Mgr inż. Wiktor Piwkowski

13.06.2011

Przewodniczący Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa w latach 2005–2008, wybrany na kadencję 2008–2012. Członek Rady Nadzorczej Wydawnictwa Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa Sp. z o.o.

Wilnianin, absolwent Politechniki Warszawskiej z tytułem inżyniera budowy dróg i lotnisk, a także studiów podyplomowych na Uniwersytecie Warszawskim w dziedzinie organizacji i zarządzania. W latach 60. i 70. zajmował się projektowaniem i budową różnych obiektów na południu Polski, m.in. brał udział w budowie tarnobrzeskiego zagłębia siarkowego oraz w akcji ratowania Starego Miasta w Sandomierzu. Honorowy Obywatel miasta Sandomierz. W latach 1983–1989 dyrektor departamentów w Ministerstwie Budownictwa: Inwestycji w Przemyśle Materiałów Budowlanych oraz Nauki i Techniki, a następnie dyrektor Centralnego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Budownictwa Ogólnego. Od 1990 do 2010 r. kierował firmą PERI Polska, osiągając swój największy sukces zawodowy przez wykreowanie tej firmy i doprowadzenie jej na drugą pozycję wśród pięćdziesięciu firm koncernu PERI. Współorganizator PERI Ukraina. Ponadto przewodniczy od 2005 r. Polskiemu Związkowi Inżynierów i Techników Budownictwa. Poza pracą zawodową – mecenas i znawca sztuki współczesnej.

 

 

– Pana życie zawodowe obfituje w sukcesy, ale są w nim też istotne zmiany. Co było powodem tych zmian i co zadecydowało o wyborze przez Pana określonej drogi rozwoju?

– W moim życiu zawodowym były dwa wielkie momenty przełomowe. Pierwszy zainicjowałem sam w 1983 r. Byłem wówczas ulokowany na głębokiej prowincji. Po 20 latach pracy w różnych instytucjach, na budowach i przy rozmaitych akcjach czułem, jak wchłania mnie prowincjonalny bezruch. Ale tkwiła we mnie jakaś iskra, imperatyw wewnętrzny, który pchał mnie do nowego świata. Podjąłem więc dramatyczną decyzję: postanowiłem zerwać z dotychczasowym życiem i przenieść się do Warszawy, która przyciągała mnie przez swą stołeczność, ale też odstręczała dynamizmem, jawiąc się jako dżungla, w której słabsi giną, a tylko najsilniejsi pozostają. Zacząłem pracować w Ministerstwie Budownictwa. Moje działanie od lokalnego nagle stało się działaniem opartym na strategicznych operacjach. I to był wielki przełom. Zdobyłem wówczas umiejętności zarządzania w dużym obszarze, umiejętności dotyczące przemysłu materiałów budowlanych, technologii wytwarzania wełny mineralnej, ceramiki budowlanej, betonu komórkowego oraz organizacji prac naukowo-badawczych. W cztery lata nie tylko ukończyłem swoisty uniwersytet budowlany, ale też odniosłem spektakularny sukces. Wychodząc z zupełnie nieznanego miejsca, znalazłem się na samej górze, stałem się osobą znaną, mającą autorytet i nowe umiejętności. Zostałem dyrektorem największego wówczas biura projektowego –Centralnego Ośrodka Badawczo-Projektowego Budownictwa Ogólnego w Warszawie.

Potem przyszedł rok 1989, czas wielkich przemian ustrojowych i mojego kolejnego przełomu. Pojawiła się wolność gospodarcza i polityczna, nowe siły, nowi ludzie, nowe problemy… A ja, osiągnąwszy swój osobisty szczyt, straciłem pracę, gdyż zostałem uznany za osobę starego układu. Postanowiłem wtedy, że muszę znów zacząć walkę o zdobycie pozycji, którą mi odebrano. Podjąłem się organizacji firmy PERI Polska w naszym kraju. Ja, były dyrektor i bezrobotny inżynier, ze zdezelowanym samochodem i bez biura, gdzie mógłbym pracować, zacząłem w nowej rzeczywistości rynkowej budować to, co nazywaliśmy kapitalistyczną firmą. I zaczynając ponownie od zera, osiągnąłem mój największy sukces zawodowy. Uważam, że te dwa wydarzenia w moim życiu wypełniły sens mojego istnienia.

 

– W jaki sposób zostaje się przywódcą? Jakie cechy charakteru i dokonania Panu w tym pomogły?

– Przywódcą zostaje ten, kto ma gen przywódczy i zdobywa  przywództwo bez względu na  warunki. W grupie ludzi zwykle pojawia się jeden człowiek, który dominuje resztę, bo ma charyzmę, potrafi wskazać cele, zawładnąć myślami swoich współtowarzyszy. Rasowemu przywódcy potrzebne są jeszcze inne cechy. Przede wszystkim waleczność –bezwzględne i skuteczne dążenie do celu. A ponadto ogromna wyobraźnia, która pozwala przewidywać to, co nastąpi w przyszłości. W niej tkwi siła przywódcy. Poprzez swoją wyobraźnię potrafi on pokazać innym, co mogą osiągnąć. Kiedyś byłem w pewnym ośrodku kształcenia liderów, gdzie na ścianie wisiało hasło: „Liderem jest ten, kto potrafi uczynić, że inni ludzie zrobią więcej, niż zrobiliby sami”. Myślę, że w tym haśle jest recepta na to, jak zostać przywódcą.

– Jakie cele wytyczył Pan sobie i PZITB podczas obecnej kadencji?

– PZITB jest poza sferą zawodową moim drugim życiem. Znalazłem tam bardzo szerokie i piękne pole do działania. Do końca kadencji zostało mi około półtora roku i na ten czas sformułowałem dwa wielkie zadania. Pierwszym z nich jest bezpieczeństwo pracy na budowach. Obecnie budownictwo pochłania ponad sto ofiar śmiertelnych rocznie i ma pod tym względem niechlubne przywództwo wśród innych dziedzin gospodarki. Chcę doprowadzić do tego, aby liczba śmiertelnych wypadków zmniejszyła się co najmniej o połowę. Aby ogromny dramat, jakim jest śmierć, przestał ciążyć jak zmora nad budownictwem. Drugim moim celem jest uruchomienie działań zmierzających do uzyskania przez inżynierów budownictwa tak wielkiej pozycji społecznej, jaka im z racji tego, co robią, przysługuje. Bo oni tworzą naprawdę gigantyczne rzeczy. Są współtwórcami cywilizacji. Chciałbym doprowadzić do tego, aby poprzez swoją postawę, działania, a także poprawę swojej etycznej sylwetki znów zajęli miejsce, jakie mieli w społeczeństwie np. w XIX w., kiedy to byli, tak jak wielcy sportowcy, idolami mas.

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in