Euler Hermes, ubezpieczyciel należności handlowych, zbadał sytuację sektora budowlanego w Polsce pod kątem płynności finansowej i niewypłacalności. Okazuje się, iż kwestią kluczową dla budownictwa nie jest obecnie wielkość produkcji sprzedanej, ale jej opłacalność – bieżąca jak i w najbliższej perspektywie. Innymi słowy – wielkość sprzedaży nie świadczy jeszcze o hossie, gdyż na tej sprzedaży trzeba jeszcze solidnie zarobić...
Duża skala trwających inwestycji wymaga adekwatnie dużej skali zaangażowania kapitałowego samych firm budowlanych jak i firm współpracujących, przy czym bieżąca rentowność ich wykonawców, a w ślad za tym potencjalne ryzyko dla dostawców (materiałów budowlanych, usług transportowych i specjalistycznych etc.) nie wyglądają najlepiej. Dostawcy oraz instytucje finansujące z większą uwagą analizują aktualne, nienajlepsze wyniki finansowe wielu firm budowlanych za 2017 r. i I kwartał 2018 r.
Branża doświadcza stałego wzrostu liczby niewypłacalności – o 22% r/r w I półroczu, pociągających za sobą na dno wiele zaopatrujących firm produkujących materiały budowlane (łącznie więc budownictwo odpowiada za minimum 40% liczby niewypłacalności polskich przedsiębiorstw). Kluczowe dla sektora jest więc wzięcie części odpowiedzialności za ten stan rzeczy przez zamawiających (którzy w krótkim okresie skumulowali dużą wartość prac, co przyczyniło się do bańki cenowej kosztów materiałów i pracy), a nie przerzucanie jej jedynie na głównych wykonawców zgodnie z duchem ostatnio zapowiadanych rozwiązań w kwestii rozliczeń prac budowlanych.
Źródło: Monitor Sądowy i Gospodarczy, dane przeanalizowane przez Euler Hermes z grupy Allianz
Akceptowane 2–3 lata temu kontrakty były często na poziomie 65% wartości ceny inwestora, co przy aktualnym wzroście cen materiałów i kosztów pracy oznacza spadek i tak już minimalnych marż. Możliwość renegocjacji cen jest bowiem iluzoryczna – realnie długotrwała i zazwyczaj na drodze sądowej. W efekcie tego pojawiają się już przypadki schodzenia wykonawców z nierentownych kontraktów, gdy wiążące się z tym kary są niższe niż potencjalne straty w przypadku kontynuowania inwestycji.
– Co prawda firmy budowlane starają się sukcesywnie podnosić ceny nowych prac, w efekcie rentowność sprzedaży branży budowlanej poprawiła się w stosunku do roku ubiegłego, ale nadal wg ostatnich dostępnych danych (za GUS – po I kwartale br.) wynosiła średnio poniżej 1%! W tym samym okresie średnia rentowność sprzedaży polskich firm zbliżała się do 5%, a w przemyśle – do prawie 7%! Analizując zmiany cen produkcji sprzedanej widać, iż po ich załamaniu w przemyśle na początku roku (zapewne w związku ze zwiększeniem się zapasów) ostatnio ponownie tempo wzrostu cen materiałów zaopatrzeniowych jest wyższe niż zmiana w górę cen produkcji sprzedanej budownictwa. Szybszy wzrost cen materiałów budowlanych niweluje pozytywny efekt dostosowywania cen prac budowlanych, do czego dodatkowo przyczyniają się też wyższe koszty pracy – ocenia Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.