W Wielkiej Brytanii już w 2016 r. wszystkie budowlane zamówienia publiczne będą musiały być prowadzone w technologii/filozofii BIM.
Trzeba poznać całkowity koszt życia każdego projektu. Z takiego założenia wyszła komisja powołana przy rządzie Wielkiej Brytanii dla usprawnienia systemu zamówień publicznych. Powszechnie wiadomo, że digitalizacja jest potrzebna. Nie ma także wątpliwości, że digitalizacja przyczyni się do usprawnienia procesu budowlanego. Co więcej, każdy wie, że proces ten jest nieunikniony. Transformacja systemu z analogu do cyfry wymaga czasu, determinacji, jasno określonych celów oraz – co bardzo ważne – nakładów finansowych. Państwo musi zapewnić środki finansowe, aby mogła funkcjonować niezależna komisja składająca się z ekspertów nienarażonych na polityczne turbulencje.
Zacznijmy jednak od początku. Capex (ang. capital expenditures), czyli wydatki kapitałowe, oznaczają w ekonomii wydatki związane bezpośrednio z rozwojem produktu. Przenosząc to na budowlane podwórko, można w uproszczeniu powiedzieć, że pod tym pojęciem kryją się wydatki ponoszone przez zamawiających, związane z samym kosztem wybudowania obiektu. Wszystkie opracowania koncepcyjne, projekty i dokumenty pozwoleniowe oraz realizacja są właśnie wydatkami kapitałowymi. Koniec i kropka. I ani grosza więcej.
Pojęcie opex (ang. operating expendi- tures), czyli wydatki operacyjne, oznacza z kolei wydatki ponoszone w trakcie korzystania z produktu, związane z kosztami jego eksploatacji. W budownictwie do wydatków operacyjnych będą należeć wszystkie koszty związane z utrzymaniem wybudowanych obiektów, ponoszone od momentu rozpoczęcia ich eksploatacji.
W nomenklaturze ekonomicznej capex praktycznie zawsze będzie w konflikcie z opex, ponieważ optymalizacja (obniżanie) kosztów operacyjnych będzie powodować wzrost kosztów kapitałowych. Wiąże się to bezpośrednio z innowacją i rozwojem nowych technologii, które są zawsze na początku droższe od technologii już znanych i upowszechnionych. Ich zaletą jest jednak to, że są tańsze (bardziej efektywne) w trakcie eksploatacji. Niemniej skoncentrowanie się jedynie
na pojęciu opex nie musi skutkować powstawaniem doskonałych produktów (budowli), których początkowy koszt realizacji będzie bardzo wysoki, jednak w trakcie użytkowania będzie amortyzowany zarówno w aspekcie czysto finansowym (niższe koszty eksploatacyjne), jak i pod względem ochrony środowiska – w kontekście zrównoważonego rozwoju (ang. sustainable growth).
Otóż postawienie na ultrainnowacyjne podejście mające skutkować ultraoszczędnościami w trakcie użytkowania może wiązać się z ultrawysokim ryzykiem, że końcowy produkt będzie bardzo drogi i nie będzie działał. Sytuacja taka jest szczególnie niebezpieczna w sektorze budowlanym, w którym każdy projekt jest inny, a zbudowanie czegoś po raz drugi jest po prostu nierealne. Dla kontrastu można sobie wyobrazić pracę np. nad smartphonem. Steve Jobs (założyciel i prezes Apple) dysponował specjalnym tajnym pomieszczeniem, w którym były tworzone i testowane nowe telefony, innowacyjne rozwiązania, nowe materiały czy nowatorskie technologie.
Jobs był tak ekscentryczny, że prototyp, który mu się z jakichś względów nie podobał, potrafił połamać, zniszczyć i wyrzucić do śmieci. Nad powstaniem doskonałego (i przełomowego) iPhone'a pracowano właśnie w taki sposób przez długie miesiące. W pewnym jednak momencie capex projektu był tak ogromny, że zarząd Apple zastanawiał się nad zawieszeniem prac związanych z omawianymi technologiami właśnie ze względu na ogromne koszty kapitałowe. Wprowadzenie na rynek telefonów Apple okazało się jednak przełomowe, a zwrot ze sprzedaży i niskie koszty opex (czy raczej rozsądnie wysoka cena produktów) spowodowały, że firma Apple jest najwyżej wycenianą firmą na amerykańskiej giełdzie, mając równocześnie niewyobrażalnie wysoką nadpłynność finansową.
Na rynku budowlanym trudno wyobrazić sobie podobne jak w Apple podejście, oparte na tworzeniu fizycznych modeli rzeczywistych, gotowych budowli (czy przedsięwzięć budowlanych), które gdy nie działają, są niszczone i budowane od nowa. Absurd. Można, owszem, w ten sposób tworzyć innowacyjne elementy instalacyjne, materiały budowlane czy inne technologie, ale tylko do momentu, w którym ktoś w firmie nie powie: Stop. Koszty są już za wysokie.
W przemyśle budowlanym w każdym projekcie powinno się dążyć do racjonalnej równowagi między capex i opex. Z tego powodu tworzy się różnego rodzaju scenariusze, analizy techniczne, raporty, ekonomiczne analizy ROI (Return on Investment, zwrot z kapitału; liczone są koszty capex + opex vs. zakładane przychody) mające na celu wypracowanie rozwiązania optymalnego, czyli zbilansowanego z punktu widzenia użytkownika lub inwestora. W wariancie skromniejszym – najtańszym i niestety wszechobecnym
w naszej rzeczywistości – scenariuszy takich nie ma, jest za to prywatna opinia autora projektu, który opierając się na doświadczeniu lub innych pobudkach, tworzy opracowania projektowe, specyfikacje techniczne, opisy itp. często – co warto podkreślić – ze sobą niespójne. Do tego należy dodać niezaangażowanego inwestora, który chce mieć produkt budowlany najtaniej (filozofia wszechobecnego w polskich zamówieniach publicznych kryterium tzw. najniższej ceny), nieinteresującego się tym, co de facto kupuje, co dostanie oraz jakie będą koszty użytkowania (trzy lata gwarancji w pełni go zadowalają).
Niniejsze opracowanie ma nie być przejawem narzekania na rzeczywistość. Wręcz przeciwnie, zamierzam spojrzeć na przedstawiony problem nieco bardziej optymistycznie. Sądzę, że jesteśmy świadkami zmierzchu opisanego zjawiska. Przejawem działań w dobrym kierunku jest rekomendacja UE, zgodnie z którą wykonawcy zamówień publicznych mają być wyłaniani na podstawie całkowitego kosztu życia projektu, a nie kryterium najniższej ceny. Optymizmem napawają również wypowiedzi prezesa NIK otwarcie krytykującego zasadę najniższej ceny, optującego za wprowadzeniem kryterium najniższego kosztu całkowitego inwestycji, jak również draft nowego Prawa zamówień publicznych.
Tak naprawdę istnieje wiele pozytywnych od dawna już funkcjonujących metodologii, ułatwiających tego typu podejście, jak choćby warunki kontraktowe FIDIC DBO (Design Build Operate; projektuj, buduj i użytkuj), wycena kosztu życia projektu na podstawie normy ISO 15686:5 (Buildings and constructed assets – Service-life planning – Part 5: Life-cycle co- sting) czy wreszcie przełomowy BIM (Building Information Model- ling).
Nadszedł czas, aby wyjaśnić, czym w kontekście powyższych rozważań jest użyte w tytule artykułu słowo TOTEX. Tym neologizmem posłużyła się komisja działająca przy rządzie Wielkiej Brytanii, mająca zreformować budowlany system zamówień publicznych. Dopiero pojęcie TOTEX, określające nic innego jak sumę kosztów kapitałowych i operacyjnych (czyli całkowity koszt życia projektu), dotarło do wyobraźni angielskiego publicznego klienta (rządu Wielkiej Brytanii), który zgodził się w oparciu o ustalenia specjalnie powołanej komisji rozpocząć już w 2011 r. potężny i innowacyjny program naprawczy mający na celu obniżenie do 2016 r. o 20% kosztów budów i ilości emisji dwutlenku węgla. Prace nad wdrożeniem reformy są obecnie bardzo zaawansowane, zgodnie z planem w 2016 r. w Wielkiej Brytanii wszystkie budowlane zamówienia publiczne będą musiały być prowadzone w technologii/ filozofii BIM, tj. w formie w pełni cyfrowej, opierając się na rysunkach 3D, bez użycia grama papieru. Technologia BIM będzie obowiązywała od początku projektu, czyli na etapie koncepcyjnym, oraz w dalszych fazach: projektowej, przetargowej, wykonawczej i, co najważniejsze, TOTEX – użytkowej. Głośne hasło Czas na zmianę w odniesieniu do angielskiego rynku budowlanego znalazło ujście. Dzięki temu Wielka Brytania w 2016 r. stanie się najbardziej zaawansowanym krajem świata w zakresie technologii BIM, funkcjonującej w oparciu o jednolite i wspólne narzędzia cyfrowe (system gwarantuje brak preferencji w zakresie dostawców oprogramowania), nowe metody współpracy (w globalnym i wirtualnym świecie bez granic) oraz standardowe interfejsy w trakcie realizacji przedsięwzięć budowlanych (najbardziej kolizyjne elementy w trakcie procesu budowlanego). Za przykład może posłużyć wykonany już pilotażowy projekt odcinka londyńskiego metra (projekt 3D umożliwiający symulację funkcjonującego/użytkowanego obiektu). Dość powiedzieć, że ten odcinek został zbudowany cztery razy (!), w tym trzy razy za pomocą narzędzi BIM umożliwiających modelowanie obiektów budowlanych i symulację ich działania w 3D. Czwarte podejście, czyli fizyczne wykonanie wspomnianego odcinka, nie przyniosło żadnych niespodzianek. Steve Jobs niszczył setki fizycznych prototypów telefonów. Technologia BIM umożliwia niszczenie i udoskonalanie obiektu budowlanego w nieskończoność, opierając się na modelach 3D, które symulują działanie/funkcjonowanie obiektu i potrafią błyskawicznie i praktycznie bezbłędnie określić koszty capex i opex (TOTEX).
Jak wspomniałem na początku artykułu, tego typu podejście wymaga m.in. centralnej (rządowej) inicjacji i determinacji zarówno w skali kraju, jak i w odniesieniu do firm funkcjonujących na rynku. Z pewnością system ten nie jest (i nie będzie) panaceum na wszystkie bolączki sektora budowlanego. Pozwala osiągać lepsze efekty i dawać nowe rozwiązania, ale jego kluczowym elementem jest zawsze człowiek, który go używa.
Czas na zmianę!
Marcin Mikulewicz
członek Zarządu SIDiR
ekspert Centrum im. Adama Smitha
współzałożyciel koła Młodych Profesjonalistów przy SIDiR
członek Zarządu Młodych Profesjonalistów przy EFCA
prezes Zarządu Konfederacji URBI