Zdaję sobie sprawę, że zimą trudno jest w branży budowlanej o optymizm. Wielu przedsiębiorców widzi wtedy przyszłość swoich firm w czarnych barwach, gdyż kurczy się im portfel zamówień. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że wkrótce znów zaczną go zapełniać.
Oczywiście, nie twierdzę, że wszyscy przedsiębiorcy odczują poprawę koniunktury. Budownictwo jest bowiem jedną z najbardziej konkurencyjnych branż. Jednak nie mam wątpliwości, że branża wychodzi z dołka, a zawdzięcza to rosnącej gospodarce, rekordowo tanim kredytom oraz przyjęciu przez Unię Europejską budżetu do roku 2020. Przypomnę, że Polska ma otrzymać 82,5 mld euro, z czego 24,3 mld euro zostanie przeznaczone na infrastrukturę, czyli w znacznej części na rynek budowlany.
Serię dobrych informacji zacznę od tej, że po dwóch latach spadku produkcji budowlano-montażowej, w ubiegłym roku wzrosła ona o 3,6%. Optymizmem mogą napawać ubiegłoroczne dane Stowarzyszenia Producentów Cementu o sprzedaży, która – powszechnie uważana za papierek lakmusowy sytuacji w budownictwie – w tym czasie podskoczyła o blisko 7%. O podobnym wzroście produkcji poinformowało Stowarzyszenie Producentów Betonu Towarowego. Zaś firmy leasingowe pochwaliły się 52-procentowym wzrostem finansowania maszyn budowlanych.
Najnowszą oznaką poprawiającej się koniunktury są dane Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego (GUNB) o pozwoleniach na budowę. W ubiegłym roku wydano ich blisko 193,2 tys., czyli o 0,5% więcej niż rok wcześniej. O tyle samo zwiększyła się też liczba objętych tymi pozwoleniami obiektów – do ok. 214,7 tys. Cieszyć może przede wszystkim rosnąca liczba planowanych budynków użyteczności publicznej oraz inwestycji infrastrukturalnych, które jeszcze na początku tej dekady były siłą napędzającą budownictwo. W związku z tym np. Grupa Budimex zapowiedziała niedawno, że w tym roku zamierza zwiększyć zatrudnienie o ok. 800 osób.
Jednak do tej beczki miodu nie sposób nie dodać łyżki dziegciu. Niestety, poprzedni boom budowlany obfitował w masowe… bankructwa firm budowlanych. Głównie z powodu – delikatnie mówiąc – niefrasobliwości przy składaniu ofert, ale też i niefrasobliwości zamawiających, którzy zlecali roboty „najtańszym” wykonawcom. A jak jest obecnie? Ubezpieczyciel należności handlowych Euler Hermes (Grupa Allianz) doliczył się na podstawie danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego, że w ubiegłym roku upadły 184 spółki budowlane. Jednak rok wcześniej było ich 253, więc można mówić o sporej poprawie. Mimo to ubezpieczyciela niepokoi, że wzrostowi wartości inwestycji, zarówno publicznych, jak i prywatnych, towarzyszy spadek cen zarówno materiałów budowlanych, jak i samych prac. Według Euler Hermes grozi to powtórką wydarzeń sprzed kilku lat, kiedy to firmy walczyły o zlecenia głównie w trosce o bieżące wpływy, a nie o rentowność kontraktu.
Na koniec chcę jednak powiedzieć coś optymistycznego. Otóż spółka komunalna Wodociągi Kieleckie wybrała najdroższą ofertę na przebudowę jednej z ulic w Kielcach. Co ciekawe, formalnie cena była jedynym kryterium w przetargu, do którego przystąpiło trzech oferentów. Zamawiający uznał, że najniższa oferta (o 50% od najwyższej) zawiera „rażąco niską cenę”, zaś drugi, tańszy wykonawca słabo spisuje się na innych zleconych mu kontraktach. Krajowa Izba Odwoławcza przy Urzędzie Zamówień Publicznych odrzuciła odwołania przegranych firm. Oby takich zamawiających było coraz więcej.
Marek Wielgo
Gazeta Wyborcza