Na dachu kościoła św. Katarzyny

30.04.2007

Pożar dachu gdańskiego kościoła św. Katarzyny poruszył w maju ubiegłego roku mieszkańców i miłośników Gdańska. Podczas odbudowy nowe technologie zderzają się z ideą konserwatorów zabytków, zakładającą jak największą wierność dawnym wzorom przy odtwarzaniu zabytków.

Pożar dachu gdańskiego kościoła św. Katarzyny poruszył w maju ubiegłego roku mieszkańców i miłośników Gdańska. Podczas odbudowy nowe technologie zderzają się z ideą konserwatorów zabytków, zakładającą jak największą wierność dawnym wzorom przy odtwarzaniu zabytków.
Ponad pół wieku trwało dochodzenie do dawnej świetności kościoła pod wezwaniem św. Katarzyny w Gdańsku po zniszczeniach wojennych. Bezcenny zabytek, najstarszy kościół parafialny Starego Miasta, najpierw w 1942 r. stracił dzwony carillionu, które hitlerowcy przetopili na potrzeby militarne, a z końcem wojny został spalony i zrujnowany. W latach 50. odbudowano bryłę kościoła oraz gotyckie sklepienia kryształowe i sieciowo-żebrowe. Hełm wieży odtworzono w latach 80., a carillion zagrał dopiero pod koniec XX w.

Fot. 1 Tymczasowe zadaszenie nad nawą główną od strony północnej
Fot. Andrzej Jamiołkowski

Ogień zniszczył dachową więźbę, ale na szczęście nie przedostał się do wieży i wnętrza kościoła. Poważniejszego uszczerbku, poza powierzchniowymi pęknięciami, nie poniosły kunsztowne sklepienia. Mimo uszkodzeń podczas pożaru w przestrzeni nad prezbiterium, co wykazały ekspertyzy, sklepienia wytrzymały obciążenie resztkami spalonej więźby, zwalonych dachówek i rupieci nagromadzonych na strychu od lat. Zawalenie się sklepienia byłoby totalną katastrofą, grożącą zawaleniem się całego kościoła. – Był to najsurowszy egzamin wytrzymałości sklepienia – mówi konserwator zabytków Maciej Szczepkowski, główny specjalista do spraw odbudowy kościoła z ramienia inwestora zastępczgo, Muzeum Historii Miasta Gdańska. – Biorąc pod uwagę tamte czasy należą się konstruktorom i wykonawcom głębokie ukłony za rozwiązania i jakość wykonanych prac.

Koszty odbudowy wstępnie oszacowano na 15 mln zł. Będą one większe, jeżeli zostaną wykorzystane możliwości pozyskania dodatkowej powierzchni użytkowej. Jest pewne, że nowy dach musi mieć lepsze zabezpieczenie przeciwpożarowe niż poprzedni. Są współczesne normy krajowe i unijne, które trzeba stosować. Rafał Socha z firmy Ekoinbud wykonującej odbudowę dachu stwierdza, że zarówno wykonawca, jak i inwestor stają wielokrotnie przed dylematem, co wybrać z materiałów, jakie zastosować rozwiązania. Czy wbudować pod dachówkę folię, czy pozostać tylko przy papie, jakie zastosować rozwiązanie, by nie zalegała woda z opadów. Spad dachu wyznacza obrys historyczny, w który trzeba się zmieścić. Czy zrobić kosz płaski, czy dodatkowo przełamać, by spad zamiast 5% wynosił 7–8%, a woda spływała szybko rynnami. Jak było pierwotnie, dzisiaj nie wiadomo. Jedno jest pewne, nie było podgrzewanych rynien, a dzisiaj jest to możliwe, tyle że kosztowne w eksploatacji. Chcąc być wiernym sztuce dawnych mistrzów na konstrukcję dachu należałoby użyć belek o długości 24 m, nieosiągalnych współcześnie w żadnym z tartaków, zauważa kierownik budowy Adam Babkiewicz. Nikt dzisiaj nie potrafiłby zbudować dachu identycznego, jak ten sprzed kilkuset lat. Niektóre zawody budowlane giną i będzie coraz trudniej o fachowców potrafiących wykonywać renowacje. Bardzo trudno np. o blacharzy potrafiących obrabiać blachę cynkową czy miedzianą, łączyć np. na podwójny rąbek
{mospagebreak}
Odtwarzając zabytkowe obiekty należy dbać przede wszystkim o zachowanie wizualnej formy, jaką przedstawiają np. dawne ryciny, przy równoczesnym, w miarę możliwości, użyciu materiałów i technologii, jeśli nie identycznych, to zbieżnych z oryginalnymi historycznymi. Jest jeszcze „dogmat” konserwatorski – odwracalności wykonanych zabiegów i nieingerencji w tzw. substancję zabytkową, jeśli będzie miała ona charakter nieodwracalnej. To staje wielokrotnie w kolizji z rzeczywistością  podkreśla – Maciej Szczepkowski. – Opowiadam się za praktycznymi rozwiązaniami. Nad prezbiterium zmontowaliśmy więźbę stalową. To była decyzja komisji, podyktowana chęcią jak najszybszego przykrycia tej części kościoła dachem już docelowym, a nie „tymczasówką”, która praktycznie jest na całości obiektu. Więźba stalowa w zasadzie jest tak samo ciężka, kosztowna i czasochłonna jak drewniana, może odrobinę trwalsza i odporniejsza np. na pożar. Jest natomiast zdecydowanie „mniej gęsta” i zajmująca mniejszą przestrzeń poddasza niż tradycyjna drewniana, a zatem bardziej funkcjonalna. Drewno jest wykorzystane tylko do obłożenia miejsc do zamocowania dachówki. Zastosowaliśmy dachówkę o nazwie „symfonia”, która odpowiada dawnym wzorom.

Strop kościoła w przypadku funkcji użytkowej poddasza musi posiadać wytrzymałość trzykrotnie większą niż np. w budynkach mieszkalnych. I tu dylemat, czy podczas odbudowy przygotować tylko konstrukcję stropu pod przyszłą funkcję użytkową, czy budować strop docelowy. To drugie rozwiązanie jest uzasadnione ekonomicznie, choć kosztowniejsze. Kościół ma szansę uzyskać po odbudowie 1000 m2 dodatkowej powierzchni, bardzo potrzebnej w mieście na cele muzealne i wystawiennicze. Dla zakonu, gospodarza kościoła, który nie ma parafii, jest to szansa na dodatkowe dochody. Dla Gdańska okazja do poszerzenia i uatrakcyjnienia oferty dla turystów. Ostateczne rozwiązanie będzie wynikiem możliwości finansowych, stanowiska pomorskiego konserwatora zabytków i determinacji inwestorów oraz gospodarzy miasta i regionu, którzy powinni, zdaniem piszącej, zaangażować się w sprawę. Nowa funkcja odbudowywanego zabytkowego obiektu otwiera możliwość skorzystania z funduszy unijnych.

Rada POIIB dziękuje kolegom z Izb Okręgowych za dotychczasowe wpłaty będące odpowiedzią na apel o pomoc w odbudowie, wysłany przez kol. Ryszarda Trykosko. Wpłat można dokonywać na konto
Społecznego Komitetu Odbudowy Kościoła św. Katarzyny: 88 1160 2202 0000 0000 7530 0999.
Z darów, jakie wpłynęły na odbudowę kościoła, między innymi sfinansowano odgruzowanie dachu ukończone na początku lipca ub. roku. Prace wykonywano ręcznie, by nie narazić osłabionego po pożarze zabytku na uszkodzenia. Na początku drugiej dekady grudnia pod kościół podjechały dźwigi. Najpierw mniejszy, który zdejmował elementy stalowej konstrukcji więźby z samochodów, a następnie ogromny 180-tonowy wnoszący więźbę na strop. Było to zadanie bardzo trudne, zważywszy na ciasnotę placu budowy i ostrożność, by nie uszkodzić murów wieży i szczytów budowli oraz odrestaurowanych po pożarze gzymsów.

Fot. 2. Fragment zamontowanej więźby
Fot. Andrzej Jamiołkowski

Kościół od strony głównego wejścia sąsiaduje z ruchliwą ulicą, z pozostałych jest otoczony budynkami. Plac budowlany znajduje się po prawej stronie świątyni i ogranicza się do wąskiego pasa biegnącego wzdłuż kościoła. W tych warunkach wiele z robót montażowych trzeba było wykonywać już bezpośrednio na dachu.
{mospagebreak}
Nad odrestaurowaniem świątyni czuwają eksperci. Na zlecenie inwestora zastępczego, Muzeum Historii Miasta Gdańska, ekspertyzę na temat oceny stanu technicznego kościoła po pożarze, w aspekcie oceny stateczności bryły kościoła, wraz z zaleceniami określającymi sposób odbudowy wykonał zespół pod przewodnictwem rzeczoznawcy, prof. Tadeusza Godyckiego-Ćwirko, specjalisty od żelbetu z Politechniki Gdańskiej. W skład zespołu weszli: Zbigniew Drewnowski, rzeczoznawca budowlany w specjalności konstrukcyjno-budowlanej, Ryszard Wojdak i Marek Drewnowski. Niezależnie od tego na zlecenie prowincjała zakonu ojców karmelitów powstała, jeszcze przed zakończeniem odgruzowywania stropu, ekspertyza techniczna dotycząca stanu zachowania po pożarze zasadniczych elementów konstrukcji kościoła autorstwa Antoniego Kapuścińskiego i Zenona Sykutera, wyznaczonych przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków.

Nakazem art. 39 ustawy – Prawo budowlane każda czynność związana z restauracją zabytkowej budowli wymaga akceptacji wojewódzkiego konserwatora ochrony zabytków. Jest to podstawa do wykonania jakiejkolwiek pracy – podkreśla Bogusław Kulesza, inspektor nadzoru budowy z ramienia inwestora zastępczego.

Dobry wygląd zewnętrzny obiektów zabytkowych, które w swojej historii przeszły wiele zdarzeń, jak wojny, pożary itp., może być mylący. Zdaniem ekspertów z Politechniki Gdańskiej mury, filary i fundamenty kościoła św. Katarzyny powinny być zbadane. Nie wyklucza się, że kościół, podobnie jak Zielona Brama i wiele innych gdańskich zabytków, jest posadowiony na palach i ruszcie drewnianym, usytuowanym poniżej poziomu wody gruntowej. Marian Kwapiński, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, jak poinformował w rozmowie z dziennikarzem, nie wyraził zgody na badania, by zminimalizować ingerencję w mury i tak już poddane działaniu wielu negatywnych czynników. Ich potrzebę powinien uzasadniać program definiujący funkcje użytkowe budowli, a takiego programu nie przedstawiono. I tu zaczyna się błędne koło. Projekt taki można przedstawić dopiero, jak będzie wiadomo, na ile pozwala wytrzymałość budowli, bo w przeciwnym wypadku będzie to tylko sztuka dla sztuki, wymagająca przy tym dodatkowego nakładu finansowego. Prof. Tadeusz Godycki-Ćwirko opowiada się zdecydowanie za odbudową uwzględniającą pozyskanie dodatkowej powierzchni użytkowej. Niemożność wykonania wszystkich badań przed przystąpieniem do opracowania rozwiązań konstrukcyjnych i odbudowy uważa za błąd. Zawsze istnieje ryzyko katastrofy, kiedy ma się do czynienia z kilkusetletnią budowlą. Profesor uważa, że w opracowaniu dotyczącym odbudowy kościoła zaproponowano technologie, które zapewnią trwałość budowli, podniosą jej walory użytkowe, a jednocześnie zminimalizują koszty.

Zgodę na badania wytrzymałości poszczególnych elementów konstrukcyjnych kościoła – wyjaśnia Maciej Szczepkowski – otrzymywaliśmy etapami. Dzisiaj np. wiemy, że filary, nawet te pod oknami, są pełne, a nie zagruzowane, jak to bardzo często robili dawni budowniczowie.

Fot. 3. Łączenie stalowej konstrukcji więźby odbywało się na dachu
Fot. Andrzej Jamiołkowski

Efekt odbudowy świątyni po pożarze osiągnięty w połowie stycznia 2007 r. jest wynikową ścierania się różnych koncepcji odbudowy i kompromisów, dopływu pieniędzy, a także pogody, która jak powiedział przeor klasztoru ks. Tadeusz Popiela, sprzyjała budowlanym dzięki Opatrzności. Styczniowa wichura wprawdzie strąciła jedenaście cegieł z wieży, ale na szczęście nie zrobiły one większej szkody. Obejście kościoła jest ogrodzone, a wejście główne zabezpieczone. Spadające cegły, jak zaznaczył inspektor nadzoru Bogusław Kulesza, są sygnałem, że elewacja wieży wymaga renowacji. Prace z tym związane powinny być wykonane przed położeniem pokrycia dachu, by zapobiec uszkodzeniom.

Szacując koszty odbudowy wzięto pod uwagę tylko odrestaurowanie uszkodzonego hełmu wieży, jej mur wydawał się w dobrym stanie. Zgodnie z harmonogramem robót konstrukcja dachowa nad prezbiterium ma być gotowa w końcu kwietnia. Zostanie wykonana z drewna, w myśl rozwiązań zaproponowanych przez prof. Tadeusza Godyckiego-Ćwirko. Wracając do sprawy elewacji czas na podjęcie decyzji o jej remoncie kurczy się. Niestety, nadal nie ma pieniędzy na ten cel. Przy okazji warto przypomnieć, że długość gotyckiej cegły wynosi 40 cm.

Ze względu na szeroki zakres robót renowacyjnych pozostaje nadal aktualny apel o pomoc w likwidowaniu skutków pożaru.
 
Wanda Burakowska

ZAMÓW PRENUMERATĘ

Artykuł zamieszczony 
w „Inżynierze budownictwa”, 
kwiecień 2007. 

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in