Absolwent Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. Z Peri, międzynarodowym koncernem oferującym deskowania i rusztowania, związany od 23 lat. Pracę w firmie rozpoczął jeszcze jako student w ramach praktyk w macierzystych zakładach Peri w Niemczech. Kontynuując studia, pracował w Peri w Polsce, a po uzyskaniu dyplomu został zatrudniony jako przedstawiciel techniczno-handlowy. W 1996 r. powołano go na stanowisko dyrektora oddziału w Warszawie, w 2004 r. – dyrektora handlowego, a 1 stycznia 2011 r. – prezesa zarządu. Jego hobby to sport, historia i psychologia.
Firmie Peri Polska oraz prezesowi Michałowi Wrzoskowi został przyznany Tytuł i Złota Statuetka Polskiego Herkulesa 2012. Spółka została również uhonorowana m.in. tytułem Budowlanej Firmy Roku 2011 (Builder), Top Builderem 2011 za urządzenie formujące Peri BCC, wyróżnieniem Głównego Inspektora Pracy w konkursie Pracodawca – Organizator Pracy Bezpiecznej oraz Złotą Odznaką Zasłużony dla Budownictwa. Wyróżniono ją także za działalność na rzecz sportu – tytułem Budowniczy Polskiego Sportu 2011 oraz na rzecz kultury – Nagrodą Anioła – sponsorem było Centrum Sztuki Współczesnej 2003.
– Jakie istotne zmiany zaszły w Peri od ubiegłego roku? W jakim stopniu zostały one wymuszone przez sytuację na rynku? Jak radzi sobie lider branży deskowań i rusztowań w obecnych czasach?
– Peri nie koncentruje swoich działań na zadaniach krótkoterminowych. Działamy i planujemy w perspektywie wieloletniej, kierując się zdrowymi, ekonomicznymi zasadami. Pod tym względem nie zaszły u nas żadne zmiany, konsekwentnie realizujemy swoją politykę. Jako lider branży wiemy, ile kosztowało nas dojście do dzisiejszej pozycji. Używając słowa „kosztowało”, nie mam na myśli jedynie kwestii finansowych. To również poświęcony czas, cierpliwość w zdobywaniu doświadczeń, w samokształceniu oraz w budowaniu silnej załogi.
Osiągnęliśmy punkt rozwoju, o którym na początku naszej działalności w Polsce, 20 lat temu, nie mogliśmy marzyć. Oczywiście jesteśmy z tego dumni, ale również dalecy od popadania w samouwielbienie i spoczywanie na laurach. Obecna sytuacja to tylko pewien etap w historii przedsiębiorstwa. Tak jak świat i rynek budowlany inaczej wyglądały 20 czy 10 lat temu, i inaczej wyglądają dzisiaj, tak samo zmienią się za kolejne 10 czy 20 lat. Chełpienie się aktualnym sukcesem lub ukierunkowywanie działań na sukces konkretnego roku jest błędem i w konsekwencji prowadzi przedsiębiorstwo w niebezpiecznym kierunku. Bardzo często powtarzam, że wynik danego roku jest niezwykle ważny, blednie jednak wobec oczywistego faktu, że zawsze po 31 grudnia następuje 1 stycznia roku kolejnego i ten kolejny rok nie może być obciążony konsekwencjami wcześniejszych działań. Kto o tym zapomina i koncentruje się na walce za wszelką cenę o konkretne zlecenie lub jednorazowy wynik księgowy, wcześniej czy później popada w kłopoty. Wiele przedsiębiorstw budowlanych, które dwa lata temu święciły niespotykane wcześniej sukcesy, dzisiaj znajduje się w niezwykle trudnej sytuacji ekonomicznej, a niektóre z nich wręcz zbankrutowały. Dla wielu jedyną szansą na przetrwanie jest pomoc udzielana przez zagraniczne firmy matki. Mnożą się zwolnienia pracowników, a ci którzy pozostają – drżą o swoją przyszłość.
I dopiero tak nakreślony obraz dzisiejszego rynku budowlanego pokazuje słuszność przyjętych przez nas działań. Oczywiście obserwujemy spadek zleceń i determinację w zdobywaniu ich za wszelką cenę, aby tylko uzyskać jakiś przychód. Taka determinacja spowodowana jest jednak koniecznością pokrycia kosztów wygenerowanych w rekordowym 2011 roku. Nie pozostanie ona bez konsekwencji na działalność w kolejnych latach. Nam udało się przed tym uchronić, dzięki właściwym decyzjom podjętym w momencie, kiedy szaleństwo roku 2011 się rozpoczynało. Nie dopuściliśmy do wzrostu kosztów, inwestycje planowane były tak, aby realna była ich spłata, a zatrudnienie nie zostało zwiększone nawet o jedną osobę.
Daliśmy radę i obecnie, kiedy rynek jest trudniejszy, planujemy przyszłość, a nie koncentrujemy się na lizaniu ran po „sukcesie”. Prawidłowo zmotywowani pracownicy nie boją się o swoją przyszłość, a firma matka jest dumna z działającej w Polsce spółki córki, która od wielu lat jest rentowna.
Most nad Dunajcem, Tarnów, 2011 r.
– Jakie zadania są obecnie dla firmy najważniejsze?
– Plany Peri są niezwykle bogate, dlatego aktualnie interesuje nas przyszłość. Koncentrujemy się na stałym podnoszeniu jakości oferowanych przez nas usług. W tym zakresie nie ma granicy, po przekroczeniu której można powiedzieć, że już wszystko osiągnięto. Kontynuujemy rozpoczęty w 2009 roku program rozbudowy i unowocześniania centrów logistycznych. W maju tego roku zakończyliśmy przebudowę naszego centrum w Kątach Wrocławskich. To po Koninku pod Poznaniem, Jaworznie oraz Gdańsku czwarte centrum logistyczne, które uzyskało całkiem nowe funkcje. Zostały one rozbudowane z myślą o możliwości płynnego uruchamiania kolejnych modułów usługowych w przyszłości.
Pozostaje jeszcze nasze główne centrum logistyczne w Płochocinie pod Warszawą. Gwarantuję, że jego modernizacja została zaplanowana pod kątem przyszłych oczekiwań rynku. Przez wiele lat będzie ono stanowiło modelowy wzorzec jakości usług w branży deskowań i rusztowań. Proces modernizacji naszych baz jest operacją ciągłą i będzie trwał stale.
Innym ważnym elementem naszych działań jest podnoszenie świadomości na rynku w zakresie możliwości optymalnego i ekonomicznego wykorzystywania dostępnych urządzeń. Niestety, mimo że kryterium najniższej ceny jest powszechnie krytykowane, w dalszym ciągu dominuje nieprawidłowy pogląd, że tanie rozwiązania zastosowane w dużej ilości gwarantują sukces ekonomiczny. Wynika to z jednej strony z łatwości przerzucania odpowiedzialności na kolejnych podwykonawców, z drugiej zaś z obserwowanego spadku pozycji inżyniera na budowie. Jednym z głównych problemów polskiego budownictwa jest fakt, iż odpowiedzialność za osiągnięty, ostateczny efekt jest najczęściej personalnie zupełnie rozdzielona z możliwością podejmowania decyzji o wybieranych rozwiązaniach już na początku realizacji. Powoduje to brak wyciągania wniosków z popełnionych błędów, a pozwala jedynie na znalezienie na końcu osoby lub podwykonawcy, na których można zrzucić odpowiedzialność. W ten sposób ratuje się wyniki kolejnych kontraktów kosztem innych osób lub podmiotów, natomiast nie ma to nic wspólnego ze zdrowym, etycznym biznesem, a już z całą pewnością nie motywuje do twórczego, w sensie inżynierskim, myślenia w przyszłości. Dlatego ważne jest, aby przedsiębiorstwa specjalistyczne, do których się zaliczamy, systematycznie szkoliły wykonawców i pokazywały, jak mniejszymi nakładami sprzętu i robocizny można osiągać imponujące wyniki. Rachunek ekonomiczny jest bardzo prosty: mniej sprzętu na budowie oznacza mniej robocizny, mniej strat i większe bezpieczeństwo. Należy jedynie konsekwentnie pilnować organizacji budowy. Od lat jesteśmy bardzo aktywni w zakresie takich szkoleń. Mogę zapewnić, że ze wszystkimi, którym zależy na osiąganiu dobrych wyników ekonomicznych poprzez zamianę ilości na jakość, podzielimy się wiedzą i udzielimy wszelkiej pomocy.
Budowa wieżowca Cosmopolitan, Warszawa, 2012 r.
– Wspomniał Pan o bezpieczeństwie na budowach. Co sądzi Pan o sytuacji na polskich budowach?
– Kwestia bezpieczeństwa na budowach jest dla nas bardzo ważna, od lat uczestniczymy w licznych programach na rzecz poprawy bezpieczeństwa. Oczywiście możemy mieć wpływ jedynie na prace związane z zastosowaniem deskowań lub rusztowań, ale i w tym zakresie jest niezwykle wiele do zrobienia. Aby nastąpiła znacząca poprawa, należy zmienić świadomość w całej branży budowlanej. Jest to jednak w znacznym stopniu problem filozoficzno-socjologiczny. Każde przedsiębiorstwo funkcjonuje z definicji po to, aby generować zysk. W Polsce system ekonomiczny, pozwalający na takie swobodne działanie, mamy od ponad dwudziestu lat.
Jesteśmy więc relatywnie młodym rynkiem, który, dostając taką zabawkę do ręki, zaczął od działań nie zawsze opartych o najzdrowsze, ekonomiczne podstawy. Minęły jednak dwie dekady, mamy w budownictwie wielkie osiągnięcia, nauczyliśmy się żyć w nowym systemie i cieszyć korzyściami płynącymi z tego. Jednak nie zawsze rozumiemy podstawy ekonomiczne systemu, który tak nam się podoba. Brakuje często umiejętności kalkulacji zysku w prawidłowej kolejności, tj. od początku do końca. Niestety w branży budowlanej niezwykle często na początku kontraktu zakładany jest poziom zysku, a rzeczywiste koszty związane z realizacją uświadamiane są dopiero później. Wówczas pojawia się konieczność cięcia tych za wysokich kosztów za wszelką cenę. Dotyczy to również środków przeznaczanych na zapewnienie bezpieczeństwa. Zależność cen na rynku od wypadkowości na budowach jest nad wyraz widoczna w statystykach. W roku 2011, rekordowym pod względem liczby prowadzonych budów, kiedy ceny były jeszcze stosunkowo wysokie, na placach budów miało miejsce 113 wypadków śmiertelnych. Natomiast w roku 2012, kiedy liczba budów znacząco spadła, a ceny zaczęły lecieć w dół, wydarzyło się aż 107 wypadków śmiertelnych, co w wartościach względnych oznacza znaczny wzrost takich zdarzeń. W porównaniu do rynku niemieckiego cały czas utrzymujemy się na poziomie około siedmiokrotnie wyższych wskaźników w ofiarach śmiertelnych w budownictwie w przeliczeniu na ilość osób zatrudnionych w branży. Sytuacja zmieni się dopiero wtedy, gdy każdy uczestnik procesu budowlanego zrozumie, że to również od niego zależy, jaki będzie poziom bezpieczeństwa na budowach. Począwszy od inwestora poprzez generalnego wykonawcę, aż po podwykonawców i dostawców. Osoby zarządzające firmami muszą zagwarantować środki finansowe na zapewnienie bezpieczeństwa dla wszystkich pracowników. Dopiero wtedy należy wprowadzić jasne zasady i ich bezwzględnie przestrzegać. Peri, na poziomie swoich możliwości, kontynuuje wdrażanie rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo prac z zastosowaniem deskowań i rusztowań. Prowadzi również na szeroką skalę kampanię informacyjną o dostępnych systemach bezpieczeństwa. Efekty tej działalności są widoczne. Coraz więcej przedsiębiorstw budowlanych zaczyna wdrażać na swoich budowach standardy mające zagwarantować bezpieczeństwo podczas prowadzonych robót. Niestety takie firmy są w dalszym ciągu w mniejszości, ale progres jest widoczny. Co ciekawe swoją działalnością na rzecz bezpieczeństwa Peri spowodowała, że również jej konkurenci zaczęli przykładać większą uwagę do tych kwestii. To nas bardzo cieszy, ponieważ tylko masowość w podkreślaniu problemu gwarantuje osiągnięcie pozytywnych efektów.
Budowa wiaduktu nad ul. Trzebińską, Chrzanów, 2013 r.
– Na polskim rynku pojawili się nowi dostawcy deskowań. Jak Pan ocenia ich przyszłość?
– Obecność konkurencji na rynku to najlepsza rzecz, jaka może się przydarzyć. Świadczy to o demokracji i dojrzałości rynku oraz pozwala klientom na weryfikację poziomu oferowanych usług. Biorąc pod uwagę ilość nowych graczy, którzy zaktywizowali się w ciągu ostatnich dwóch lat, trzeba przyznać, że polski rynek jest łakomym kąskiem dla firm działających w naszej branży. Pojawienie się nowych firm jest oczywiście odczuwalne. Pozostaje pytanie w jaki sposób pozyskiwane są zlecenia. Jeżeli głównym, jeśli nie jedynym czynnikiem, jest najniższa cena, to przy jej obecnym poziomie ocenę szans na przyszły sukces pozostawiam czasowi.
Budowa biurowca Plac Unii, Warszawa, 2012 r.
– Jak obecnie wygląda rynek deskowań i rusztowań w Polsce?
– Sytuacja rynku deskowań i rusztowań podobna jest do tej panującej w całej branży budowlanej. Jedni działają konsekwentnie i zgodnie z przyjętym wieloletnim planem, inni próbują łatać dziury powstałe w latach poprzednich i w konsekwencji często pogłębiają je. Kolejni zaś, skuszeni informacjami o wielkich inwestycjach w Polsce, rozpoczynają ofensywę, licząc na krociowe zyski. Pozostaje wykazać się cierpliwością i zobaczyć co z tego wyniknie. Gdyby dzisiaj w Polsce mocną pozycję miały wszystkie zagraniczne przedsiębiorstwa budowlane, które w ciągu ostatnich 10 lat podejmowały wielką ofensywę na nasz rynek, nie starczyłoby budów na obdzielenie wszystkich podmiotów. Jednak wiele z tych przedsiębiorstw po krótkotrwałym ataku wycofało się z Polski. Okazywało się bowiem, że albo ofensywa nie była oparta na zdrowych zasadach, albo specyfika naszego rynku okazywała się inna od oczekiwanej. Znane są przypadki, gdy brak sukcesu przedsiębiorstw wchodzących na polski rynek zachwiał również podstawami zagranicznych firm matek.
Peri Polska swoją pozycję buduje od wielu lat, kadra przedsiębiorstwa zbiera doświadczenia zarówno te dobre, jak i te złe oraz dysponuje imponującym archiwum w tym zakresie. Nasza pozycja w grupie Peri jest wiodąca, swoją wiedzą i praktyką wspieramy inne spółki na całym świecie. To wszystko składa się na siłę i sukces przedsiębiorstwa. Tego nie można osiągnąć nawet największymi chęciami i budżetem startowym w ciągu roku czy dwóch lat. Zresztą w ciągu pięciu lat również.
Budowa Centrum Jana Pawła II, Kraków, 2011 r.