Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” zerwało w ubiegły piątek umowę z konsorcjum Ferrovial-Budimex-Estudio Lamela – na rozbudowę warszawskiego Portu Lotniczego im. F. Chopina. W efekcie nie wiadomo kiedy terminal zostanie oddany do użytku.
Co wpłynęło na taki rozwój wydarzeń? Jak czytamy w Rzeczpospolitej – Porty Lotnicze straciły cierpliwość do konsorcjum po tym, jak w ubiegły czwartek Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej ostatecznie odmówiła zaakceptowania instalacji przeciwpożarowej w hali odlotów terminalu 2. Warto dodać, że wykonawca akceptację instalacji próbował uzyskać już od pięciu miesięcy. Takie posunięcie przedsiębiorstwa spotkało się z aprobatą ministra transportu Jerzego Polaczka, który powiedział, że – Porty Lotnicze po wyczerpaniu drogi administracyjnej podjęły właściwą decyzję. Termin oddania terminalu 2, był bowiem już kilkakrotnie przesuwany. Minister transportu ustalił kilka tygodni temu, że konsorcjum ma płacić 70 tys. dolarów za każdy dzień zwłoki w oddaniu inwestycji do użytku. Poza tym pod koniec budowy okazało się, że Porty Lotnicze muszą zapłacić za terminal więcej niż ustalono. Wartość całego kontraktu przekroczy 240 mln dolarów. Poprzednio kontrakt szacowano na 222 mln dolarów, a pierwotnie umowa opiewała na niecałe 200 mln dolarów. Przedstawiciele wykonawcy od wielu miesięcy zapewniali, że wszystkie prace zostały zakończone i obiekt jest gotowy do przekazania inwestorowi. Jednak kolejne odbiory techniczne kończyły się niepowodzeniami. Ewentualne sygnały alarmowe dla podróżnych nie są wystarczająco dobrze słyszalne w całym obiekcie, nieszczelny dach co powoduje przeciekanie wody do wnętrza po większych deszczach – to mankamenty obiektu, które wytknięto wykonawcy. I pomyśleć, że terminal miał nie tylko rozładować tłok na warszawskim Okęciu, ale również być jego wizytówką. Jak na razie jednak cała inwestycja przysparza lotnisku tylko wątpliwej reklamy.
Źródło: Rzeczpospolita, www.tvn24.pl