Przedwyborcze przyspieszenie

05.08.2015

Tak to już u nas jest, że prace legislacyjne, które ślimaczyły się niemiłosiernie, w końcówce ka­dencji Sejmu zwykle nabierają tempa.

Muszę przyznać, że w błyskawicznym tempie posłom z sejmowej Komisji Infrastruktury udało się doprowadzić do nowelizacji ustawy o własności lo­kali, na którą czekało wiele wspólnot mieszkaniowych. Dzięki niej nie grozi im już bowiem paraliż decyzyjny. Niestety, zdarza się, że zapał, z ja­kim w okresie wyborczym posłowie zabierają się za uchwalanie ustaw, nie idzie w parze z ich jakością. Ba, politycy popełniają głupstwa „grając” pod publiczkę. Przykładem z budowlano-mieszkaniowego podwórka jest ostatnia nowelizacja ustawy o po­mocy państwa w nabyciu pierwszego mieszkania przez młodych. Wyjaśnię, że to na jej podstawie od półtora roku kupujący nowe mieszkania mogą liczyć na budżetową dopłatę do kre­dytu w ramach programu „Mieszka­nie dla młodych”. W założeniu miał on m.in. „pobudzać rynek mieszkaniowy i zwiększać podaż mieszkań”. I fak­tycznie, deweloperzy budują na potę­gę ze względu na bardzo dobrą sprze­daż mieszkań. A ta – według firmy doradczej REAS – byłaby o 10-12% mniejsza, gdyby nie rządowe dofinan­sowanie. W ubiegłym roku wszystkie dopłaty w Warszawie, Krakowie, Po­znaniu, Łodzi, Wrocławiu i Gdańsku kosztowały podatników 158,6 mln zł. Z kolei wartość sprzedanych tam mieszkań REAS ocenił na prawie 16 mld zł, z czego 1,2 mld zł sta­nowi VAT. Wprawdzie ta część tego podatku, którą budżet zyskał dzięki szacowanej przez REAS poprawie koniunktury, nie pokrywa w całości wydatków. Jednak dochodzą jeszcze wpływy z podatków CIT i PIT płaco­nych przez firmy i ich pracowników z branż pracujących na rzecz budow­nictwa mieszkaniowego.

A jednak zbliżające się wybory do par­lamentu sprawiły, że rząd zgodził się na objęcie programem mieszkań ku­powanych na rynku wtórnym. Opozy­cja (zwłaszcza PiS) podniosła bowiem szum, że dopłaty nie mają charakteru prospołecznego, bo są jej pozbawieni mieszkańcy większości miast, w któ­rych deweloperzy nie budują nowych mieszkań. Ta decyzja – według mnie – jest wręcz szkodliwa gospodarczo. No bo jaki sens ma pompowanie setek milionów, jeśli nie miliardów złotych, na dopłaty w miastach, w których młodzi nie mają perspektyw na stabil­ną i dobrze płatną pracę. Mało tego, własne mieszkanie kupione za 30-letni kredyt w takim miejscu to nic innego jak kula u nogi. Tymczasem sytuacja na rynku pracy wymaga mobilności. Z kolei np. w Warszawie, Wrocławiu czy Krakowie nie uświadczysz używa­nych mieszkań, których cena mieści się w przyjętym przez Sejm limicie. Gdyby to zależało ode mnie, starałbym się wygasić ten program, zamiast go uatrakcyjniać. Najwyższy czas skoń­czyć z tego typu doraźnymi działania­mi. Konieczna jest przemyślana stra­tegia. Pieniądze lepiej przysłużyłyby się naszej gospodarce, gdyby rząd przeznaczył je np. na dopłaty mające zachęcić Polaków do oszczędzania na remont, budowę lub zakup mieszkania bądź domu. Wsparcie potrzebne jest też gminom budującym czynszówki dla niezamożnych rodzin. Dobrze więc, że rząd przygotował projekt ustawy mającej reaktywować społeczne bu­downictwo czynszowe. Towarzystwa Budownictwa Społecznego, spółki komunalne i spółdzielnie budowałyby mieszkania na wynajem za preferen­cyjny kredyt. Dzięki temu czynsz byłby w nich nawet o połowę niższy od ryn­kowego. Na takie mieszkania z pew­nością nie zabraknie chętnych.

 

Marek Wielgo

Gazeta Wyborcza

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in