W „Inżynierze Budownictwa” nr 11/2018 ukazał się artykuł A. Pogorzelskiego, J. Sieczkowskiego i P.A. Króla zatytułowany „Polskie Normy po angielsku – ułatwienie czy utrudnienie budowlanego procesu inwestycyjnego”. Autorzy odnieśli się w nim krytycznie do mojej odpowiedzi na pytanie czytelnika dotyczące wydawania większości norm w języku angielskim, opublikowanej w nr. 9/2018 „IB” pod tytułem „Normy europejskie po angielsku”.
W odpowiedzi podałem informacje dotyczące wszystkich PN, natomiast autorzy odnieśli się do nich z pozycji branży budowlanej. Przypisali mi słowa i sugestie, których nie sformułowałem, oraz wyrazili „zaniepokojenie” moim ustosunkowaniem się do tego problemu, gdyż tym tekstem rzekomo akceptuję i utrwalam powszechne stosowanie norm w języku angielskim, a środowisko budowlane jest tym zaniepokojone. Ponieważ nie mogę przyjąć zarzutów, przeto na nie odpowiadam.
1. Gdyby środowisko budowlane było istotnie zaniepokojone publikacją PN-EN w języku angielskim, odpowiedziałoby aktywnie na artykuł dyskusyjny, który panowie ogłosili w czerwcu 2016 r. w „Inżynierii i Budownictwie”. Tymczasem, jak sami przyznali, przeszedł on w tym środowisku bez echa, a zareagował tylko prezes PKN. Trudno też uznać pytanie czytelnika za dowód powszechnego zaniepokojenia normami w języku obcym.
2. W odpowiedzi wyjaśniłem, jakie były początki i motywy ustawowej zgody na publikację PN w języku oryginału. Podkreśliłem konieczność jak najszybszego udostępniania polskim podmiotom norm EN, które są stosowane przez wszystkie kraje członkowskie UE, bo zapewniają swobodną wymianę handlową na jednolitym rynku. Dodałem, że trwa opracowywanie PN-EN w wersji polskiej i że przejściowe posługiwanie się normami w języku obcym jest konieczne, mimo że trudniejsze niż w języku ojczystym.
3. Nie jest prawdą, że traktuję ten stan jako dobrodziejstwo; nigdzie takich słów na napisałem. Ale przyznaję, że widzę go jako brutalną rzeczywistość dnia dzisiejszego, bo prawie po 20 latach istnieją te same problemy z publikowaniem PN-EN w języku polskim. Nie polemizuję z autorami, czy zgoda na publikację PN-EN w języku angielskim była „zabiegiem sztucznym”, podyktowanym chwilową potrzebą wejścia Polski do UE, i czy „obecnie jest czas, aby się zająć naprawą świadomie wprowadzonej prowizorki”.
4. Nietrafne są uwagi o możliwości zastąpienia PKN sklepem z normami EN i ISO. Autorzy wiedzą, że EN nie podlegają dystrybucji, że są to dokumenty wirtualne, na ogół w języku angielskim. Nie można ich nabyć. Tylko via PKN mogą być wprowadzone do zbioru PN-EN i tylko jako PN-EN uzyskują status norm i są przez PKN rozpowszechniane w wersji polskiej lub obcojęzycznej.
5. Nieuzasadniony jest zarzut, że w okresie wprowadzania do PN ponad 6000 EN w języku oryginału można było stosować w dalszym ciągu PN-B własne, „z czego nagminnie korzystano”. W tamtym czasie (i obecnie) wprowadzanie EN do PN wiązało (i wiąże) się z wycofywaniem norm własnych (PN- B) i PN-EN, sprzecznych z wprowadzanymi EN. A ponieważ wtedy stosowanie PN było dobrowolne, bez zakazu stosowania norm wycofanych, więc oczywiście można było je stosować, z tym że niektóre z nich (ok. 85 PN-B) należało stosować obligatoryjnie, w myśl rozporządzenia ministra. Obowiązek taki istnieje nadal.
6. Błędne jest sugerowanie, na kanwie mojej odpowiedzi, poglądu, jakoby normy w języku angielskim utrudniały rozpoczęcie produkcji nowych wyrobów i zmuszały do utrzymywania produkcji wyrobów mniej innowacyjnych. Z błędu wyprowadza ustawa o normalizacji, precyzując, że norma ustala zasady do powszechnego i wielokrotnego stosowania. Zwrot „powszechne i wielokrotne stosowanie” wyklucza jakąkolwiek innowacyjną funkcję norm. Innowacyjność realizuje się w sposób pozanormowy – dla wyrobów innowacyjnych były ongiś przewidziane aprobaty techniczne, a aktualnie – europejskie oceny techniczne.
Witold Ciołek
Czytaj też: Czy jest problem z obowiązkiem stosowania Polskich Norm?