Autorska odpowiedzialność

04.11.2011

Kilka miesięcy temu, od ludzi zajmujących się zawodowo budowlanymi zamówieniami publicznymi, otrzymałem sygnał o jakichś niepokojących problemach związanych z nadzorem autorskim. Próbując rzecz wyjaśnić, dowiedziałem się o przypadku, który stał się powodem całego ciągu nieporozumień.

Zaczęło się od tego, że pewna firma projektowa uzyskała po nieograniczonym przetargu zamówienie na wykonanie projektu. Nastąpiło to po zaoferowaniu ceny na tyle niskiej, że firma wygrała przetarg w cuglach, daleko wyprzedzając swoich konkurentów. Później okazało się, że cena za sprawowanie przez projektantów tej firmy nadzoru autorskiego, żądana w trybie zamówienia z wolnej ręki, z nawiązką miała wyrównać straty poniesione na zaniżonym wynagrodzeniu oferowanym wcześniej w przetargu tylko o projektowanie.

Tego rodzaju praktyka, trudno powiedzieć, na ile rozpowszechniona, spowodowała wśród oburzonych władz – kontrolujących działalność instytucji zamawiających pod kątem prawidłowości wydatkowania przez nich środków unijnych – reakcję w postaci wymuszania zamawiania nadzoru autorskiego w postępowaniu konkurencyjnym, w trybie przetargu nieograniczonego. I trudno się dziwić, że przeciwko temu podniosły się protesty inwestorów oraz środowisk projektanckich. Słuszne oburzenie nie usprawiedliwia rozstrzygnięć „na skróty”, a głębsza znajomość rzeczy powinna obowiązywać także wszelkie władze nadrzędne. Przecież z nadzoru autorskiego w ogóle można nie korzystać, ale jeśli już uznaje się jego celowość, to sprawować go może tylko sam autor projektu lub upoważniona przez niego osoba, działająca w jego imieniu, na jego koszt i ryzyko. Nadzór autorski w budownictwie nie ma bowiem na celu ochrony praw majątkowych i osobistych projektanta, jako twórcy w rozumieniu prawa autorskiego, lecz ma chronić interes publiczny dzięki nieuwalnianiu projektanta od odpowiedzialności za kształt i jakość projektowanego dzieła, w tym oczywiście także za bezpieczeństwo budowli, związane z tym zagrożenie zdrowia i życia ludzkiego, strat mienia itp.

Różnice zdań powstałe na tle niezrozumienia istoty budowlanego nadzoru autorskiego interpretują teraz głównie prawnicy specjalizujący się w prawie autorskim. Pewnie nie tylko prawnicy, bo kuriozalne pismo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego podpisał w tej sprawie dyrektor departamentu finansowego. Do dziś jest już na ten temat bogata korespondencja między zainteresowanymi organami, było także pod tym kątem już kilka rozpraw przed Krajową Izbą Odwoławczą, we wrześniowym numerze „Inżyniera Budownictwa” (9/2011) ukazał się zaś artykuł pod wiele mówiącym tytułem „Nadzór nad projektem – nie dla autora”. Co ciekawe, w całej tej powodzi słów nigdzie nie pada nic o odpowiedzialności zawodowej projektanta. Z mojego punktu widzenia wszystko to sprawia wrażenie prawniczego pomieszania z poplątaniem. Pomieszania pojęć prawa autorskiego z pojęciami prawa budowlanego oraz zapętlenia prawa budowlanego w prawie autorskim.

Próbując rzecz rozwikłać, musimy się cofnąć kilkadziesiąt lat i przypomnieć, że architektoniczny lub techniczny kierownik budowy – w myśl rozporządzenia Prezydenta RP z dnia 16 lutego 1928 r. o prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli – najpierw sam musiał zaprojektować to, czego wykonanie później nadzorował. Od początku do końca ponosił przy tym odpowiedzialność za kształt i jakość zamówionego dzieła budowlanego. Przedwojennego kierownika – na podstawie prawa budowlanego uchwalonego w dniu 31 stycznia 1961 r. – zastąpiły dwa nadzory, jeden nazwany autorskim i drugi inwestorskim, oraz kierownicy wykonawstwa robót budowlanych, instalacyjnych i montażowych. Między nich też podzielone zostały obowiązki oraz odpowiedzialność zawodowa i nie tylko.

Warto w tym miejscu dodać, że ustanowiony w 1961 r. nadzór autorski w budownictwie miał szersze pojęcie niż dzisiaj. Projektant miał na przykład obowiązek udziału w komisjach i naradach technicznych, a w szczególności w komisjach końcowego odbioru robót. Nadzór autorski projektant pełnił wtedy nie tylko na żądanie, jak jest obecnie, lecz także w przypadkach uzgodnionych z inwestorem, czyli również z własnej inicjatywy. Trzeba przy tym podkreślić, że ten budowlany nadzór autorski, wczoraj i dziś, dotyczył i dotyczy wszystkich rodzajów robót, które wykonywane są na budowie, a nie tylko tych, których podstawą są projekty będące przedmiotem prawa autorskiego, a zatem utwory architektoniczne, architektoniczno-urbanistyczne i urbanistyczne.

Sumując, trzeba stwierdzić, że nadzór autorski w rozumieniu prawodawstwa budowlanego nie jest tożsamy z tym, co pod tą samą nazwą występuje w prawie autorskim. Prawo budowlane nie jest też żadnym lex specialis w stosunku do przepisów prawa autorskiego, mimo wyłączenia zeń spraw wchodzących w zakres m.in. prawa budowlanego (sprawowanie nadzoru autorskiego nad utworami architektonicznymi i architektoniczno-urbanistycznymi regulują odrębne przepisy – prawo autorskie). Z pewnością jednak w interesie inwestorów poważniejszych przedsięwzięć jest korzystanie z autorskiego nadzoru budowy. Zawsze przecież w jej trakcie konieczne jest wprowadzanie jakichś rozwiązań zamiennych w stosunku do przewidzianych w projekcie, zawsze też występuje potrzeba uzupełniania jakichś szczegółów w dokumentacji, wyjaśnianie różnych wątpliwości powstałych w trakcie budowy itp. Pominięcie w tym względzie projektantów będących autorami projektów w sposób oczywisty zwalnia ich z przypisanej im prawem budowlanym części odpowiedzialności zawodowej, cywilnej i karnej za przebieg budowy i jej ostateczny rezultat.

A jak przyzwoicie kontraktować projektancki nadzór autorski? – to już odrębny temat.

 

dr inż. Andrzej Bratkowski

b. krajowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej, minister gospodarki przestrzennej i budownictwa w latach 1991–92

 

Artykuł opracowany został dla miesięcznika Izby Projektowania Budowlanego „Wiadomości Projektanta Budownictwa” i ukazał się w nr. 10/2011 tego miesięcznika

www.facebook.com

www.piib.org.pl

www.kreatorbudownictwaroku.pl

www.izbudujemy.pl

Kanał na YouTube

Profil linked.in