm, a rentowność tych podmiotów dramatycznie spadła. – Badania wskazują, że w ostatnich latach środek ciężkości branży budowlanej wyraźnie przesunął się z dużych firm w kierunku mniejszych, wyspecjalizowanych podmiotów – mówi prof. dr hab. inż. Adam Podhorecki. – Gwałtowny przyrost inwestycji publicznych spowodował spiętrzenie robót, a to doprowadziło do gwałtownego wzrostu ich cen i materiałów budowlanych. W roku 2019 sektor budowlany doświadczy dalszego wzrostu kosztów, m.in. w wyniku podwyższenia płacy minimalnej, rosnących cen paliw, energii elektrycznej itd. Odnotowuje się problem niedoszacowanych kontraktów we wszystkich segmentach branży, firmy bankrutują.
Przeprowadzone badania dotyczące przyszłości rynku budowlanego wskazują, że barierę stanowić będą: niewystarczająca liczba wykwalifikowanych pracowników, niska podaż kadry w sektorze produkcyjnym oraz rosnące płace.
O analizę problemu braku pracowników zapytaliśmy również Związek Zawodowy „Budowlani”. – Mamy zatomizowany sektor, blisko 98% mikro i małych firm, a tylko kilkunastu polskich wykonawców zdolnych do realizacji dużych zamówień, w większości będących oddziałami dużych międzynarodowych firm budowlanych. Duża część z nich zatrudnia ograniczoną liczbę głównie wysoko wykwalifikowanych pracowników, większość robót realizując przy pomocy podwykonawców – mówi Zbigniew Janowski, przewodniczący ZZ „Budowlani”. – Odnoszę czasem wrażenie, że mamy na rynku wykonawstwa także do czynienia z „deweloperami” zamówień, którzy nie angażują żadnego swojego potencjału. Mamy nieograniczony i często przekraczający granice rozsądku łańcuch podwykonawstwa. Tu nie chodzi o liczbę podwykonawców, ale ich poziomów. Mamy za mało wykwalifikowanych pracowników i niewydolny system ich kształcenia.
© vesnafoto – Fotolia.com
Jakich pracowników brakuje najbardziej w branży?
Badania rynkowe wskazują, że w sektorze budowlanym brakuje podstawowej siły roboczej (pracowników o wykształceniu podstawowym lub/i zawodowym). Odnotowuje się natomiast wzrost liczby zatrudnionych o wykształceniu średnim i wyższym.
– W I kwartale 2018 roku liczba pracowników z wykształceniem średnim i wyższym przekroczyła po raz pierwszy w historii polskiego budownictwa liczbę osób z podstawowym i zawodowym wykształceniem – informuje prof. dr hab. inż. Adam Podhorecki. – Jest to milowy kamień na rynku pracy w sektorze budowlanym.
Potwierdzają to dane analityczne. Raport firmy Spectis wskazuje na wyjątkowy niedobór na rynku podstawowej siły roboczej, czyli mężczyzn o wykształceniu podstawowym lub zawodowym, zamieszkałych na terenach miejskich. Równocześnie wzrosła liczba pracowników o wykształceniu średnim lub wyższym, zwłaszcza kobiet, które odpowiadają już za blisko 8% kadry w branży.
Zdaniem prezesa Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa rynek budowlany cierpi aktualnie na niedobór wykwalifikowanych pracowników przede wszystkim o kompetencjach na poziomach 2-4 Sektorowej Ramy Kwalifikacji w Budownictwie. – Jest to rezultat wieloletnich zaniedbań w zakresie szkolnictwa zawodowego. Na poziomach 6 i 7, tj. absolwentów szkół wyższych, niedobory kadrowe są mniejsze i koncentrują się w kilku specjalnościach, m.in. kolejowych – uważa prof. dr hab. inż. Zbigniew Kledyński, prezes PIIB. – Spadek atrakcyjności zawodów budowlanych może mieć charakter względnie trwały jako efekt zmian kulturowych, do czego przyczyniają się także trudności firm budowlanych, zwłaszcza niewielkich, mimo ogólnej nadpodaży zamówień. Dlatego budownictwo otworzyło się na obcokrajowców. Niezależnie od tego, czy uda się ich w Polsce zatrzymać, musimy myśleć o ich kwalifikacjach – już nabytych oraz tych, które mogliby w Polsce uzyskać i potwierdzić.
Czytaj także: Wzrost rynku budowlanego a słabość finansowa uczestników
Zdaniem przedstawicieli związków zawodowych firm budowlanych, obecnie największą lukę mamy w kadrze technicznej zawodowej. – Brakuje ludzi po technikach, pracowników średniego szczebla technicznego oraz wykwalifikowanych robotników – podpowiada Jan Styliński. – Młodzi inżynierowie po politechnikach nie wypełnią tej luki, którą stworzył system szkolnictwa.
– Większe firmy skarżą się na brak doświadczonych kierowników budów, ale chyba w jeszcze większym stopniu – majstrów, brygadzistów, kierowników robót. Do najprostszych prac zatrudnieni są przyuczani w firmach, ale prac niewymagających kwalifikacji we współczesnym budownictwie nie ma wcale tak wiele – dodaje Zbigniew Janowski.
Według ogólnopolskiego raportu zamieszczonego na stronie internetowej www.barometrzawodow.pl w prognozie na 2019 r. w 11 zawodach ściśle związanych z budownictwem (na 18 badanych) przewidziano znaczne zwiększenie deficytu pracowników. Tylko trochę łatwiej będzie można pozyskać do pracy inżynierów budownictwa, inspektorów nadzoru budowlanego czy architektów i urbanistów. Zgodnie z tą analizą na 32 zawody, w których w Polsce występuje deficyt pracowników, aż 9 to zawody budowlane (betoniarze i zbrojarze, brukarze, cieśle i stolarze, dekarze oraz blacharze, monterzy instalacji, murarze i tynkarze, operatorzy oraz mechanicy sprzętu do robót ziemnych, pracownicy robót wykończeniowych, robotnicy).
Diagnoza wśród ekspertów z branży jest taka, że do pracy w sektorze budowlanym zniechęcają trudne warunki. Ponadto wymagana jest siła fizyczna, dobry stan zdrowia, dyspozycyjność i gotowość do częstej zmiany miejsca pracy. Zatrudnienie w deficytowych zawodach budowlanych wiąże się też ze zdobywaniem drogich i czasochłonnych uprawnień. Nic więc dziwnego, że brak specjalistów, także pracowników fizycznych, to obecnie dla firm jedna z najbardziej dokuczliwych barier w prowadzeniu działalności.
Fot. K. Wiśniewska
Obcokrajowiec na polskiej budowie
Jak wynika z badań agencji ASM, część polskich firm z sektora budowlanego próbuje problem braków kadrowych rozwiązać poprzez pozyskanie pracowników wśród tymczasowych lub stałych imigrantów najczęściej zza wschodniej granicy.
– 14,7% badanych przedsiębiorców deklarowało, że zatrudnia obcokrajowców, ale ich średni udział w tych firmach kształtuje się na wysokim poziomie 37,2% – mówi Małgorzata Walczak-Gomuła z ASM. – Dominują obywatele Ukrainy, aż 97,7% firm zatrudniających obcokrajowców znajduje pracowników z tego kraju.
Jednak na polskich budowach możemy spotkać również robotników z Białorusi, Mołdawii, Pakistanu, Azji. – Zatrudnianie obcokrajowców z odległych kultur nie jest łatwe dla wykonawców – mówi Jan Styliński. – Na drodze stają bardziej złożone formalności związane z zatrudnianiem, ale i bariera językowa.
Ogromna większość pracowników zagranicznych w polskim budownictwie pochodzi z Ukrainy.
– Ułatwiał to dotychczas uproszczony system zatrudniania – mówi Zbigniew Janowski. – Problemem jest jednak system potwierdzania kwalifikacji, a właściwie jego brak. Obawiam się, że polskie budownictwo nie będzie mogło funkcjonować bez pracowników zagranicznych, szczególnie w okresie wysokiej koniunktury. Musiałyby naprawdę znacząco wzrosnąć wynagrodzenia, aby polska młodzież zainteresowała się szerzej kształceniem w zawodach budowlanych.
W Polsce pensje w branży wzrosły, ale nadal są 2,5-4 razy niższe niż na rynkach budowlanych Europy Zachodniej i Północnej. – Z tego też powodu istnieje bardzo realna obawa emigracji ukraińskich pracowników, którzy są zatrudniani obecnie na polskich budowach – dodaje Jan Styliński. – Po otworzeniu zachodniej granicy, do Niemiec może wyjechać z Polski nawet 30 tys. osób.
Polecamy: Czy firmy pogrążą podwyżki dla pracowników
Co można zrobić, by zachęcić do pracy w budownictwie?
Do pracy w konkretnej firmie skłaniają atrakcyjne wynagrodzenie i warunki socjalne, w tym coraz częściej dobre systemy ubezpieczeń. Istotna jest także bliskość miejsca zatrudnienia. Dobrze, by praca nie była uciążliwa, pozostawiała odpowiedni margines na sprawy prywatne i życie rodzinne. Ważne, by dawała możliwości rozwoju zawodowego.
I tu pojawia się problem. Wynagrodzenie w polskim budownictwie systematycznie wzrasta i przewyższa inne sektory. Ten wzrost zresztą w dużej mierze związany jest z wydłużającym się efektywnym czasem pracy. Warunki socjalne w polskich firmach budowlanych są coraz lepsze, ale atrakcyjne „pakiety” dla pracowników to nadal rzadkość. Praca wciąż jest uciążliwa, a systemy zmianowe i nieprzewidziane nadgodziny nie ułatwiają życia rodzinnego. W budownictwie z założenia rzadko pracuje się niedaleko domu.
– O rozwoju zawodowym można mówić tylko w wypadku wyższego nadzoru – i to nie zawsze – mówi Zbigniew Janowski. – Bo nie mamy systemu potwierdzania kwalifikacji nabywanych w miejscu pracy. Rekrutacja? Firmy bardzo często posługują się agencjami pracy. Same zatrudniają głównie wysokiej klasy specjalistów. W ostatnich latach w średnich firmach popularne jest zjawisko rekrutacji całych grup wykwalifikowanych pracowników do realizacji określonego rodzaju robót. To grupy nieformalne, ale można je znaleźć w Internecie lub z polecenia innych wykonawców.
Napięta sytuacja na rynku pracy sprawia, że wśród wykonawców dochodzi do „kradzieży pracowników” z placów budów. – Rzeczywiście opowieści o autobusach, które zabierają pracowników na inne budowy to nie mit – mówi Jan Styliński. – W tym celu na niektórych z inwestycji zatrudniana jest ochrona do pilnowania pracowników, by nikt nie zaproponował im wyższego wynagrodzenia i nie zabrał z placu budowy.
Firmy starają się takiej polityki nie uprawiać, ale niestety rynek pracy w branży sprawia, że tak się dzieje. Co może zatem usprawnić sytuację na rynku pracy w branży budowlanej? – Ustabilizowane plany inwestycyjne na najbliższą dekadę – choć wiem, że to brzmi nierealnie, to jednak ma znaczenie fundamentalne – mówi Jan Styliński. – I wiele ważnych aspektów: przywrócić szkoły techniczne czy rozbudować pozapłacowe zachęty dla pracowników, ułatwić zatrudnianie i awansowanie obcokrajowców.
© Cecilia Lim – Fotolia.com
Przeczytaj też: Małe firmy w polskim eksporcie usług budowlanych
– Na pewno szybkim i łagodzącym powyższe problemy rozwiązaniem mogą być ułatwienia w formalnym dopuszczaniu obcokrajowców do pracy w budownictwie. Ważnym i pilnym zadaniem jest tworzenie (czyli w istocie przywrócenie) szkół zawodowych i przyciągnięcie do nich młodych ludzi – potwierdza prof. dr hab. inż. Adam Podhorecki.
– Zdając sobie sprawę, że uprawianie samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie nie może abstrahować od pozostałych, niezbędnych zasobów ludzkich, Polska Izba Inżynierów Budownictwa włączyła się w projekt Sektorowej Rady ds. Kompetencji w Budownictwie, gdzie wraz z reprezentantami całego środowiska stara się wypracować najlepsze regulacje dla rynku pracy w branży – dodaje prof. dr. hab. inż. Zbigniew Kledyński, prezes PIIB.
– Oddzielną, ważną problematyką jest standaryzacja systemu zdobywania i opisu kwalifikacji, programów kształcenia, podnoszenia kwalifikacji, ujednolicenie nazw stanowisk pracy, budowa spójnych systemów certyfikacji, walidacji i ewaluacji – wylicza prof. dr inż. Adam Podhorecki, przewodniczący Sektorowej Rady ds. Kompetencji w Budownictwie.
– Z mojego punktu widzenia w uporządkowaniu i uatrakcyjnieniu rynku pracy w budownictwie bardzo pomógłby układ zbiorowy pracy z ramowymi taryfikatorami wynagrodzeń – mówi Zbigniew Janowski. – Ale po pierwsze pracodawcy czują często „odrazę” do tej nazwy, po drugie są niewystarczająco zorganizowani, aby w ten sposób wpływać na rynek. Postanowiliśmy więc w gronie największych sektorowych partnerów społecznych rozpocząć prace nad taryfikatorami wynagrodzeń opartymi na poziomach kwalifikacji. To pierwszy krok, ale ważny. Jestem przekonany, że bez współpracy organizacji pracodawców i związków zawodowych w sektorze niewiele się zmieni. Choć lepsze prawo zamówień, prawo dla budownictwa i zmiany w systemie kształcenia na pewno nie zaszkodzą.
Aneta Grinberg-Iwańska
Czytaj także: Waloryzacja kontraktów budowlanych staje się faktem