Początkowo zamierzałem konstruktywnie przestudiować tezy kodeksu budowlanego, do którego link znajduje się na stronie http://www.transport.gov.pl/2-50bf35d857f6e.htm, ale po przeczytaniu licznych uwag, jakie robiłem w trakcie lektury, wnioskuję jak poniżej.
Publikacja pn. „kodeks budowlany” miała w Polsce już pięć wydań; ostatnie w 1978 r., znane mi z praktyki zawodowej. Zawierało ono ustawy i rozporządzenia porządkujące polski proces budowlany, lecz mimo nazwy nie miało charakteru jednolitego aktu prawnego, lecz było zbiorem obowiązujących wtedy przepisów.
Legislacja prawa w Polsce nie jest doskonała, o czym świadczą liczne zmiany ustaw i rozporządzeń oraz periodyczne redagowanie ujednoliconych wersji ustaw. Wie to każdy praktyk, również autorzy kodeksu, pisząc „Uzasadnienie”. Taki stan rzeczy ma miejsce, choć nad literą prawa pracują najlepsi fachowcy (wypada tak sądzić).
Wobec powyższego, próba połączenia wybranych aktów prawnych i nadania im formy kodeksu budzi respekt, ale jednocześnie obawę, czy autorzy dokonają tego, co się dotychczas nikomu nie udało. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że – mimo iż poszczególne ustawy są takie, jakie są – kodeks budowlany, będący aktem obszerniejszym od pojedynczej ustawy i dodatkowo wielopłaszczyznowym, będzie jednoznaczny i pozbawiony wad. I faktycznie, lektura potwierdza obawy.
Można odnieść nieodparte wrażenie, że, podobnie jak ustawa Prawo budowlane, kodeks odnosi się w miarę poprawnie do drobnego budownictwa kubaturowego, ale resztę traktuje niefortunnie.
Piszę niniejsze, bo żal mi ciekawej, bardzo pracochłonnej i niezwykle ważnej inicjatywy, jaką jest dążenie do uporządkowania prawa budowlanego i przepisów okołobudowlanych. Jednakże realizowanie tego dzieła w formie nowego, odrębnego aktu prawnego, z założenia jednolitego i wewnętrznie powiązanego, jest moim zdaniem od początku skazane na niepowodzenie, bo fundamenty, jakimi tutaj są źródłowe akty prawne (bądź projekty nowych ustaw), mniej lub bardziej zgrabnie przepisywane do kodeksu lub w nim przywoływane, same w sobie wcale nie są spójne, wzajemnie też, od lat budzą szereg wątpliwości w stosowaniu (legislacji), wymagając coraz to nowych wyjaśnień i komentarzy (kolejnych wersji projektów).
Uważam, że, paradoksalnie, zaistnienie kodeksu w formie samodzielnego aktu prawnego nic nie zmieni na lepsze, jeśli musi on nadal odwoływać się do przepisów odrębnych, których stan znamy od lat. W tym aspekcie „Uzasadnienie” tworzenia kodeksu brzmi groteskowo.
A szczegóły kodeksu? Ilustracyjnie.
W zasadzie niemożliwe jest wyczytanie z kodeksu kompletu terminów interesujących potencjalnego inwestora, umożliwiających mu zaplanowanie realizacji przedsięwzięcia.
W tezie 105 w punkcie 2) mowa o projekcie urbanistyczno-architektonicznym, w punkcie 5) – o projekcie urbanistyczno-budowlanym, a w tezie 106 – o projekcie architektoniczno-budowlanym.Zamiast uporządkować budzący nieporozumienia obszar pojęciowy projektu budowlanego i projektu wykonawczego, tworzone jest kolejne pojęcie „projekt techniczny” (teza 105 ust. 2), sytuowane niekonsekwentnie i niefortunnie, bo wg tezy 106 nie obejmuje go obowiązek sprawdzenia – ten wymóg dotyczy wyłącznie projektu architektoniczno-budowlanego, mimo postanowień tezy 108. Nijak się to ma do preambuły: „ze świadomością porządkowania prawa stanowi się co następuje”.
Cel kodeksu budowlanego jest godny poparcia, ale z jego treścią, jak widać, jest już różnie, czyli, mówiąc za Nikitą Chruszczowem, „chcieliśmy dobrze, a wychodzi jak zawsze”.
Moim zdaniem szkoda tracić energię na zbudowanie molocha, jakim niewątpliwie będzie kodeks budowlany w proponowanym kształcie, oraz na toczenie batalii o wprowadzenie go w życie. Aby następnie, jak wszystkie inne akty prawa, mozolnie zmieniać go i poprawiać. Zabraknie czasu i siły na resztę ustaw i rozporządzeń.
Zdecydowanie efektywniejsze i właściwsze wydaje się bieżące dbanie o to, by kolejne, powstające właśnie przepisy, a w szczególności ustawa o ochronie krajobrazu, której w kodeksie daremnie szukać, i ustawa o korytarzach przesyłowych, wpisywały się poprawnie w panujący stan prawa, nie powiększając istniejącego już obszaru nieścisłości, niedomówień i nieporozumień.
Uważam, że przede wszystkim należy na bieżąco dbać o doskonalenie dotychczasowego prawa i na tym obszarze szczerze życzę Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Budowlanego pełnego sukcesu.
Natomiast treść „Uzasadnienia” wydaje się być sama w sobie warta tego, by ją utrwalić jako motto przewodnie dla wszelkich zmian prawa okołobudowlanego i na tej podstawie korygować poszczególne akty prawne oraz kreować nowe. Nie od dzisiaj wiadomo, że złamanie pojedynczej gałązki jest łatwe, ale złamanie wiązki chrustu już nie.
Na koniec kilka przykładów wyjętych losowo z moich notatek.
Ponieważ zawodowo interesują mnie elektroenergetyczne linie napowietrzne, niebędące obiektami kubaturowymi, wymagające postępowania środowiskowego, a jednocześnie często objęte ustawą Prawo zamówień publicznych, to stwierdzam, że kodeks budowlany w proponowanym obecnie kształcie nijak się ma do istotnych elementów tego obszaru albo wprost uniemożliwia realizację.
Chodzi tu m.in. o lokalizację inwestycji celu publicznego na gruntach rolnych bądź leśnych w przypadku, gdy teren nie jest objęty planem miejscowym, czyli dla mojej dziedziny w zasadzie zawsze. Wg ustawy z dnia 3 lutego 1995 r. o ochronie gruntów rolnych i leśnych zmiana sposobu użytkowania tytułowych gruntów może być zrealizowana wyłącznie w ramach planu miejscowego, a kodeks tej kwestii w odniesieniu do terenów nie objętych planem, mówiąc oględnie, nie porządkuje. A właściwie uniemożliwia realizację (m.in. teza 255 i następne, a szczególnie teza 280). Aby zrozumieć, trzeba się wczytać.
Nadal będzie można, zgodnie z Prawem zamówień publicznych, wszczynać postępowania inwestycyjne „pod klucz” przed uzyskaniem decyzji pozwalających na realizację tego przedsięwzięcia, co wydaje się być trwonieniem środków publicznych w przypadku, gdy na etapie realizacji zadania może się okazać, iż z uwagi na kwestie środowiskowe (a niebawem krajobrazowe) realizacja nie będzie możliwa. Kto zna wymagania publicznych postępowań przetargowych i funkcjonujących tam kilkudziesięciostronicowych umów, ten wie, o czym mowa.
Interesująca jest teza nr 50 (Organy administracji publicznej odpowiadają za pozyskiwanie terenów pod inwestycje celu publicznego), lecz brak odsyłacza.
Podobnie nie jest rozwinięta teza 526 (Dostosowanie planu miejscowego następuje w trybie uproszczonym); nie znalazłem opisu tego trybu, odsyłacza też.
Itd. A tez jest dziś już 814!
Zbigniew Kończak
członek Wielkopolskiej OIIB