I projektant, i wykonawca ponoszą odpowiedzialność za realizację inwestycji także zgodnie z zasadami wiedzy technicznej.
W nr.12/2013 „IB” ukazał się artykuł dr. inż. Jana Czupajłły pod tytułem „Założenia projektowe niezgodne z zasadami wiedzy technicznej jako częsty powód braków wykonawczych”, którego podtytuł kładzie akcent na straty inwestorów, np. z braku sprawdzenia dokumentacji technicznej pod względem zgodności z zasadami wiedzy technicznej, a przemilcza sprawę błędów wykonawstwa, jakby ich nie było. Autor, co zrozumiałe, biorąc wykonawców w obronę, słusznie się przygląda krytycznie dokumentacjom technicznym od strony ich zgodności z zasadami wiedzy technicznej. Sygnalizuje przy tym, że to pojęcie nie zostało określone w ustawie i na użytek artykułu podaje obiegową definicję umowną. Opierając się na zapisach Prawa budowlanego, że projektant ma obowiązek wykonać projekt zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz zasadami wiedzy technicznej i jest zobowiązany wraz ze sprawdzającym projekt do złożenia oświadczenia o tej zgodności, wywodzi, że projektant ponosi wyłączną odpowiedzialność za projektowanie i realizację obiektu, bo wykonawca ma obowiązek kierowania budową w sposób zgodny z projektem, pozwoleniem na budowę oraz przepisami.
Nie podzielam poglądu o wyłącznej odpowiedzialności projektanta za zaprojektowanie i realizację inwestycji zgodnie z zasadami wiedzy technicznej (dalej będę stosował zamiennie skrót ZWT). Gdyby tak miało być, to roszczenia inwestorów nie byłyby kierowane wyłącznie do wykonawców, no i przed sądami nie toczyłyby się sprawy przeciwko wykonawcom. Ileż to możliwości popełnienia błędu ma z powodu np. niedopatrzenia, niewiedzy, pomyłki, warunków klimatycznych wykonawca, nawet przy realizacji prostej inwestycji poprawnie zaprojektowanej. Myślę, że po wyrokach autor powinien zmodyfikować swój nazbyt ostry pogląd, bo jednak jego ekspertyzy obronne nie pozwoliły na całkowite zwolnienie wykonawców od roszczeń. Straty globalne pozostały, dzięki ekspertyzom po prostu przesunięto w części lub w całości koszty z wykonawców na inwestorów. Szkoda, że nie ma informacji, czy w następstwie tych ekspertyz sądy obciążyły kosztami także projektantów.
Mimo że w Prawie budowlanym (Pb) funkcje projektowania i wykonywania obiektu są rozdzielone, to jednak i projektant, i wykonawca mają ustawowo zapewnioną możliwość – nazwijmy ją – współpracy w toku budowy. Obie strony powinny być świadome, że każda z nich może popełnić błędy w swojej aktywności. Niedobrze się stało, że w ustawie – Prawo budowlane nie wprowadzono dla kierownika budowy wymagania zgodności z zasadami wiedzy technicznej lub zgodności ze sztuką budowlaną, podczas gdy zadbano w niej, w sposób niebudzący zastrzeżeń, o dwa etapy zabiegów o tę zgodność w fazie projektowania. Stąd wynika ten pogląd, że projektant ponosi wyłączną odpowiedzialność za projektowanie i realizację obiektu. Niedobrze jest wtedy – a to, niestety, ma miejsce – gdy wykonawca, widząc w projekcie niejasności, przystępuje do wykonania robót bez zgłaszania zastrzeżeń, a jeszcze gorzej – gdy żadnych niejasności i zagrożeń nie widzi.
Odnośnie do przykładu 1: Zarysowania spowodowane niepoprawnym posadowieniem. Opisane posadowienie nowego obiektu w sąsiedztwie istniejącego budynku należy do częstych i rodzi wiele trudnych problemów, zwłaszcza gdy nowy obiekt znajduje się w zabudowie zwartej w bezpośredniej bliskości istniejącego, a jego fundamenty znajdują się poniżej poziomu posadowienia sąsiada. Z braku danych merytorycznych nie chciałbym się odnosić krytycznie ani do rozwiązania projektowego, ani wykonania robót w myśl tego projektu. Widziałem takie roboty. Opieram się wyłącznie na opisie autora, który broniąc wykonawcy, napisał: Wykonawca robót przekazał (…) inwestorowi w formie pisemnej istotne zastrzeżenia dotyczące brakujących opracowań projektowych oraz (…). Wprawdzie pisma te były natury ogólnej i wynikały najprawdopodobniej (podkr. W.C.) z braku doświadczenia przy wykonywaniu takich prac, jednak wykonawca formalnie wskazywał na braki projektowe i możliwe zagrożenia (…). Następuje reakcja projektanta, który w oświadczeniu podtrzymuje swoją wersję podbudowy fundamentów jako poprawną, ale jednocześnie zaleca wykonanie podbijania fundamentu za pomocą betonu monolitycznego, rozumiem również poprawną. Domyślam się, że wskazane braki projektowe zostały usunięte i wykonawca zgodził się teraz bez zastrzeżeń przystąpić do wykonania robót. Ale z dalszej treści nie wynika, jakie fundamenty podbijano, jaką metodę zastosowano i kiedy w budynku powstały pęknięcia, które projektant w oświadczeniu zalecił zabezpieczyć kotwami. W konkluzji autor formułuje pogląd, że pogłębianie fundamentów zarówno za pomocą bloczków betonowych, jak i betonu towarowego nie jest zgodne z ZWT, bo projektant nie przeprowadził pewnych obliczeń (pominę sprawę ich dokładności). Chcąc jednak zauważyć, że inny rzeczoznawca, inwentaryzujący i oceniający uszkodzenia ściany (a więc reprezentujący sąsiada), nie wskazał w swoich ekspertyzach, że ta metoda pogłębiania fundamentu jest niezgodna z ZWT. Projektant i sprawdzający jego projekt też pewnie nie mieli takich zastrzeżeń. Stąd wniosek, że albo ten termin nie jest jednoznaczny, albo różna jest wiedza rzeczoznawców.
Dla mnie zasadnicze znaczenie ma ustalenie, czy wykonawca miał kwalifikacje do wykonywania tego rodzaju robót. Autor je podważa, pisząc najprawdopodobniej z braku doświadczenia, co może być prawdą. Wykonawca najpierw formalnie wykazał braki projektu, a potem po uzupełnieniach projektanta uznał, że może bez zastrzeżeń wykonać roboty na własną odpowiedzialność. Więc gdzie tu wina projektanta? Jakkolwiek duże byłyby niekompetencje wykonawcy, to powinien wiedzieć, że niewłaściwe podkopywanie i podbijanie fundamentów musi się źle skończyć, dobrze że tylko pęknięciem ściany. Znam przypadek osunięcia się ściany po niewłaściwym podkopaniu fundamentu.
Przykład 2 – zarysowanie ścian nowego budynku. To pouczający przykład, chociaż opis projektu i wykonania są niejasne. Należy domniemywać, że projekt budynku mieszkalnego o konstrukcji słupowo ryglowej, posadowionej na ławach i stopach fundamentowych był kompletny, a w odniesieniu do posadowienia w opisie zalecono „w razie potrzeby lokalne usuwanie glin i iłów”, czyli gruntów słabych i nawodnionych, i zastępowanie ich zagęszczoną podsypką piaskowo-żwirową. Wykonawca nie wnosił uwag do projektu i podjął się wykonania budynku, w którym potem nastąpiło zarysowanie ścian. Widzę w tym wielką niefrasobliwość wykonawcy, który nie wyjaśnił, co to znaczy „w razie potrzeby” i kto tę potrzebę powinien ustalać, projektant czy wykonawca. Nieprecyzyjne też jest ogólnikowe „lokalne usuwanie glin…”. Domyślam się, że w miejscu fundamentów, ale na jaką głębokość? Z opisu wnoszę, że wykonawca samodzielnie usunął słabe grunty do głębokość ponad 3 m (ile ponad i od czego?). Jak zabezpieczył ściany wykopu? Czy dotarł do warstw nośnych? Jak była wykonana podsypka, jaki jej skład, jak zagęszczana? Czy podsypka była zabezpieczona np. przed przemieszczeniem się później, pod wpływem wody gruntowej, spod ław i stóp na boki, w uwodnione grunty słabe? Bo to mogło być przyczyną nierównomiernego osiadania fundamentów i pękania ścian. Jest to przykład, jakich wiele, wadliwej technologii robót fundamentowych w trudnych warunkach gruntowych. Nie sądzę, by jedynym poprawnym, zgodnym z ZWT projektem było posadowienie budynku na skrzyni.
Przykład 3 – zastoiny wodne na powierzchni płyt betonowych. Autor nie precyzuje, z jakimi zasadami wiedzy technicznej założenia projektowe są niezgodne. Przeciwnie, ilustrując i opisując faktyczne zastoiny wodne, utrzymuje, że wykonawca jest bez winy, bo wykonał roboty zgodnie z projektem wykonawczym (podkreślenie autora). Powstawanie zastoin Autor przypisuje zbyt małym spadkom powierzchni płyt przyjętym w projekcie. Byłbym zdania, że to nie tak, nie mogę się dopatrzeć winy projektanta. Zgodzi się Pan ze mną, że zastoiny na powierzchni powstają w lokalnych zagłębieniach, gdy woda nie ma możliwości spłynięcia, gdy brakuje pochylenia powierzchni. Może to być spowodowane brakiem dotrzymania przez wykonawcę wymaganych spadków w niektórych miejscach i/albo różnicą wysokości sąsiednich płyt, skutkującą wytworzeniem na powierzchni płyt betonowych lokalnych niecek, w których woda się gromadzi. Z tego punktu widzenia nie ma znaczenia wielkość spadku: 0,50 czy 2,0%. Spotkałem się z projektem dużej powierzchni betonowej o maksymalnym spadku 0,50% (5 mm na 1 m), dotrzymanym przez wykonawcę. Przy spadku rzędu 0,50% rzeczywiście spływ wody jest powolny, jej odprowadzanie trwa dłużej. Na niewielkim spadku w naszym klimacie, szczególnie w okresach odwilży i/lub roztopów śniegu, spływ wody może być utrudniony lub wręcz niemożliwy – i tu autor miałby rację. Woda w nieckach może zamarzać i tworzyć niebezpieczne dla użytkownika lodowiska.
Również brak wyrównania poziomu krawędzi sąsiednich płyt doprowadził do powstania niewielkich progów blokujących wodzie odpływ i niweczących rolę spadku. Skłonny jestem utrzymywać, że wykonawca wiedział (świadczą o tym wykonane kanały odprowadzające wodę przykryte elementami ażurowymi), że z powierzchni płyt woda ma być odprowadzona i że progi nieznacznej nawet wysokości utrudnią wodzie spływ. Podejmując się realizacji wiedział także, że ma odpowiedni sprzęt i kwalifikowany personel zdolny do spełnienia wymagań projektu, którego nie kwestionował przedtem. W razie przeciwnym nie powinien składać oferty zamawiającemu i podejmować takich robót. Powstałe usterki mogą być spowodowane licznymi czynnikami technologicznymi (m.in: niejednorodnością mieszanki betonowej, niewłaściwą kolejnością układania i wyrównania, brakiem pielęgnacji, deformacją czy efektami termicznymi w czasie wiązania cementu i dojrzewania betonu – niezgodność z ZWT), o czym wykonawca powinien wiedzieć i temu zapobiec. Powinien też zadbać – o czym wspomniał Autor – o bezbłędne wyprofilowanie i wykończenie krawędzi i naroży płyt. Po prostu nie przestrzegał zasad rzemiosła, nie mówiąc o ogólnie uznanych zasadach sztuki budowlanej.
Przykład 4 – przecieki do garażu. W tym przykładzie także nie bardzo widać, na czym polega niezgodność założeń projektowych z ZWT. Autor podkreśla, że folie EPDM, z których zaprojektowano izolację przeciwwodną garażu podziemnego „są bezspornie właściwym materiałem” i że po wykonaniu pokrycia powinny one być natychmiast zabezpieczone przed mechanicznym uszkodzeniem, np. butami roboczymi lub ostrymi narzędziami – co wydaje się być oczywiste. A któż na budowie prowadzonej przez wykonawcę może spowodować takie uszkodzenie? Pracownicy raczej niż projektant. Jeżeli wykonawca wie, że folie są podatne do uszkodzenia, to powinien tak je zabezpieczyć, aby jego personel w czasie robót nie deptał butami po izolacji, nie dziurawił jej ani nie przerywał. Powinien też nie dopuścić do uszkodzenia przez niepowołane osoby trzecie. Jeśli wykonawca o to nie zadbał, to nie powinien się dziwić, że izolacja przecieka i że przyjdzie mu odpowiadać za nieszczelną powłokę. W takim przypadku nielogiczne jest przypisywanie błędów projektantowi.
Autor uważa, że ukształtowanie architektoniczne nad stropem garażu utrudniło poprawne wykonanie licznych załamań folii EPDM, doszło do przerwania jej ciągłości, co stało się przyczyną nieszczelności. Trudno się z tym nie zgodzić, ale też niepodobna, by rozwiązanie architektoniczne dostosowywać do kształtu wygiętej folii. Autor napisał, że izolacje z folii EPDM wymagają fachowego zaprojektowania i starannego wykonania. Otóż to, starannego wykonania. Wykonawca nie zgłaszał w tej sprawie uwag do projektu, czyli znał warunki wykonywania izolacji z tych folii i wiedział, że projektant się nie pomylił. Skoro rozwiązanie projektowe jest poprawne, to dlaczego mamy się dziwić, że „całą winę przypisano wyłącznie błędom wykonawczym”?
Przykład 5 – Przecieki do pomieszczeń w obiekcie sportowym. Z opisu wynika, że projektanci na wniosek wykonawcy via inwestor zmienili projekt i wydali oświadczenie o jego zgodności z ZWT. Wykonawca nie zgłaszał nowych uwag i przystąpił do realizacji. Po wykonaniu robót ujawniły się usterki. Autor na wniosek generalnego wykonawcy przygotował ekspertyzę, której fragmenty zamieścił w publikacji. Stwierdził, że projektanci nie wykonali projektu zgodnie z ZWT. Mamy tu ponownie zderzenie oświadczeń projektantów o zgodności i rzeczoznawcy o jej braku w odniesieniu zastosowanych wyrobów firmowych o nazwach własnych. Jest to bardzo pouczający przykład, którego pod względem merytorycznym nie zamierzam komentować. Wydaje mi się, że w tej kwestii najlepiej byłoby usłyszeć zdanie producentów zastosowanych wyrobów. Moim zdaniem w odniesieniu do takich wyrobów, tzw. „systemów” firmowych, lepiej byłoby pisać „zgodnie ze sztuką budowlaną” niż „zgodnie z zasadami wiedzy technicznej”.
Tablica Wykaz wymagań zgodności w kolejnych ustawach Prawa budowlanego dla poszczególnych uczestników procesu budowlanego
Ustawa z dnia |
Projektant
|
Kierownik
|
Kierownik
|
Majster
|
Inspektor nadzoru inwestorskiego |
16 lutego 1928 r. o prawie budowlanem i zabudowaniu osiedli
|
Nie ma
|
Nie ma
|
Z obowiązującymi przepisami oraz z ogólnie uznanymi zasadami sztuki budowlanej
|
Nie ma
|
Nie ma
|
31 stycznia 1961 r. Prawo budowlane
|
Z normami państwowymi, z obowiązującymi przepisami i zasadami współczesnej wiedzy technicznej
|
Z warunkami pozwolenia na budowę, z kosztorysami, z normami państwowymi, opracowaniami typowymi, przepisami techniczno-budowlanymi oraz zasadami współczesnej wiedzy technicznej
|
Z projektem podstawowym i rysunkami roboczymi, z normami państwowymi i opracowaniami typowymi, a także z zasadami rzemiosła
|
Z warunkami pozwolenia na budowę, z przepisami techniczno-
|
|
24 października 1974 r. Prawo budowlane
|
Osoby wykonujące samodzielne funkcje techniczne w budownictwie są odpowiedzialne za wykonywanie
|
||||
7 lipca 1994 r.
|
Z wymaganiami ustawy, przepisami i obowiązującymi Polskimi Normami oraz zasadami wiedzy technicznej 2)4)
|
Kierowanie budową w sposób zgodny z projektem i pozwoleniem na budowę, przepisami i obowiązującymi Polskimi Normami 4)
|
Nie ma
|
Nie ma
|
Kontrola zgodności realizacji z projektem i pozwoleniem na budowę, przepisami i obowiązującymi Polskimi Normami oraz zasadami wiedzy technicznej 4)
|
7 lipca 1994 r. (aktualna, po zmianach) |
Z wymaganiami ustawy, przepisami oraz zasadami wiedzy technicznej 2)3)4)
|
Kierowanie budową w sposób zgodny z projektem i pozwoleniem na budowę, przepisami, w tym techniczno-
|
Nie ma
|
Nie ma
|
Kontrola zgodności realizacji z projektem i pozwoleniem na budowę, przepisami oraz zasadami wiedzy technicznej
|
Uwagi:
1)Ustawa wprowadziła ogólny termin: „samodzielne funkcje techniczne w budownictwie”, utrzymując nabyte uprawnienia do pełnienia samodzielnych funkcji w budownictwie.
2)Art. 20 ust. 2 nakłada na projektanta obowiązek zapewnienia sprawdzenia projektu pod względem zgodności z przepisami, w tym techniczno-budowlanymi i obowiązującymi Polskimi Normami, przez osobę posiadającą uprawnienia budowlane do projektowania bez ograniczeń w odpowiedniej specjalności lub rzeczoznawcę budowlanego.
3)Nowelizacja prawa z dnia 16 kwietnia 2004 r. wprowadziła w art. 20 ust. 4 utrzymany w aktualnej ustawie: „Projektant, a także sprawdzający, o którym mowa w ust. 2, do projektu budowlanego dołącza oświadczenie o sporządzeniu projektu budowlanego, zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz zasadami wiedzy technicznej”.
4)Nowelizacją z dnia 27 marca 2003 r. usunięto zapisy o „obowiązujących Polskich Normach”.
Rozważania o terminie „zasady wiedzy technicznej”
Powracam do podtytułu artykułu, w którym autor, napisał że Inwestor często mógłby uniknąć strat, gdyby dokumentacja projektowa była sprawdzana w zakresie jej zgodności z zasadami wiedzy technicznej. O czym mówi autor, który dwa akapity dalej, na początku tekstu, przywołał art. 20 Pb zobowiązujący projektanta do przedłożenia projektu do sprawdzenia i do złożenia wraz ze sprawdzającym oświadczeń o zgodności projektu z obowiązującymi przepisami i zasadami wiedzy technicznej. Czy to oznacza, że oświadczenia mijają się z prawdą? Kto jeszcze miałby przeprowadzać takie sprawdzanie i kwalifikować na zgodność z ZWT i w jakim trybie? Sam autor przedstawia sytuację, w której dwaj rzeczoznawcy odmiennie oceniają zgodność projektu z ZWT. Gdzie szukać takich nieomylnych rzeczoznawców? Wydaje mi się, że rozwiązanie ustawowe jest dojrzałe, domknięte. Może przyczyny rozbieżności należy upatrywać w braku legalnej definicji ZWT? Co właściwie miał na myśli ustawodawca, stawiając w Pb od 1961 r. osobom pełniącym samodzielne funkcje w budownictwie wymaganie najpierw zgodności z „zasadami współczesnej wiedzy technicznej”, a następnie zastępując je w lipcu 1994 r. formą złagodzoną z „zasadami wiedzy technicznej”? W tablicy niżej zestawiono wykaz tych wymagań dla poszczególnych uczestników procesu budowlanego. Warto zwrócić uwagę, że w pierwszej ustawie z 16 lutego 1928 r. znalazło się dla kierownika robót bardzo konkretne wymaganie zgodności z „ogólnie uznanymi zasadami sztuki budowlanej”.
J. Czupajłło przytacza definicję obiegową, według której zasady wiedzy technicznej wynikają z praktyki budowlanej i wcześniejszych doświadczeń uczestników procesów budowlanych i producentów wyrobów budowlanych…. Może i tak, ale trzeba ją poprawić, aby nie zawierała wady idem per idem, albo lepiej z powodzeniem zastąpić zwartym określeniem z 1928 r., pod warunkiem że tak ją widzi ustawodawca. Dla mnie „zasady wiedzy technicznej” to coś znacznie szerszego niż tylko praktyka budowlana według powyższej definicji, sztuka budowlana czy zasady rzemiosła. W tym tylko znaczeniu byłby to termin zbyt napuszony. Co to są „zasady wiedzy technicznej”? Co to są „zasady wiedzy”, bo „zasady techniki” brzmi sensownie jak „zasady technologii” czy „zasady techniki skoku wzwyż”. Termin ZWT się utrwalił i zyskał prawo obywatelstwa, ale jest błędny pod względem językowym. Trzeba go poprawić, np. przez „zasady techniki” lub „wiedzę techniczną” i koniecznie legalnie zdefiniować, tak by nim objąć: zasady (metody) projektowania, reguły obliczania konstrukcji, kształtowania, wznoszenia, sposoby wykonywania, prefabrykowania itp. oraz wiele prostych umiejętności (biegłości) z zakresu sztuki budowlanej czy rzemiosła, jak choćby niedeptanie po świeżej posadzce czy respektowanie zaleceń producentów wyrobów. Autorzy pracy [1] utrzymują, że tym terminem ustawodawca objął także Polskie Normy, które w myśl ustawy o normalizacji uzyskały status do dobrowolnego stosowania i zapis w Pb o obowiązku ich stosowania w budownictwie musiał być usunięty w 2003 r. Ich zdaniem nastąpiło jednocześnie w pełni zasadne domyślne „wchłonięcie” Polskich Norm przez zasady wiedzy technicznej. A wiemy, jak przebogata była i jest treść Polskich Norm. Jeśli tak jest, to wszystkie zalecenia i wymagania wykonawcze, także metody projektowania i obliczania podane w PN, przeszły do ZWT i rozszerzyły poprzedni zakres tego terminu.
Propozycja wniosków
1. Przyjąć za fakt bezsporny, że błędne wykonanie obiektu zarówno z winy projektanta, jak i wykonawcy powoduje ogromne szkody i najczęściej usunięcie „usterek” jest trudne, a nawet w pełni niemożliwe. Koszty szkody pozostają, późniejsze roszczenia, ekspertyzy, procesy sądowe skutkują tylko przesuwaniem ich części lub całości na różnych uczestników procesu budowlanego.
2. Byłoby pożądane, aby w ustawie znalazła się legalna definicja terminu „zasady wiedzy technicznej”, którym kolejne nowelizacje Prawa budowlanego konsekwentnie operują od stycznia 1961 r.; widzę potrzebę wyróżnienia w nich zasad projektowania i zasad wykonywania oraz w obu przypadkach zasad nadrzędnych i podrzędnych z klasy sztuki budowlanej lub rzemiosła.
3. Przedyskutować, czy celowe byłoby wprowadzenie w ustawie do obowiązków kierownika budowy wymagania zgodności z tą częścią „zasad wiedzy technicznej”, która dotyczy wykonawstwa robót.
4. Rozpatrzeć sprawę relacji przepisów prawnych z ZWT; w jakim stopniu samo spełnienie wymagań tych przepisów daje zgodność z ZWT.
W czasie przygotowywania materiału do druku ukazał się nr 2/2014 „IB”, z artykułem „Usterki wykonawcze” autorstwa p. J. Czupajłły. To bardzo dobra publikacja, uzupełnia poprzedni artykuł opisem usterek wykonawczych,choć – powiedziałbym – że i poprzednio w gruncie rzeczy chodziło o błędy wykonawstwa. Z lektury tamtego artykułu, który mnie zainspirował do krytycznego spojrzenia na sam termin „zasady wiedzy technicznej”, wyniosłem przekonanie, że zdaniem autora dominują błędy popełnione w projektowaniu, podczas gdy ja powszechnie się stykałem z usterkami – żeby nie nazwać ich dosadniej – w fazie wykonawstwa. W tym artykule autor obnaża bez litości jakość i fachowość wykonawców obiektu na przykładzie dziewięciu grup robót i – w odróżnieniu od poprzedniego artykułu – nie ma wątpliwości, że są to usterki zawinione przez wykonawcę. Jeżeli tak, to nie powinien twierdzić, że „projektant ponosi wyłączną odpowiedzialność za projektowanie i realizację obiektu”. Prawdą jest, że w projektowaniu popełnia się błędy, ale wykonawca też dodaje własne podczas realizacji obiektu.
W odpowiedzi na pytanie autora „czy może system kształcenia i kontroli nie zdał w tym przypadku praktycznego egzaminu” mogę odpowiedzieć tylko na pierwszą jego część, że nie jest to jednostkowy, odosobniony przypadek. Odpowiedzi na część pytania dotyczącą kontroli trzeba poszukiwać w przepisach Prawa budowlanego, które zniosło odpowiedzialność wykonawcy za respektowanie ZWT, sztuki budowlanej, rzemiosła budowlanego, czy jak to jeszcze inaczej nazwać.
W tym artykule autor użył terminu ZWT dwa razy w znaczeniu braku przestrzegania zaleceń podanych w kartach technicznych nowych wyrobów. Tych zaleceń nie zaliczałbym do ZWT, to raczej elementarz zawodowy.
mgr inż. Witold Ciołek
Bibliografia
1. S. Zieleniewski, J. Sieczkowski, R. Gajownik, Przepisy techniczno-budowlane, Polskie Normy, Eurokody, „Materiały Budowlane” nr 5/2010, s. 61.